Teatr Porywacze Ciał - "OUN"

17. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta

Sala 102 CK Zamek. Premiera w ramach festiwalu Malta

Przyznam, że najeżyłam się sceptycznie, kiedy Katarzyna Pawłowska, witająca widzów wchodzących do sali w zamku, zaczęła przemawiać metatekstem: o tym, jak to miło nas widzieć, jak to ona - artystka - się denerwuje, i że możemy jeść, fotografować, żeby było przyjemnie jak na herbatce. Tak się rozpoczął spektakl "OUN" ("Obwodowy Układ Nerwowy") Teatru Porywacze Ciał. Szykowała się sesja autoterapeutyczna dla sfrustrowanej artystki, czyli wywlekanie wnętrzności emocjonalnych nie wiadomo czemu służące. Ale przyjemnie się rozczarowałam. 

Owszem, był to monodram autoterapeutyczny, były emocjonalne bebechy. Ale doprawione zdrową dawką ironii, sprowadzane co i rusz do absurdu za pomocą dziwnych rekwizytów w jeszcze dziwniejszych układach (roślinki w butelkach, kiczowata Calineczka na baterie, ekwipunek nurka-amatora). Były to rekwizyty z muzeum, czy raczej śmietniska wyobraźni, wspomnień, traum, fobii. Bohaterka wyrzucała z siebie lęki przed byciem w grupie dziewczyn plotkujących o chłopakach i kosmetykach. Sugestywnie komunikowała swój uraz do pełnych okrucieństwa bajek. Energia w tym spektaklu pulsowała mocno (swoją drogą motyw "przepływu energii" między artystką a publicznością też był przedmiotem terapeutyczno-ironicznej obróbki). Sesja terapeutyczna zakończyła się metaforą dążenia ku światłu - tu nastąpiła eskalacja groteski, gdy aktorka próbowała wpełznąć w za mały tunel foliowy, brudząc niemiłosiernie ziemią białą sukienkę, rozmazując głupawy makijaż. Na koniec stwierdziła, że nie do światła się przebiła, lecz do lampy. 

Sama się pogubiła w rekwizytach, symbolach, w wyobraźni. Po czym podziękowała wszystkim za "miłe" spotkanie. Czyli nie trzeba brać zbyt poważnie - siebie, teatru, całego tego zgiełku. Na szczęście.

Jolanta Brózda
Gazeta Wyborcza Poznan
28 czerwca 2007

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia