Teatr narracji

"Gargantua i Pantagruel" - 5. Chorzowski Teatr Ogrodowy Sztygarka

Organizatorzy Chorzowskiego Teatru Ogrodowego "Sztygarka" zadbali o różnorodność prezentowanych spektakli podczas trwającej właśnie, piątej edycji tego mini-festiwalu. I nie chodzi mi tutaj tylko o różnorodność pod względem treści, ale także tę spod znaku form teatralnych. Bo jak tu nie wspomnieć o swoistej odmienności od wszelkich teatralnych trendów spektakli Stowarzyszenia Teatralnego Badów, które w ubiegły piątek zaprezentowało "Gargantuę i Pantagruela"

Stowarzyszenie Teatralne Badów to teatr założony z inicjatywy aktora i reżysera, Piotra Bikonta, znanego również szerszej publiczności jako smakosza, znawcę kuchni, autora książek kulinarnych. O tym, że jest w Polsce taki teatr wiedziało niewielu – przynajmniej do czasu, kiedy to wpierw wystąpił w Katowicach na Letnim Ogrodzie Teatralnym, zaś tydzień później w „Sztygarce”.

„Gargantua i Pantagruel” w reżyserii Bikonta to swoisty powrót do teatru, który żywi się przede wszystkim słowem i gestem. Najważniejsza jest tutaj narracja, spod której – za pomocą aktorskiej precyzji i reżyserskiej pomysłowości – wyłania się sceniczna, teatralna, umowna opowieść. Opowieść ta ma nas zauroczyć, omotać, mamy dać się jej ponieść: wsłuchać się, uśmiać się, przemyśleć.

W stworzeniu tego rubasznego świata przełomu dwóch epok uczestniczą trzy aktorki będące równocześnie kucharkami i „opowiadaczkami”. Inscenizacja Bikonta jest silnie związana z plebejskością samego tekstu – aktorki stylizowane są na wiejskie kobiety. Pracując w kuchni lub jakiejś karczmie i lepiąc ciasto na kluski przerzucają się znanymi sobie opowieściami, które umilają im czas, skracają okres oczekiwania na wyrośnięcie ciasta, są powodem do uśmiechu i refleksji. Opowiadania są relacjonowanie z lekkością, od niechcenia jakby. Kiedy jedna z kobiet zaczyna opowieść, to druga dopowiada, trzecia zaś kończy.

Początkowo narracja jest statyczna – kobiety krzątają się wokół sprzętów, napełniają butelki, rozrabiają ciasto i przy okazji „bajają”. Z czasem jednak to oryginalne bajanie zaczyna przybierać formę przedstawieniową – narratorki zaczynają zmieniać tembr głosu, modulują go, gdy na przykład właścicielem słów staje się jakiś mężczyzna, wcielają się nawet w postaci, o których toczą opowieść określając ich gestem, pozą, elementem kostiumu.

Z tych kilku prześmiesznych, krwistych, czasem rubasznych historii układa się jedna – historia ojca i syna, Gargantui i Pantagruela – wczesnorenesansowych bohaterów, piewców prostego życia, uciech dnia codziennego, miłości i wolności. W przerwach pomiędzy opowieściami aktorki wykonują psalmy poświęcone Bogu i Maryi – ich wielogłos jest delikatny i jednocześnie wspaniały, zaś pewna metafizyczność owych pieśni wcale nie kłóci się z „cielesnością” opowiadanej historii, lecz jest tej naturalności dopełnieniem – wszak to, co niskie, potrzebuje tego, co wysokie; zaś sacrum uwidacznia się w profanum.

Spektakl w reżyserii Piotra Bikonta – mimo że „inny” niż poprzednie propozycje CHTO jest jednak dziełem dla reżysera charakterystycznym. Oglądając „Gargantuę i Pantagruela” na myśl przychodzi chociażby jego realizacja sprzed dobrych kilku lat – „Frank & Sztajn”, komedia na dwóch aktorów, wieszak i zapalniczkę. Znaczy to, że reżyser bardzo dobrze czuje się w małych formach scenicznych, gdzie za podstawę służy mu przede wszystkim tekst i to co można z niego „wyciągnąć”, pokazać poprzez ciało, powiedzieć tak, żeby wszyscy słuchali z zapartym tchem. I taki teatr mu się udaje!

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
19 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia