Tatrzański zbójnik na karuzeli Tarantino

"Janosik Naprawdę prawdziwa historia" - Teatr Lalka w Warszawie

Każdy ma Janosika, jakiego sobie wymyślił. Teatr Lalka, zamiast przetwarzać legendę o słynnym harnasiu, zmierzył się z jego mitem. Spojrzał na zbója jak na ikonę popkultury

Trzy teatry – z Czech, ze Słowacji i z Polski – postanowiły w jednym czasie opowiedzieć o Janosiku. Czesi skupili się na zabawnych scenkach rodzajowych. Słowacy wybrali konwencję ballady, w której pokazali też śmierć bohatera. Polacy poszli najdalej. 

I w podejściu do legendarnego harnasia, i do widza. Zarówno autor sztuki Michał Walczak, jak i reżyser Łukasz Kos potraktowali słynnego zbójnika jako pretekst. Przyczynek do opowieści o relatywizmie dobra i zła, czerpiącej pełnymi garściami z estetyki filmów Quentina Tarantino.

Głównym bohaterem sztuki jest wystylizowany na podstarzałego rockmana tropiciel, który za duże pieniądze godzi się odnaleźć charyzmatycznego złoczyńcę.

Podążając śladami Janosika, Łowca dokonuje prywatnego rozrachunku – własnego młodzieńczego buntu i obecnej sytuacji, gdy na jego decyzje wpływa sytuacja rodziny. Nie jest, jak dawniej, niezależny w osądach i działaniach. Można go szantażować, grożąc jego najbliższym.

Perspektywa, z jakiej Łowca poznaje losy zbójnika, to jeden z wielu nawiasów, jaki pojawia się w sztuce Walczaka. Opowieści, w której swobodnie mieszają się i przetwarzają kulturowe schematy i ikony. Czytelne dla dorosłego widza. Dla młodszego – niekoniecznie.

W założoną przez twórców postmodernistyczność, w której zbójcy równie dobrze czują się w punkowych irokezach, jak i w wełnistych pelerynach, oraz równie sprawnie posługują ciupagami, jak rewolwerami, wpisuje się twórca scenografii Adam Walny.

Stworzona przez niego karczma w jednej chwili może stać się saloonem, jak również klubem rockandrollowców. Strzelnica wesołego miasteczka przemienia się w halę, by za moment stać się machiną tortur.

Płynność, z jaką przekształca się scenografia – współgrająca z równie nieoczekiwanymi i niejednoznacznymi zmianami fabuły – to zarazem walor, jak i słabość spektaklu. Na pewno trudno się na nim nudzić. Ale też można się w nim pogubić.

Szczególnie młodsi nie zawsze dobrze odczytują umowność, np. pomysłowo pokazanej sceny tortur. Całkiem duży chłopiec rozpłakał się, gdy jednemu z bohaterów ucinano ucho. I nie przekonało go tłumaczenie, że to tylko na niby. Dlatego twórcy spektaklu zapraszają dzieci powyżej dziesiątego roku życia.

Jolanta Gajda-Zadworna
Zycie Warszawy
29 marca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...