Teatr tańca bez tańca

"My song... " - reż.Mihai Mihalcea - Śląski Teatr Tańca w Bytomiu

Śląski Teatr Tańca kazał czekać aż rok na nową premierę. W końcu odbyła się, a jej twórcą jest rumuński choreograf Mihai Mihalcea. Spektaklem pt. "My song, best shoes, the cake, first flight, my friends, the passport, and the work I do " zaskoczył wszystkich tych, którzy spodziewali się teatru tańca w czystej postaci

Bo bez wątpienia nie był to teatr tańca. Mihalcea harmonijnie połączył tu po prostu improwizacje wszystkich aktorów. W rezultacie powstał bardzo osobisty i odważny w prezentowaniu fascynacji, obaw i pragnień wszystkich tancerzy spektakl. Bo aktorzy odgrywają siebie samych. Korina Kordova jest Koriną Kordovą, Sylwia Hefczyńska gra Sylwię Hefczyńską itd.

W "My song, best shoes..." Mihalcea analizuje zachowania ludzi tworzących zbiorowość. Poddaje je ostrej krytyce, ukazując rozpad relacji międzyludzkich. Sytuacja ostateczna, jaką jest niespodziewane samobójstwo jednej z postaci (Agnieszka Doberska - jedna z czworga debiutujących w Śląskim Teatrze Tańca), wyzwala tłumioną dotychczas naturalność zachowań. Z tym tylko, że jest ona makabreską i groteskową błazenadą.

To bardzo surowy osąd. Jednak nie o krytykę społeczeństwa tu chodzi, ale o realizację innej idei. Spektakl opowiada przede wszystkim o sprawach, które są ściśle związane z teatrem. Pobrzmiewają w nim echa myśli Szekspira: świat jest teatrem, aktorami ludzie. Tyle że człowiek nigdy nie przekona się, co czuje ktoś inny, dopóki tym innym się nie stanie. Choreograf sprowadza życie do metafory i także niektóre przedmioty nabierają znaczenia symbolicznego. Wykorzystywane rekwizyty - od sprzętu technicznego po pluszowe misie czy lalkę - umieszczają akcję nie tylko w teraźniejszości, ale też odnoszą się do wspomnień postaci.

Różnorodna muzyka tworzy niemal piknikowy nastrój, ale jednocześnie jest to spokój, który zapowiada nastanie pewnego nieporządku. Na pierwszy plan wysuwają się wtedy natrętne, drapieżne recytacje dziecięcej poezji w wykonaniu Sylwii Hefczyńskiej-Lewandowskiej. W ten sposób tancerka uzupełnia przestrzeń o niezbędny niepokój.

Mihalcea stworzył spektakl ironiczny, surowy w wymowie, a przede wszystkim przewrotny. Gra z widzem i oszukuje go, bawi się konwencją. Będą rozczarowani ci, którzy spodziewali się teatru tańca. Inni, pragnący intelektualnej przyjemności, nie powinni być zawiedzeni.

Alan Misiewicz
Gazeta Wyborcza Katowice
7 lipca 2009
Portrety
Mihai Mihalcea

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...