Teatr Szekspirowski: fakty, donosy i przekłamania

odpowiedź na na tekst Tomasza Korzeniowskiego

Projekt teatru szekspirowskiego w Gdańsku stał się przedmiotem bezpardonowych ataków ze strony niewielkiej grupy ludzi. Poziom tych ataków nie pozwalał na podjęcie merytorycznej dyskusji, a podjęte przeze mnie próby porozumienia spełzły na niczym, gdyż zostały niecnie wykorzystane jako okazja do kolejnego pokazania się w mediach.

Miara przebrała się jednak, kiedy nasi adwersarze zaczęli torpedować projekt podczas procedur administracyjnych, podając nieprawdziwe informacje do Ministerstwa, a także, ostatnio, w sądzie administracyjnym. Pomimo przegranej rozprawy sądowej nadal w błąd wprowadzają opinię publiczną. Dlatego postanowiłem skorzystać z zaproszenia "Polski Dziennika Bałtyckiego" i naświetlić tło całej sprawy. 

Fakty 

Niezwykły rozdział w dziejach kultury Gdańska zaczyna się ok. 1600 r., kiedy zawitali tu po raz pierwszy aktorzy angielscy. To właśnie Anglicy przez ponad pół wieku nadawali ton życiu teatralnemu w Gdańsku. Jeszcze za życia Szekspira grano tu jego sztuki. W sumie mamy 25 udokumentowanych wizyt. Ok. 1611 r., dowiadujemy się, że aktorzy występowali w gdańskiej Szkole Fechtunku. I od tego czasu regularnie tam występują. Najważniejsze źródło ikonograficzne to rycina Petera Willera z ok. 1660 r. Z innych dokumentów dowiadujemy się, że Szkołę rozebrano i w tym samym miejscu w 1741 r. wzniesiono nowy, znacznie większy teatr, zwany Komoedienhaus, który odnaleźć można na wielu późniejszych mapach. Rozebrano go na pocz. XIX w., a okolicę szczelnie zabudowano; tuż obok postawiono synagogę, a także jakąś fabryczkę, widoczną na zdjęciu lotniczym sprzed wojny. Jerzy Michalak opublikował dokumenty świadczące o tym, że obiekt widoczny na rycinie Willera powstał w 1635 r., a jego architektem był słynny Jacob van dem Block (interpretacja owych źródeł przez Michalaka budzi jednak wiele obiekcji). Znaczyć by to mogło, że pierwsza Szkoła Fechtunku z 1611 nie musiała koniecznie stać w tym samym miejscu. Choć mogła. W każdym razie Anglicy, również i po1635 r., praktycznie w każdej suplice proszą o zgodę na występy właśnie w Szkole Fechtunku, czyli tej widocznej na rycinie Willera. Nie ulega zatem najmniejszej wątpliwości, że obszar za murami Głównego Miasta przez blisko dwieście lat związany był z działalnością teatralną, a od samego początku ważną rolę odegrali w nim aktorzy angielscy. Do tej tradycji nawiązujemy. 

W 1991 r. powstała Fundacja Theatrum Gedanense, która za cel postawiła sobie budowę teatru w historycznym miejscu, dziś mocno zaniedbanym (dawna zabudowa zniknęła pod bombami w 1945). W ciągu lat działalności udało się pozyskać przychylność władz, a co najważniejsze - mieszkańców. Od 1993 r. Fundacja zaczęła organizować Gdańskie Dni Szekspirowskie, przekształcone później w Festiwal. W ciągu 12 edycji pokazano dotąd ponad sto inscenizacji z kilkudziesięciu krajów. Inicjatywę budowy teatru popiera nie tylko środowisko artystyczne, ale i naukowe, w tym i wiele ogólnopolskich towarzystw, oraz - najważniejsze - młodzież (w działaniach edukacyjnych każdego roku bierze udział kilka tysięcy młodych ludzi). Wzbudza ogromne zainteresowanie w kraju i za granicą. Stanowi znakomitą wizytówkę miasta. 

W 2004 r. ogłosiliśmy międzynarodowy konkurs architektoniczny. Zgłosiło się kilkadziesiąt zespołów z wielu krajów. Do jury zaprosiliśmy wybitnych twórców z kraju i zagranicy, w tym Andrzeja Wajdę i Gaetano Pesce. Ekspertyzę konserwatorską zapewnił dr Marcin Gawlicki, doświadczony, wieloletni Konserwator Wojewódzki w Gdańsku (odkrywca fundamentów teatru!). Jury było jednomyślne: za najbardziej oryginalny, ba, wybitny w skali światowej, uznano projekt autorstwa prof. Renato Rizziego z Wenecji. Jest to przykład nowego podejścia do "rekonstrukcji": Rizzi zaprojektował rodzaj architektonicznej "szkatuły" na precjoza, z otwieranym wiekiem (czyli dachem), pod którym umieścił "skarb" - drewniany, delikatny teatr w tradycji XVII wieku. Projekt jednych zachwyca, innych mniej; jeszcze inni go krytykują. Jak zawsze, gdy mamy do czynienia z dziełem nietuzinkowym, wykraczającym poza szablony myślowe i estetyczne. 

Donosy i przekłamania 

Po zakończeniu konkursu wszczęliśmy dalsze procedury administracyjne. Miasto dodało nam gruntu (ze znaczną bonifikatą), zmieniono także plan zagospodarowania przestrzennego, uzgodniony z Konserwatorem Wojewódzkim i wyłożony do publicznego oglądu. Każdy mógł się z nim zapoznać i zgłosić swoje uwagi, a nawet protesty. Nikt nie zaprotestował, a był czas ku temu, więc - po odbyciu wielu publicznych prezentacji i dyskusji - ruszyliśmy dalej z pracami projektowymi. Warto też podkreślić, że od początku nie nastawialiśmy się na wierną rekonstrukcję: w drewnianym teatrze bez zaplecza technicznego, sanitarnego, świateł i techniki, bez garderób itd. nikt nie chciałby grać, nie mówiąc już o tym, że z konieczności byłby to teatr sezonowy. Dzisiejszy teatr to bardzo skomplikowana budowla, tym bardziej, że oprócz sceny elżbietańskiej będzie w nim także scena włoska, tzw. pudełkowa oraz scena "centralna", którą widzowie otaczają ze wszystkich stron. Takiego teatru nie ma nigdzie na świecie, zarówno pod względem niezwykłej genezy, jak i nadanego mu kształtu architektonicznego i rozwiązania funkcjonalnego. Miasto będzie z niego dumne. Będzie ważnym centrum działań artystycznych i edukacyjnych. Wielką atrakcją turystyczną, a jednym z magnesów bez wątpienia będzie otwierany dach. 

Gotowy projekt budowlany uzyskał tzw. uzgodnienie z Konserwatorem Wojewódzkim. I wtedy w jego urzędzie zarejestrował się jako strona w procedurze administracyjnej Gdański Oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, który od tej pory stara się storpedować naszą inicjatywę, a naszym głównym prześladowcą stał się jego prezes, mgr Tomasz Korzeniowski. Jego zarzuty sprowadzić można do tego, że nasz teatr jest gabarytowo za duży i zasłaniać będzie fragment murów. Przypomnę: projekt został wykonany po zatwierdzeniu planu zagospodarowania przestrzennego, a Konserwator Wojewódzki nie stwierdził żadnych naruszeń gabarytowych czy innych. Skargę do Ministerstwa Kultury odrzucono jako bezzasadną. Skargę do Sądu Administracyjnego też odrzucono. Gabaryty teatru nie wynikają z kaprysu architekta, lecz z wymogów technicznych i funkcjonalnych teatru. Natomiast Szkoła Fechtunku, o wymiarach całkowicie zgodnych z historycznymi, jest umieszczona wewnątrz architektonicznej "szkatuły". 

W tym czasie pan Korzeniowski usiłuje stworzyć front społeczny i medialny, który wspomógłby go w działaniach. Na próżno: z autorytetów naukowych chyba nikt go nie poparł, a do nagonki dołączył tylko "Nasz Dziennik" i tygodnik "Nie". Ale opinia publiczna jest stale wprowadzana w błąd. Nie dowie się od pana Korzeniowskiego, że jest właścicielem firmy konserwatorskiej, która oferuje swoje usługi inwestorom. A jest to sytuacja z gruntu dwuznaczna. Dzięki atakom na teatr, pojawia się w mediach (wg naszych obliczeń blisko 30 razy!). Gra rolę bojownika o dobro miasta. Sieje strach, podważa kompetencje urzędników i włodarzy miasta, co rusz składa donosy w prokuraturze. 

W 2008 r. powstała instytucja kultury, Gdański Teatr Szekspirowski, wspierana przez oba samorządy. Wygraliśmy konkurs na dofinansowanie europejskie (ponad 50 mln!), archeolodzy kończą badania, architekci projekt wykonawczy, Andrzej Wajda z setką swoich aktorów szykuje wielkie wydarzenie szekspirowskie na Długim Targu w dniu wmurowania kamienia węgielnego, otworzyliśmy Teatr w Oknie, Festiwal Szekspirowski rośnie z roku na rok, ruszyły nowe programy edukacyjne dla nauczycieli i młodzieży. Nasz prześladowca czasu nie marnuje. Nie wystarcza mu, że zaskarżył nas do Ministerstwa, a potem podał Ministerstwo do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, pisze jeszcze donosy, w tym także osobiście do członków komitetu obradującego w Gdańsku w sprawie wpisania niektórych obiektów na listę UNESCO. Bardzo chciał wziąć udział w obradach, ale go nie dopuszczono; pozostały więc tylko donosy na nas, na urzędników i na władze Gdańska. Sporządził ilustracje - fotomontaże, które przesyła do mediów, do Ministerstwa, a nawet do sądu. Jak wykazała specjalistyczna ekspertyza, jest to niezdarna, a przy tym tendencyjna ikonograficzna manipulacja: dla uzyskania pożądanego efektu podniósł nasz teatr o ok. osiem metrów nad ziemię, by pokazać, jak bardzo zasłania zrekonstruowane po wojnie mury. W skardze przesłanej do Ministerstwa, a potem, po jej odrzuceniu, do sądu (WSA) w Warszawie, podaje fałszywe dane dotyczące lokalizacji teatru i jego gabarytów. Pisze, m.in., że teatr jest oddalony o sześć metrów od murów, podczas gdy metrów jest - bagatela - trzydzieści (powstanie tam ulica, chodniki, każdy może do woli podziwiać mury, a także - z tarasów teatru - panoramę Gdańska). 

Przyszłość 

Wśród osób tworzących wspomniany komitet jest prof. dr hab. Aleksander Bohm, najwyższej klasy specjalista od architektury krajobrazu. To również do niego Korzeniowski składa donos, licząc na poparcie niepodważalnego autorytetu. Tak się składa, że Profesor jest autorem ekspertyzy dotyczącej tego wszystkiego, o co się nas oskarża. W rzeczowym, naukowym wywodzie prof. Bohm zbija po kolei wszystkie punkty skargi Korzeniowskiego, po czym stwierdza jednoznacznie, że nie ma ona żadnych podstaw merytorycznych, a nasz projekt to "propozycja udana z punktu widzenia wartości krajobrazu kulturowego". Osobna ekspertyza udowadnia przekłamania ilustracji spreparowanej przez Korzeniowskiego. Zarzuty natury prawnej Sąd odrzucił jako bezzasadne. Ale nasz prześladowca nie daje za wygraną. Pisze kolejne donosy i pomówienia. A my robimy swoje. Bo Gdańska przywłaszczać nie można.

Jerzy Limon
POLSKA Dziennik Bałtycki
1 czerwca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...