Teatr to twardy fach

Molestowanie i mobbing w "Gardzienicach". Jest odpowiedź. "Teatr to twardy fach"

- Zastosował rękoczyny, a potem zamknął mnie na kilka dni w swoim pokoju - relacjonuje ukraińska artystka, Mariana Sadovska, informując o przemocy, jakiej miał dopuszczać się dyrektor Ośrodka Praktyk Teatralnych "Gardzienice", Włodzimierz Staniewski.

O mobbingu i molestowaniu mówią też inne kobiety. Na doniesienia reaguje Mariusz Gołaj, aktor z pierwszej ekipy "Gardzienic". - Biorą na siebie rolę "suk zemsty" - stwierdza, nazywając oskarżenia "próbą zamachu".

"Gardzienice". Molestowanie w teatrze. Jest odpowiedź. "To twardy fach"

- Dyrektor i założyciel jednego z najsłynniejszych teatrów alternatywnych w Polsce - Włodzimierz Staniewski - został oskarżony o mobbing i molestowanie seksualne
- Staniewski miał stosować przemoc fizyczną i psychiczną, a także proponować współpracowniczce seks w swoim gabinecie
- Do oskarżeń formułowanych przez aktorki i współpracowniczki "Gardzienic" odniósł się aktor, Mariusz Gołaj
- Teatr to jest twardy fach - podkreśla, nazywając doniesienia "uknutą akcją" - Biorą naraz na siebie rolę Erynii, "suk zemsty" - komentuje zachowanie swoich scenicznych partnerów i partnerek

Jak informowaliśmy ostatnio, po artykule "Gazety Wyborczej" Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie, Agnieszka Kępka, zapowiedziała wszczęcie śledztwa w sprawie oskarżeń o mobbing i molestowanie wobec Włodzimierza Staniewskiego, dyrektora, reżysera i założyciela Ośrodka Praktyk Teatralnych "Gardzienice", jednego z najsłynniejszych teatrów alternatywnych w Polsce.

Dyrektor "Gardzienic" oskarżony o molestowanie. "Jestem zszokowany"

Teraz do doniesień odniósł się aktor z pierwszego zespołu Ośrodka Praktyk Teatralnych "Gardzienice", Mariusz Gołaj.

Na oficjalnej stronie "Gardzienic" ukazał się tekst zatytułowany "List do redakcji Gazety Wyborczej", w którym doniesienia kobiet, które miały być krzywdzone przez Staniewskiego, zostają nazwane "próbą zamachu" i "uknutą akcją". - Jestem zszokowany - podkreśla na wstępie Gołaj.

- Partnerzy sceny i wydawało się przyjaciele, z którymi dzieliło się "role", którym poświęciło się lata pracy, którzy z nami kwitli - teatralnie i życiowo - w Gardzienicach odnaleźli dom, odnosili sukcesy, otrzymywali nagrody, zjeździli świat, występowali na wielkich festiwalach, byli wydawało się "spełnieni" – biorą naraz na siebie rolę Erynii, "suk zemsty", żeby zdeprecjonować gniazdo, przedkładając skargi i mrzonki o "nowym, lepszym świecie", o "bezstresowym teatrze", ponad trud codziennej, czterdziestoletniej pracy teatralnej - komentuje.

Dalej odwołuje się do historii pokrzywdzonej aktorki, która, jak pisze, "była najbardziej hołubioną aktorką Gardzienic". - Teatr to jest twardy fach i Mariana - wydawało się - wiedziała to doskonale. Świadomie podjęła ten trud. Lśniła w "Metamorfozach". Odeszła - nie ona jedna, przez te 40 lat. To norma w teatrze. Zresztą, za mężem, którego poznała w Gardzienicach - kwituje.

Molestowanie w "Gardzienicach"? "Najgorsza była przemoc psychiczna"

- Przemoc psychiczna była przez Staniewskiego traktowana jako metoda pracy z aktorem - powiedziała "Wyborczej" Agata Diduszko-Zyglewska, jedna z kobiet, które zdecydowały się opowiedzieć, jak traktował je założyciel legendarnych "Gardzienic".

- Dyrektor zastosował wobec mnie rękoczyny, a potem zamknął mnie na kilka dni w swoim pokoju, żeby nikt się o tym nie dowiedział i nie zobaczył moich siniaków — zdradziła natomiast ukraińska artystka Mariana Sadovska, która o nadużyciach Staniewskiego opowiedziała w maju 2020 r. na portalu Povaha.org.ua. Tekst przedrukował później "Dwutygodnik".

Z kolei z relacji reżyserki Agnieszki Błońskiej wynika, że wielu studentów, a zwłaszcza studentek, było wykorzystywanych do różnych działań w sposób, jaki nie powinien mieć miejsca w instytucji publicznej: sprzątanie, prasowanie ubrań dyrektora o pierwszej nad ranem w jego mieszkaniu, prośby o masaże pleców. — Jednak najgorsza była jawna przemoc słowna i psychiczna, która była jego metodą pracy. (...) To były teksty w rodzaju: "Nie machaj tym cycem, idiotko", "Zgól nogi", "Umyj się", które miały na celu trafienie w czuły punkt poniewieranej akurat osoby — czytamy w "Wyborczej".

Staniewski miał też składać propozycję seksu w swoim gabinecie dramaturżce Joannie Wichowskiej.

Do tej pory Włodzimierz Staniewski nie odniósł się do zarzutów.

(-)
Onet.Kultura
9 października 2020

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia