Teatr w teatrze życia

18. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek Spotkania

"Witajcie w teatrze! (...) Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest wymyślone" - w taki sposób tajemniczy głos wprowadził widzów w spektakl "Nie płacz, Anno" Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. Czy aby na pewno wszystko, co zobaczyliśmy na scenie, było nieprawdą? Czy ów dramat nie mógł mieć miejsca w rzeczywistości, nawet w naszym bliskim otoczeniu? Czy podobne nieszczęścia nie dotykają kobiet każdego dnia?

Na każdym kroku paradoks – zatarta została granica między sztuką a tym, co realne. Poznaliśmy bohaterkę – aktorkę, która ma odegrać rolę Anny, kobiety poniżanej, poniewieranej przez męża, wplątanej w błędne koło stereotypu idealnej żony i matki. Ten teatr w teatrze sprawił, iż rzeczywistość teatralna uległa podwojeniu. Kobieta prowadziła monolog Anny, wtrącając jednocześnie osobiste komentarze. Szybko została jednak upomniana przez głos reżysera dochodzący znikąd: „Nie reżyseruj, moja piękna!”

Z pierwszej części spektaklu wyłonił się obraz upadającej kobiety, aktorki zapominającej tekst, pogardzanej przez współpracowników, szukającej ukojenia w lampce wina. W części drugiej opowiedziana została historia życia Anny-bohaterki. Wykorzystane zostały do tego lalki ludzkich rozmiarów, robiące niesamowite wrażenie. Poznaliśmy babkę kobiety, wbijającą swej wnuczce „kodeks” idealnej żony; męża tyrana; siostrę, która umarła w niewyjaśnionych okolicznościach (prawdopodobnie popełniła samobójstwo) oraz córkę, której Anna przekaże schemat swego życia. Głębokie ukłony należą się Marioli Ordak-Świątkiewicz za wspaniale zagraną podwójną rolę. Spektakl trwał prawie dwie godziny, a mimo to, uwaga widza była wciąż skupiona na aktorce.

Kobiety, choć z pozoru różne, połączył ból egzystencji, tęsknota za młodością, utopijnymi marzeniami i nadziejami. U obu dało się zaobserwować naturalne mechanizmy obronne: wyparcie, negację. Jedna zaprzeczała, że nie jest alkoholiczką; druga, która była przecież bita przez swego męża, powiedziała o mężczyznach, że „oni nie są źli, a na pewno nie mój mąż”. „Wszystkie jesteśmy takie aktorki” – stwierdziła bohaterka – tworzymy teatr w teatrze naszego życia. Doskonale potwierdziła to scena, w której aktorka przebrała się za klauna, parodiowała życie Anny, maskując przy tym własne ułomności.

Spektakl spełnił misję teatru zaangażowanego, zwracając nam uwagę na tę bardzo istotną, a jednocześnie trudną część naszego życia. Temat został jednak na scenie wyczerpany i przez to właśnie – paradoksalnie – pozostają we mnie pytania i pewna ambiwalencja. Cóż my, widzowie, mamy uczynić? Co zrobić z emocjami i przemyśleniami po przedstawieniu? Zorganizować krucjatę przeciwko oprawcom? Tworzyć grupy wsparcia dla ofiar? Czy po prostu pocieszyć, mówiąc: „Nie płacz...” Przecież „nic nie jest prawdziwe”, zaś bohaterka – lecz również niejedna pokrzywdzona – sama neguje swoje problemy, a nawet swe życie. Czy spektakl poprzez swą skończoność, w pełni dopowiedzianą historię, nie może zostać błędnie wykorzystany, jako swego rodzaju usprawiedliwienie bierności najbliższego otoczenia kobiet, które dotyka taki los?

„Twoje zdanie nikogo nie obchodzi” – nie słuchajmy tego głosu. Bo, choć wiele pytań rodzi się po obejrzeniu spektaklu, to właśnie zdanie każdego z nas, drodzy Widzowie, jest w tym temacie bardzo ważne.

Michalina Młodecka
Kurier Festiwalowy XVIII MFTL "Spotkania"
29 października 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia