Teatr musi być wrogiem

rozmowa z Bartoszem Szydłowskim

Rozmowa Z BARTOSZEM SZYDŁOWSKIM, dyrektorem Łaźni Nowej, o 5-leciu instytucji, obecności w Nowej Hucie i teatrze, którego największym wrogiem jest... teatr

To jubileusz teatru Łaźnia Nowa - 5 lat działalności jako instytucji kultury miasta Krakowa. Do tego dochodzi ponowne otwarcie, po gruntownym remoncie. W tym czasie waszym naczelnym hasłem było "dbanie o higienę myślenia". Udało się?

- Staram się unikać odpowiedzi na takie pytania. Praca w teatrze to poligon poszukiwań, wyzwań, ponoszenia ryzyka. Można powiedzieć, że jeśli wciąż ma się na nie ochotę, to czas poświęcony scenie jest czasem udanym. A my wciąż mamy energię do działania, pasję i lawinę pomysłów.

- Skromność skromnością, ale przypomnijmy - festiwale "Boska Komedia" i "Genius Loci", do tego kilka pamiętnych spektakli. I coraz liczniejsze grono stałych widzów.

- Możemy jeszcze powyliczać: około 30 nagród teatralnych, uczestnictwo w festiwalach od Korei Południowej i Singapuru po Europę, i niemal we wszystkich polskich imprezach tego typu. A jeśli chodzi o widzów, to przyznaję, że cieszy mnie to niezmiernie, tym bardziej że często jest to publiczność, która wcale nie jest przywiązana do spektakli i teatru, a chce przychodzić właśnie do Łaźni. Udało nam się pozyskać widzów, którzy identyfikują się z konkretną przestrzenią. To największa satysfakcja.

- A może to rodzaj odwdzięczania się za wasze stałe wychodzenie poza budynek na os. Szkolnym, wprost w przestrzeń społeczną Nowej Huty?

- Pamiętajmy, że relacja w teatrze musi być relacją intensywną. To rodzaj "teatralnej ewangelizacji". Szukasz ludzi, którzy zaczynają wierzyć, że stanięcie wobec spektaklu, przed innymi, rozmowa w formie przedstawienia jest wartością. I mówię nie tylko o widzu, ale także o mieszkańcach Nowej Huty, którzy zagrali na naszej scenie. Zresztą, właśnie tworzymy zespół amatorski, już nawet prowadzimy zajęcia. Mam przekonanie, że teatr może być miejscem wspólnotowych doświadczeń. A mieszkańcy tej dzielnicy dają mi energię, wsparcie. Kiedy się z nimi spotykam, czuję, że zrobiliśmy coś dobrego dla tożsamości Nowej Huty.

- Powiedz mi w takim razie, jaka jest recepta na tak trwałe wpisanie się w dzielnicę?

- Powiem tak: przy tworzeniu przedstawień teatr musi być największym wrogiem. Jakkolwiek by to zabrzmiało. Nie należy myśleć w kategoriach teatralnych. To musi być życie, a nawet więcej. Tylko wtedy zapewniamy zastrzyk niekonwencjonalnej, świeżej energii, czegoś autentycznego.

- A jak sobie wyobrażasz teatr Łaźnia Nowa za 5 lat?

- 5 lat to za mały dystans. Myślę już o tym, jak nasz teatr będzie wyglądał za lat 30. Chcemy rozbudować społeczną stronę teatru, tworzymy rodzaj laboratorium, w którym przyglądać się będziemy Nowej Hucie i jej mieszkańcom jeszcze wnikliwiej. Oprócz mnie w ten projekt wejdą m.in. reżyser Marcin Wierzchowski czy Igor Stokfiszewski. To ma być podskórny nurt Łaźni, rzeczywiste budowanie społeczności wokół miejsca. Chcemy też wykorzystać wyremontowaną przestrzeń: więcej spotkań, koncertów, gościnnych spektakli. Marzy mi się też wielka, letnia olimpiada, nawiązująca do wzorów wychowania w duchu starożytnej Grecji, wszechstronnego, erudycyjnego, z pogranicza różnych dziedzin.

W związku z zapowiadanymi opadami deszczu i spadkiem temperatury odwołany zostaje plenerowy występ Wrocławskiego Teatru Lalek "Powrót mamuta na Aleję Róż", który miał się odbyć w niedzielę o godz. 11.

Łukasz Gazur
Dziennik Polski
18 października 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...