Teatr? Nie za wysokie progi?

Rozmowa z Joanną Tabaką

W teatrze się sprawdza dwuwładza: dyrektor zarządzający i dyrektor artystyczny. Jeden dba o finanse, drugi o poziom artystyczny. Jeden pilnuje, żeby drugi nie zadłużył sceny, jak to się zdarzyło we Wrocławiu. Niestety, brakuje ludzi mocnych w zarządzaniu zespołem i jednocześnie mających narzędzia do rozwijania publiczności.

Z Joanną Tabaką, specjalistką ds. rozwoju publiczności, autorką bloga "Widok na widownię" rozmawia Katarzyna Bogucka z Ekspressu Bydgoskiego.

Katarzyna Bogucka: Jak zaspokaja się oczekiwania publiczności? Czy teatr zawsze powinien to robić?

Joanna Tabaka: - Trudna sprawa. W swojej pracy zmagałam się niejednokrotnie z problemem zbyt niskiej świadomości wagi udostępniania instytucji kultury użytkownikom. Z reguły nie chodziło tylko o problemy formalne, tzn. o cenę biletów czy o późne godziny grania spektakli. Instytucje kultury borykają się z problemami finansowymi. Trzeba zaspokajać własne ambicje artystyczne, zaciekawić ludzi i wciąż pamiętać o tym, że instytucja musi być rentowna. Duża odpowiedzialność. Tymczasem z powodu braku pieniędzy obniża się niekiedy poziom, kurczy się przestrzeń na eksperyment. A teatr potrzebuje innowacyjności, musi przerabiać tematy, nierzadko trudne, które są treścią codziennego życia. Z drugiej strony, mamy teatr mieszczański, popularny, nierzadko oceniany negatywnie, ponieważ nie odpowiada ambicjom twórców. Teatr mieszczański jest formą łatwiejszą, przyjemniejszą, lżejszą. Gdy patrzymy z perspektywy publiczności, widownia ma prawo i do teatru eksperymentalnego, i do mieszczańskiego.

Dlaczego różnorodność jest tak ważna?

- Polecam hermetycznym instytucjom, żeby miksowały tematykę, formę. Jeśli proponują zbyt trudny repertuar, niech też proponują działania animacyjne, edukacyjne, np. dla nauczycieli, które obniżałyby próg wejścia i zrozumienie tego przekazu. Jestem za edukacją, za animacją i za badaniem oczekiwań publiczności. Głośno było o pewnym mieście, bodajże o Szydłowcu, które wydało ogromne pieniądze na organizację festynu z okazji 590-lecia miasta, zapraszając ludzi na festyn z Norbim w roli głównej. Prawie nikt nie przyszedł.

Czego zabrakło?

- Diagnozy potrzeb mieszkańców, wyjaśnienia, co jest ważne, co potrzebne i dlaczego. Kolejna sprawa. Bardzo często twórcy ambitni, czemu się w zasadzie nie dziwię, boją się zubożenia przekazu, obniżenia poziomu. Niestety, bariera w dostępie i niezrozumienie przez widzów leży dość często po ich stronie. Jest problem komunikacji na linii: ekspert - nowicjusz. Ktoś, kto jest bardzo mocny w jakiejś dziedzinie, przestaje rozumieć kogoś, kto jest na innym poziomie. Pojawia się też tzw. przemoc symboliczna, ukryta i pogarda wobec ludzi nie będących uczestnikami kultury, którzy niekiedy pochodzą z rodzin wykluczonych i nie mieli dostępu do kultury, nie mają też wyrobionego nawyku korzystania z kultury. Podsumowując: jeśli w mieście jest jeden teatr, to zalecałabym szukać porozumienia i obniżenie progu wejścia, co otworzy teatr na zwyczajnych ludzi.

Właśnie trwają wybory dyrektora bydgoskiego teatru. Nie jest łatwo...

- Kultura jest, niestety, upolityczniona, chociaż te dwie wartości nie idą w parze. Widzę brak standardów rozwoju publiczności, standardów zarządzania instytucjami kultury. W teatrze się sprawdza dwuwładza: dyrektor zarządzający i dyrektor artystyczny. Jeden dba o finanse, drugi o poziom artystyczny. Jeden pilnuje, żeby drugi nie zadłużył sceny, jak to się zdarzyło we Wrocławiu. Niestety, brakuje ludzi mocnych w zarządzaniu zespołem i jednocześnie mających narzędzia do rozwijania publiczności. Gdy po konkursie pojawi się nowa osoba, a zespół będzie trwać przy starym dyrektorze, może dojść do niszczącego konfliktu, jak to pokazują przykłady innych polskich teatrów. Tracą na tym sporze i artyści, i publiczność. Pierwsze lata pracy "nowego" będą trudne. Będzie zwalnianie, zatrudnianie, czas przestoju, chaosu, frustracji. Może wystarczy uświadomić obecnemu dyrektorowi, ale i zespołowi, ważność rozwoju publiczności, słuchania jej głosu? Cenne będzie uruchomienie pokładów empatii, pokazanie, że ambitny teatr może obniżyć próg wejścia i zaprosić do siebie szersze grono. Miasto powinno kreować politykę kulturalną, rozmawiać z mieszkańcami o ich potrzebach kulturalnych.

Katarzyna Bogucka
Express Bydgoski
22 marca 2017

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...