Teatr czytany
dramat w wersji livePubliczne czytanie dramatów nie jest pomysłem nowym, ale w tym sezonie zyskało wśród wrocławian wyjątkową popularność. - Gwiazdą podczas czytania jest tekst, nie aktor - mówi Anna Ilczuk, aktorka Teatru Polskiego.
Adam Cywka i Ewa Skibińska podczas czytania dramatu "Terroryzm" braci Priesniakow
Teatr Polski, Jazz Klub "Rura", kawiarnia Artmania, Instytut Grotowskiego - w każdym z tych miejsc widzowie mogli od jesieni zeszłego roku słuchać dramatów czytanych przez aktorów. Przeważali młodzi, ale na scenie widzieliśmy też Ewę Skibińską i Tadeusza Szymkowa.
Tomasz Cymerman, grupa teatralna Formacja Centrala 71: - Pomysł jest prosty: wybieramy tekst, pracujemy nad nim z reżyserem przez kilka prób, później zapraszamy publiczność i czytamy.
Czytane są zwykle teksty współczesne, kontrowersyjne, żywe. W ciągu minionego roku słyszeliśmy dramaty Doroty Masłowskiej, Elfriede Jelinek, Martina Crimpa, Thomasa Bernharda, braci Priesniakow. Dlaczego nie ma na tej liście klasyki? Anna Ilczuk, aktorka Teatru Polskiego i reżyser czytania dramatu "Terroryzm" braci Priesniakow: - W czytaniu najważniejszy jest tekst. Sam musi się obronić, bo uwagi widza nie odwraca scenografia ani kostium. Prezentujemy przede wszystkim sztuki współczesne, bo przeciętny widz ma do nich słabszy dostęp. Klasyka jest bardziej znana, choć teraz, gdy z kanonu wycofywany jest Gombrowicz czy Witkacy, pewnie dobrze byłoby się zastanowić nad publicznym czytaniem także ich utworów.
Istnieją dwie szkoły czytania: jedni preferują czytanie tzw. czyste, inni lekko inscenizowane. W Rurze, gdzie występuje Formacja Centrala 71, zwykle oglądaliśmy miniinscenizacje z rekwizytami i oprawą muzyczną. Młodzi aktorzy skracali dystans między sobą i widzami. W zadymionym podziemiu klubu nie ma sceny, artyści stapiają się z tłumem. - Ludzie przychodzą do Rury dlatego, że chcą posłuchać czegoś nowego, a potem porozmawiać o tym, co usłyszeli. To dla nas i dla nich spotkanie ze świeżym, mało znanym jeszcze tekstem - mówi Cymerman.
Bardzo proste w formie są czytania w Teatrze Kameralnym, odbywające się w ramach "Czynnych poniedziałków". Nie towarzyszą im próby budowania sytuacji scenicznych. - Tak prezentowana sztuka mocniej działa na wyobraźnię widza. Ważnym elementem są za to odczytywane przez aktorów didaskalia. One wprowadzają w klimat dramatu, bywają śmieszne. W klasycznych inscenizacjach nie ma kontaktu z tą częścią tekstu - tłumaczy Ilczuk.
Nie bez znaczenia jest aspekt finansowy - czytania są nieporównywalnie tańsze od "skończonych" spektakli, co pozwala na prezentację wielu różnych tekstów w krótkim czasie. Ale stanowi to dodatkowe wyzwanie dla aktorów, którzy mają zaledwie kilka prób na zapoznanie się z dramatem. Nie mają ani czasu, ani przestrzeni na budowanie roli.
Tadeusz Szymków, aktor Teatru Polskiego: - Czytanie to bardzo ciekawe doświadczenie. Świeże, wymagające refleksu, choć ta forma z założenia ogranicza aktora. Ale nawet tak prezentowane sztuki są alternatywą dla bylejakości, jaką proponuje nam telewizja. Bartek Potoczny, reżyser dwóch czytań w Rurze: - Lubię niedosyt, jaki pozostaje po czytaniu. Mimo że z założenia chcemy czytać każdy tekst tylko raz, część z nich tak bardzo nam się podobała, że planujemy je wystawić.
Niskie koszty przedsięwzięcia sprzyjają za to widzom - na większość czytań wstęp jest wolny. Podczas wielu spektakli publiczność wypełniała sale do ostatniego miejsca, na niektórych były nadkomplety. Przychodzili zarówno starsi, jak i bardzo młodzi miłośnicy dramatu.
Nowa forma bywa także ważnym doświadczeniem dla autorów czytanych tekstów. Mają szansę spojrzeć na tekst z dystansem, bywa, że zmieniają go pod wpływem prezentacji. Bogdan Koca, aktor Teatru Polskiego, autor i reżyser czytania "Szóstej rzeczywistości": - Przy okazji czytania pierwszy raz reżyserowałem moją sztukę po polsku. Wcześniej była wystawiana w Australii. Przekonałem się, że także w Polsce jest ona aktualna.
- Warto jednak pamiętać, że czytanie to mimo wszystko nie jest prawdziwy teatr. To dopiero półprodukt, więc pomyłki, szczególnie gdy występujemy w klubie, nie mają wielkiego znaczenia. Najważniejsza jest spontaniczność, z jaką prezentujemy tekst, szukając jego niuansów - mówi Tomasz Cymerman.