Teatr nowoczesnego przekazu

"Wojny, których nie przeżyłam" - reż. Weronika Szczawińska - Teatr Polski w Bydgoszczy

Jak wyglądają wojny pokazane z perspektywy ludzi, których one bezpośrednio nie dotyczą? Obserwowane z wygodnych foteli przed telewizorami filmy, reportaże prezentujące konflikty zbrojne odległe o tysiące kilometrów, dziesiątki lat od bezpiecznego "tu i teraz"?

Na ile ci, którzy wojen nie przeżyli mogą uzurpować sobie prawo do wypowiadania się na ich temat, do inwigilowania ich metodami reporterskimi czy naukowymi; oglądając obrazy wojen na ekranach, mówić o empatii, współodczuwaniu z ich ofiarami?

Stworzony w spektaklu przez Agnieszkę Jakimiak i Weronikę Szczawińską Instytut Badań Wojen Nieprzeżytych to karykatura rozmaitych komisji światowych czy europejskich, powołanych do badania i opisywania zdarzeń, których ocenić i zdefiniować nie są w stanie, bo one są niewyrażalne. Takie próby są niedorzeczne.

Nasuwa się tu skojarzenie z książką Jenny Nordberg "Chłopczyce z Kabulu", gdzie jeden z rozdziałów poświęcony jest specjalistom z amerykańskich instytutów, którzy pod pozorem opracowywania projektów naukowych, a w istocie gwoli czerpania korzyści finansowych, starają się wprowadzić do Afganistanu obcy jego mieszkańcom porządek, zasady dalekie tubylczym tradycjom.

Na Małej scenie TP sześcioro badaczy, poprzez performatywne działania, pokazuje, jak dalece złudne są nasze wyobrażenia o wojnach powzięte na podstawie filmów czy reportaży telewizyjnych. Oprócz odwołań do takich obrazów jak "Women in dark Times" Jacqueline Rose czy "W krainie miodu i krwi" Angeliny Joli, można dopatrzeć się też zbieżności z powieścią Mary Roach "Bzyk. Pasjonujące zespolenie nauki i seksu". Postaci działające w Departamencie Spraw Skrupulatnych zajmują się m.in. badaniem spraw wstydliwych. Z jednej strony opowiadają o tragedii kobiet w świecie wojny, z drugiej pozwalają wątpić w sensowność prowadzenia badań, które niczemu właściwie nie służą.

Okazuje się też, że emocje ludzi bezpośrednio uczestniczących w wojnie, zawłaszczane są przez aktorów i przekazywane widzom już w wersji przetworzonej. Widzowie zaś wybierają z tych obrazów to, co akurat dla nich jest ważne, pomijając często to, co naprawdę istotne. W efekcie więc powstaje obraz kompletnie zdeformowany. Opowiada nam o tym zjawisku aktor - performer, dokonując kolejnej kreacji wojennego bohatera, którego bardzo indywidualnie odbierają z kolei poszczególni widzowie. Czy tak wielokrotnie zsubiektywizowanemu obrazowi czy słowu można zaufać?

Mieszkający od kilku lat w Polsce nowozelandzki scenograf i kostiumolog Daniel Malone, wpisując sceniczne zdarzenia w monochromatyczne tło, wyposażył scenę w rozmaitych kształtów bryły geometryczne, do których aktorzy w zaskakujący sposób dostrajają swe ciała, przydając im sensów i znaczeń według własnych wyobrażeń i wizji. Zabawnie zaprojektowane w bieli i słodkich pastelach kostiumy są kontaminacją laboratoryjnych kitli z mundurami wojskowymi.

Domeną estetyczną tego przedstawienia, jak to ostatnio często w Teatrze Polskim bywa, jest warstwa brzmieniowa. I nie dotyczy to tylko kolejnej ciekawej ścieżki dźwiękowej, w tym przypadku Krzysztofa Kaliskiego, która nie stanowi w spektaklu tła, ale pobrzmiewającymi w niej groteskowymi nutami, absurdem czy ironią, jak gdyby prowokuje sceniczne sytuacje. Dotyczy to też i samych głosów postaci; niezwykle interesująco dobranych, a można nawet powiedzieć - przeciwstawionych sobie, bo zróżnicowanych brzmieniowo, o ciekawych, oryginalnych barwach. Wydaje się, jakby wypowiadane treści i sytuacje aranżowane były specjalnie dla głosów. Maciej Pesta np., przywołując w wyobraźni widzów obraz,y zdaje się też wypełniać otaczający ich w tym momencie mrok aksamitem swego głosu, muskać nim ich twarze, otulać ramiona Mocny, jasny głos Piotra Wawera jr. dobitnie brzmi w relacjonujących zdarzenia monologach. Charakterystyczna, delikatna chrypka Marty Malikowskiej idealnie przystaje do postaci dziewczyny ciałem zarabiającej na wojnie. Nie bez powodu więc, wchodząc na scenę, aktorzy dostrajają swoje głosy do elektronicznych przekaźników dźwięku.

Ale wykonawcy imponują też swoją fizycznością. Nieprawdopodobnie sprawni, znakomicie grają nie tylko twarzą, mimiką, ale i mięśniami, jak np. Sonia Roszczuk, Marta Malikowska, Maciej Pesta. Ileż treści przekazują nam ich ciała! Jakież dają widzom możliwości odczytywania sensów! Ruch sceniczny Agaty Maszkiewicz te indywidualne działania komponuje w doskonale zgraną całość.

To niezwykle ciekawy spektakl performatywny, w którym słowo, obraz i dźwięk komponują się w oryginalną piramidę symboli, dając widzowi szansę na własną interpretację wymowy tak całego zdarzenia artystycznego, jak i poszczególnych jego elementów. Anita Nowak

(Recenzja emitowana na antenie Polskiego Radia PiK 27 września 2015 w Śniadaniu z Muzami)

Anita Nowak
Teatr dla Was
1 października 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia