Teatr mnie bije

16. Studencki Ogólnopolski Festiwal Studencki „Kontestacje" – ACK „Chatka Żaka" w Lublinie

Szesnasta edycja SOFT „Kontestacji" przebiegała pod tytułem nawiązującym bezpośrednio do tradycji festiwalu i idei, z której się wywodzi. Próbował odpowiedzieć na pytanie, z jakimi dylematami dziś boryka się teatr studencki i czy młodzi ludzie nadal kontestują rzeczywistość.

Festiwal otworzyła debata z udziałem przedstawicieli lubelskich grup teatralnych oraz pracowników naukowych teatrologii UMCS. Prelegenci zastanawiali się, jak dziś wygląda teatr studencki: w jaki sposób jest tworzony, jakie tematy porusza, do kogo jest kierowany. Powracało pytanie o stosunek współczesnego teatru do tradycji kontestacji, z której wyrasta. Z dyskusji dość szybko wypłynął wniosek, że dzisiaj teatr studencki jest nie tyle przejawem buntu, co platformą wymiany myśli i komentowania rzeczywistości. Tę tezę wydają się potwierdzać pokazy spektakli zaprezentowanych podczas wydarzenia.

„Kobieto! Puchu marny!"

Jednym z najbardziej nośnych obecnie tematów jest kwestia kobiet: ich obowiązków, roli i statusu w społeczeństwie. Nie dziwi więc, że młodzi twórcy także odnieśli się do tej sprawy. Najmocniejszym głosem na tegorocznym festiwalu było przedstawienie Iwony Koneckiej pt. „Atrapa i utopia". W wymykającej się jakimkolwiek klasyfikacjom formie, czerpiącej z koncertu, performansu i wykładu akademickiego, artystka próbowała przyjrzeć się swoim życiowym osiągnięciom. Na wykresie zaznaczyła stosunek ceny baryłki ropy do wydarzeń na międzynarodowej arenie politycznej, następnie nałożyła na to krzywą swojego życia – najważniejsze, przełomowe momenty z uwzględnieniem ich wydźwięku (pozytywne/negatywne). Z takiego porównania wypłynął przygnębiający wniosek, że jednostka ma znikomy wpływ na kształt rzeczywistości. W trakcie spektaklu dało się zauważyć zmianę zachodzącą w bohaterce – od maksymalnego zaangażowania i postawy buntu przez zniechęcenie po pogodzenie się ze faktem, że nie wszystko da się zmienić od zaraz. Konecka oparła performans na własnych doświadczeniach i refleksjach, otwarcie dzieląc się z widzami swoim życiem. „Atrapa i utopia", choć bardzo osobista, okazała się świetnym komentarzem do współczesności, szczególny nacisk kładąc na miejsce kobiety – działaczki, feministki – w świecie.

Drugim, równie wyraźnym głosem, był spektakl teatru Stopa pt. „Manekinada". Główna bohaterka Klara czuje się wewnętrznie rozdarta między trawiącymi ją pragnieniami, które zostały upersonifikowane w figury matki, dziwki i nieśmiałej dziewczynki. Z jednej strony próbuje jakoś poradzić sobie z różnymi wersjami samej siebie – czy zdecydować się na jedną, czy może być wszystkimi jednocześnie, w zależności od potrzeby wykorzystując cechy charakterystyczne dla konkretnej „osobowości". Zaś z drugiej strony nieustannie jest bombardowana przekazem medialnym i presją społeczną, które autorytatywnie starają się narzucić jej, kim powinna być. Przedstawienie w nieco przerysowany sposób ukazuje istotną kwestię, z czym musi zmierzyć się kobieta we współczesnym świecie, w którym każdy oczekuje od niej czegoś innego, ale wszyscy w jednym są zgodni – musi być idealna.

Z nieco innej perspektywy nad sprawą kobiecości pochyliła się Aleksandra Skorupa w spektaklu o Wandzie Wasilewskiej. To postać oceniana jednoznacznie negatywnie. Tymczasem reżyserka starała się zwrócić uwagę na jej życie prywatne, przekonania i motywacje. Wykorzystując formę monodramu, oddała głos Wandzie, która po śmierci opowiada słuchaczom o tym, co zrobiła, czego pragnęła i czego się bała. Wyłania się portret silnej kobiety uwikłanej w układy polityczne, kobiety, od której oczekiwano pewnych zachowań i słów, kobiety, która niejako poddała się okolicznościom, ale jednocześnie nigdy się nie ugięła i nie sprzeniewierzyła własnym zasadom. Wasilewska nie usprawiedliwia się, nie prosi o rozgrzeszenie, w gruncie rzeczy pokazuje niewiele emocji. Paradoksalnie to właśnie sprawia, że wydaje się tym bardziej autentyczna i w pewien sposób tragiczna. Najbardziej poruszającym momentem jest odśpiewanie ludowej pieśni „Oj, zaria ty, zoriuszka", która przypomina bohaterce dzieciństwo. Skorupie udało się pokazać kobietę, która w powszechnej świadomości funkcjonuje jako zdrajczyni Polski, obiektywnie, z dużą dozą wyrozumiałości. Ten monodram ukazuje, jak młodzi twórcy potrafią odnieść się do niedawnej historii, bez balastu przekonań i dialektyki starszego, silnie zideologizowanego pokolenia, i wybrać z niej to, nad czym warto się zastanowić – decydujące znaczenie czasów, w których przyszło nam żyć. Przypadek Wasilewskiej jest o tyle uniwersalny, że można go przełożyć na życiorys właściwie każdej postaci historycznej. Reżyserka podkreśla jeszcze jedną kwestię: sposób, w jaki działaczka była traktowana jako kobieta udzielająca się publicznie. To się niestety jeszcze nie zdezaktualizowało.

Wiedza o społeczeństwie

Pozostałe spektakle oscylowały wokół zagadnień społecznych, z którymi stykamy się na co dzień: grup tzw. marginesu, systemu politycznego, statusu imigrantów, presji społecznej i trudnych relacji międzyludzkich. Taki dobór tematów wyraźnie świadczy o tym, że młodzi twórcy żywo interesują się otaczającą rzeczywistością, chcą ją komentować i zwracać uwagę na palące kwestie.

Teatr OdRuchu wziął na warsztat mieszkańców blokowisk – urodzonych na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, których wychowywała ulica i którzy spędzają życie na osiedlu. „Linoleum" w sposób celowo przerysowany przedstawia kilkoro młodych ludzi trzymających się w stałej grupie. Znają się od małego, raczej lubią, czasami o coś pokłócą czy pobiją, razem chodzą na imprezy. A przy tym każdy z nich ma swoją historię, jakieś marzenia, jest mocno przywiązany do tego miejsca, które go ukształtowało. Spektakl wyraźnie pokazuje, jak bardzo jesteśmy uwarunkowani społecznie – jak wpływa na nas środowisko, miejsce urodzenia, towarzystwo, w którym się obracamy, i że nasza przyszłość nie zawsze jest kwestią tylko samodzielnego wyboru.

Równie aktualny temat podjął Teatr Martwej Wyobraźni. Opierając się na dramacie Doroty Masłowskiej pt. „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", wzięli na warsztat problem biedy, emigracji i społecznych stosunków międzyludzkich. W pełni wykorzystując absurdy oryginalnego tekstu, aktorzy z upodobaniem burzą czwartą ścianę (m.in. zapraszając osobę z widowni do przeczytania kwestii postaci kierowcy czy komentując fragmenty przedstawienia), wywołując śmiech wśród widzów. Jednak stopniowo rozbawienie przeradza się w uczucie niepokoju podszytego smutkiem, kiedy lepiej poznajemy Dżinę i Parchę – ich przeszłość, niespełnione nadzieje, potrzebę zaklinania rzeczywistości. Ciekawym zabiegiem jest użycie lalek, kiedy bohaterowie rozmawiają o swoim życiu. Zupełnie jakby te nieożywione przedmioty stanowiły swoistą tarczę przed słowami drugiej osoby – bo lalki nie można zranić ani obrazić.

Spektakl „Gry i zabawy. Wszyscy jesteśmy z kiedyś" Teatru Politechniki Warszawskiej w skrótowy i nieco abstrakcyjny, ale klarowny, sposób przedstawił powstanie ustroju politycznego i schemat jego ewolucji – od demokracji do totalitaryzmu – i mechanizm działania rewolucji. Korzystając z klasycznych utworów George'a Orwella i William Goldinga, artyści zwrócili uwagę na powtarzalność procesów kształtujących ustrój, w którym żyjemy, i zasady rządzące zachodzącymi zmianami. Skomentowali także sposoby różnicowania się wspólnoty na odrębne grupy społeczne. Przedstawienie, będące efektem całorocznego warsztatu, wyraźnie pokazało, że młodzi ludzie czują potrzebę zajęcia stanowiska w bieżącej dyskusji politycznej na temat jakości demokracji.

Bartłomiej Kalinowski i Agnieszka Dubilewicz w spektaklu pt. „Cała ziemia była pokryta mgłą" pochylili się nad kwestią nierozstrzygniętego statusu osób zagubionych. Połączyli ruch na scenie ze słuchowiskiem – oba elementy świetnie się uzupełniają, tworząc dwuwymiarową opowieść o ludziach, którzy w pewnym sensie nie mają teraźniejszości. W nagraniu słyszymy wspomnienia o chwilach, kiedy ostatni raz widziano bliskich i znajomych, po których później urwał się ślad. Jednocześnie twórcy przedstawiają te historie z perspektywy tych zaginionych osób – co ciekawe, one opowiadają niby to samo, ale w czasie przyszłym, jakby dopiero miało się to wydarzyć. Działania dwójki artystów na scenie uzupełniają słuchowisko, poprzez ruch pokazując emocje towarzyszące bohaterom nagrań. Na uwagę zasługuje sposób, w jaki zostały potraktowane osoby, które być może świadomie podejmują decyzję o zostawieniu wszystkiego i zaczęcia nowego życia gdzie indziej – zostało podkreślone ich poczucie niedopasowania, nieradzenia sobie z presją i oczekiwaniami, odczuwanie dojmującego smutku i desperacji, niepozwalającej nawet na myśl, że coś może się zmienić.

Teatr Krzyk w przedstawieniu pt. „Hej ty!" poruszył temat dojrzewania, wchodzenia w dorosłość i w skomplikowane relacje międzyludzkie. Dwie młode bohaterki próbują poradzić sobie ze zmianami zachodzącymi w człowieku u progu dorosłości. W bardzo ograniczonej, zamkniętej z trzech stron przestrzeni dziewczyny podejmują działania, które sprawiają wrażenie rozpaczliwych, desperackich w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące je pytania m.in. o to, kim jestem, co powinnam zrobić, co będzie dla mnie dobre. Równolegle próbują odnaleźć się w relacjach z rodziną i samymi sobą. Spektakl oparty głównie na ruchu i bezpośrednim kontakcie tworzy poruszającą metaforę związku jednostki z otoczeniem oraz wzajemnego wpływu.

Festiwal zakończył show muzyczno-cyrkowy w wykonaniu lubelskiego duetu Jemioła&Szwed. Artyści w bardzo lekkiej formie i z kabaretowym zacięciem zaprezentowali sztukę nowego cyrku oraz autorską muzykę. Siłą przedstawienia bez wątpienia był dobry humor, świetny kontakt z publicznością i profesjonalne wykonanie tych elementów, w których obaj się specjalizują. Co ciekawe, równie dobrze wyszła im zamiana, kiedy to Jakub Szwed grał na gitarze, a Łukasz Jemioła żonglował. Choć artyści twierdzili, że nie zrobili przed występem próby, a scenariuszem nawet nie zawracali sobie głowy, trudno w to uwierzyć, oglądając ich zgranie i chemię na scenie. Takie zamknięcie „Kontestacji" – dowcipnie i z przymrużeniem oka – było chwilą wytchnienia po trudnych tematach podejmowanych przez pozostałe grupy teatralne. Tegoroczna edycja nie pozostawia wątpliwości: teatr studencki ma coś do powiedzenia, niekoniecznie przyjemnego czy w nurcie ogólnie przyjętej narracji, i stanowi potrzebną młodym ludziom platformę do wymiany poglądów i wyrażania swojego zdania.

Ewa Jemioł
Dziennik Teatralny Lublin
10 czerwca 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia