Teatr w temacie

8. Chorzowski Teatr Ogrodowy

Stwierdzeniem, że na ChTO sztuka nie jest genetycznie modyfikowana Naczelny Ogrodnik Sergiusz Brożek zachęcał do uczestniczenia w ósmym sezonie Chorzowskiego Teatru Ogrodowego. Na miłośników dobrego teatru czekały tu lekkie i niegłupie komedie, w sam raz na wakacyjny relaks. Tym, którzy jeszcze nie wiedzą, jak wygląda układanie repertuaru na ChTO, wyjaśniam: Naczelny Ogrodnik zaprasza spektakle, które sam obejrzał (i uznał, że nadają się do pokazania widzom w Magazynie Ciekłego Powietrza).

Brak genetycznych modyfikacji, czyli brak niepotrzebnych udziwnień i eksperymentów na teatralnej materii nie oznacza formalnej monotonii. Ósmy sezon ChTO był przede wszystkim wspólnym przeżywaniem historii, aktualnych lub uniwersalnych, realistycznych i powiązanych z absurdem (a żadne przeciwieństwa się nie wykluczały i kolejne wyznaczniki scenicznych opowieści mogły spotkać się w jednej fabule). Cechą wspólną wszystkich wydarzeń był śmiech: inteligentna rozrywka pozbawiona prymitywnych chwytów. W wakacje najlepiej przecież sprawdzają się dobry żart i wciągająca relacja. Tym tropem poszedł Sergiusz Brożek, gdy wyszukiwał letnie przedstawienia. Postawił przy tym na wysoki poziom komedii: nie było tu prostackich fars, slapsticku ani tanich zagrań z masowych produkcji. Widzowie ChTO zyskali zatem również poczucie elitarności. Nieoczekiwanie dla wielu spoiwem wydarzeń z ósmego sezonu stał się też metateatralny język: wytrącanie publiki z przeżywanej właśnie narracji to zabieg powracający niemal w każdym spektaklu. Nie psuł on jednak odbioru, przeciwnie: pozwalał jeszcze bardziej docenić teatralną rzeczywistość. Aktorzy przypominali (w ramach swoich ról), że są tylko aktorami, odtwórcami charakterów, by silniej zaangażować widzów w egzystencję postaci.

Montownię w czteroosobowym składzie udało się zaprosić do Chorzowa z prześmiewczym Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o teatrze, a boicie się zapytać. Tu żadne sceniczne świętości ocaleć nie mogły. Dostało się po równo reżyserom, aktorom, widzom i celebrytom. Konwencja WOT pozwoliła na uruchomienie różnych technik teatralnych: gra formami połączona z trafnością obserwacji to przedziwna mieszanka wybuchowa. Montownia bezlitośnie wykpiła teatralne schematy, oferując publiczności (i kolegom po fachu) krzywe lustro, bezwzględne dla wad. Aktorzy na scenę przenieśli elementy stand-upu i... prywatnej zabawy. Ku uciesze widzów rozprawili się z rozmaitymi środowiskowymi mitami, śmiejąc się także z samych siebie.

Taki wstęp kazał liczyć na kolejne atrakcje. Po Montowni chorzowskiej publiczności zaprezentowała się znana i lubiana nie tylko tutaj Aldona Jankowska z następnym swoim monodramem. W Lataj z Krystyną odbiorcy stawali się integralną częścią spektaklu. Zgromadzili się przecież, by pod przewodnictwem dzielnej byłej księgowej uratować bezbronne larwy. W satyrycznej opowieści Jankowska nie tylko znakomicie panuje nad salą: sama jest w stanie przeprowadzić wszystkich przez bardzo urozmaicone etapy życia bohaterki. Wciela się przekonująco w każdą postać i ma do opowiedzenia nietypową historię. Nietypową, bo zanurzoną także w purenonsensie. Larwy Krystyny to odskocznia od rzeczywistości lub... interpretacyjna pułapka. Sprawiły jednak, że o historii Krystyny nie da się zapomnieć.

Nie napiszę o Grażynie Bułce z perspektywy recenzenta, bo przy Poczekalni pracuję od czasu pierwszych technicznych prób. Dzięki temu zresztą wiem, że ten spektakl właśnie na ChTO osiągnął tempo i energię, jakich w półrocznej historii dotąd trochę mu brakowało. Bułka w prostej przecież opowieści operuje silnymi emocjami wyzwalanymi przez sugestywną grę aktorską. Podczas ChTO wysoką formę aktorki podsyciły jeszcze żywiołowe reakcje publiczności, co razem dało wspaniały efekt, o czym do dzisiaj przekonują nas nasi widzowie.

W Związku otwartym najpełniej można było zaobserwować zderzenie modnego mimo upływu lat motywu z teatralnymi grami. Tu przypominanie o umowności teatru służy jednocześnie zaburzaniu realności i... potwierdzaniu jej. Komedia małżeńska pozwoliła trojgu aktorów na zaprezentowanie szerokiego wachlarza umiejętności, komediowego wyczucia i celnych obserwacji autorów tekstu.

Wymarzonym finałem ChTO okazały się Sarenki przesycone czeskim humorem i licznymi niespodziankami. Odrealnieni (a zadziwiająco szczerzy w swoich intencjach) bohaterowie, ciekawa konstrukcja spektaklu oraz błyskotliwe dialogi – wszystko to złożyło się na opowieść arcyzabawną i niepowtarzalną. Tu zabawa i lekkość połączyły się z nieprzewidywalnością. Pomysły reżyserskie oraz rozwiązania fabularne Sarenek mogły widzom zaimponować.
Piotr Bukartyk, który otworzył ósmy sezon ChTO zaproponował publiczności recital mimo ograniczonej choreografii wpasowujący się w konwencję teatralnych spotkań. Jego „teatrzyki jednej piosenki" ułożyły się w wielowymiarową opowieść o tęsknotach, nadziejach i marzeniach zwykłych ludzi, tych, którzy nigdy nie zostaliby bohaterami śpiewanych treści. W koncercie nie zabrało piosenek-żartów oraz najbardziej znanych utworów Bukartyka. Muzyczno-teatralne wrażenia zapewnił także Jaromir Nohavica, tym razem z wielkiego ekranu ustawionego pod wieżą szybu „Prezydent".
Nie zapomnieliśmy i o atrakcjach dla najmłodszych widzów. Po raz trzeci odbyła się w Chorzowie (bijąc rekord frekwencyjny) Dziecinada: słowacki teatr PIKI zaprezentował Paskudarium, spektakl o nieposłusznych dzieciach i ich troskliwych rodzicach, jak co roku zachwycając aktorstwem, scenografią i dowcipem. Przybył do nas również psotny Felek w towarzystwie Władysława Aniszewskiego, znów skłonny do szaleństw i płatania figli swojemu przyjacielowi. Zresztą Felek to urodzona gwiazda sceny, kto widział, ten wie. Na koniec „małego ChTO" w tym roku wystąpił Teatr Gry i Ludzie z Takimi sobie bajeczkami, niezwykle malowniczą adaptacją opowieści Kiplinga: taki dobór repertuaru pozwolił zaznajomić maluchy z różnymi rodzajami lalek i oryginalnymi pomysłami na sceniczne historie.

Nie rozstajemy się na rok: w ramach nowego cyklu ChTO poza sezonem będziemy co pewien czas prezentować w Magazynie Ciekłego Powietrza kolejne ciekawe spektakle. Najbliższy już 27 września o godzinie 17:30 – to Diabelski młyn Teatru Bez Sceny, w związku z Metropolitalną Nocą Teatrów.

 

Izabela Mikrut
Sztajgerowy Cajtung
11 września 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...