Teatr + Warszawa = Warszawskie Spotkania Teatralne

rozmowa z Maciejem Nowakiem

Przed nami teatralny maraton - przegląd spektakli głośnych, interesujących, budzących kontrowersje. Na początek - 11 kwietnia paryski "Tramwaj" Krzysztofa Warlikowskiego z Isabelle Huppert i Andrzejem Chyrą. Na zakończenie - 28 kwietnia - moskiewskie "Biesy" Andrzeja Wajdy.

Nie mniejszym zainteresowaniem cieszą się: krakowska "Trylogia" Jana Klaty, opolski "Płatonow" Mai Kleczewskiej i wreszcie dodany do programu w ostatniej chwili "Fantazy" z Gdyni w reżyserii Piotra Cieplaka. Nowością festiwalu są Małe Warszawskie Spotkania Teatralne, czyli propozycje dla dzieci i młodzieży.

Rozmowa z Maciejem Nowakiem, dyrektorem festiwalu

Dorota Wyżyńska: Podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych po każdym spektaklu będziemy mogli SMS-em wysłać krótką recenzję. To nowość tegorocznej edycji. A co ty byś napisał w swoim SMS-ie do widzów przed rozpoczęciem festiwalu?

Maciej Nowak: :)WST(: czyli - zgodnie z kodem esemesowym - widzimy się na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych!

Jakie wnioski wyciągnęliście po dwóch poprzednich edycjach przygotowanych przez Instytut Teatralny? Co jeszcze nie jest doskonałe? Co chcecie zmienić?

- Niestety, Warszawa ciągle nie ma swojego teatru festiwalowego, w związku z czym organizacja takiej imprezy jak Warszawskie Spotkania Teatralne oznacza ingerencję w plany artystyczne innych teatrów. Inna sprawa, że teatry, które zwykle działają mało aktywnie, akurat w czasie Spotkań nagle się aktywizują. Ale to może dobry odruch? Sceny festiwalowe działają w Berlinie i Moskwie, Warszawie też jest niezbędna. Wobec jej braku uważam, że nasz festiwal ciągle nie może w pełni zaspokoić potrzeb publiczności. Gramy za mało i w zbyt małych salach. Choć z drugiej strony postęp widać. Dwa lata temu mieliśmy ok. 8 tys. widzów, rok temu - 10 tys., a w tym zamierzamy sprzedać 13 tys. biletów. Wielkie festiwale europejskie potrafią wszak zgromadzić ok. 40-50 tys. widzów. To, z czego jesteśmy coraz bardziej zadowoleni, to przegląd dla gości zagranicznych, tzw. Polish Showcase. W tym roku weźmie w nim udział ponad 100 krytyków i organizatorów festiwali z całego świata. To więcej, niż akredytuje się na festiwalu Złota Maska w Moskwie, porównywalnie z tym, co dzieje się na Berlińskich Spotkaniach Teatralnych. Nasz teatr naprawdę budzi wielkie zainteresowanie w świecie.

Festiwal otworzy paryski "Tramwaj" Krzysztofa Warlikowskiego, zakończą moskiewskie "Biesy" Andrzeja Wajdy. Ta klamra nie jest przypadkowa?

- Przy tworzeniu kalendarza tak wielkiej imprezy trzeba wziąć pod uwagę dziesiątki uwarunkowań i zobowiązań wszystkich partnerów. W zasadzie nie da się teatrom narzucić terminów, ale tym razem los nam sprzyjał. Ujęcie całego programu między ,,dwóch na słońcach swych przeciwnych - bogi\'\' jest efektowne i symboliczne. Mistrz XX-wiecznego teatru przekazuje pałeczkę artyście, który poprowadzi nasz teatr przez kolejne dziesięciolecia XXI wieku.

W tym roku bardzo licznie obecne są na festiwalu kobiety reżyserki. Swoje przedstawienia pokażą m.in: Maja Kleczewska, Agnieszka Olsten, Barbara Wysocka. Widzisz jakiś wspólny mianownik w ich pracach?

- Kobiety tak jak w innych dziedzinach sztuki, również w teatrze, odzyskują swój głos. I to zarówno na scenie, jak i na widowni, bo z badań i obserwacji wynika jednoznacznie, że do teatru chodzą głównie kobiety, młodzież oraz geje. I myślę, że zamiast szukać jakiegoś wspólnego mianownika w ich twórczości, trzeba raczej myśleć o tym, od czego nas wyzwalają. Kobiety reżyserki redukują poziom testosteronu, a to zawsze sprzyja głębszemu rozumieniu świata i większej kreatywności. Jakość reżyserskiej roboty polskich artystek teatru sprawia, że można by ułożyć program Warszawskich Spotkań Teatralnych wyłącznie z ich spektakli. Kto wie, może wkrótce nadejdzie na to czas?

Na konferencji, przedstawiając kolejne spektakle z nurtu głównego, zatrzymałeś się przy poznańskich "Pannach z Wilka", podkreślając, że będzie to jedyny przedstawiciel tzw. teatru środka.

- O ,,teatrze środka\'\' mówiłem z pewną ironią, bo wydaje mi się on fantazmatem krytyków, analogicznym do ,,teatru impresaryjnego\'\' wymyślonego w latach 80. przez Jerzego Koeniga. Wszyscy niby intuicyjnie wyczuwamy, o co chodzi, ale tak naprawdę gdzie go szukać? Czy w ogóle istnieje? A może termin jest niedostatecznie precyzyjny? Teatr artystyczny ma być po prostu dobry, a nie podlizujący się gustom środka. Od tego są teatry komercyjne.

Które spektakle już cieszą się sporym zainteresowaniem? Na co na pewno zabraknie biletów?

- Mam nadzieję, że tak jak w poprzednich latach bilety się rozejdą, jak ciepłe bułeczki. Oczywistym bestsellerem jest "Tramwaj", na który Nowy Teatr swoją pulę miejsc rozprzedał w trzy dni.

"U nas układy są tylko w tańcu", "jedyny rząd jest na widowni" - to były wasze hasła w ubiegłym roku. A w tym?

- W tym roku podkreślamy, że nasz festiwal - podobnie jak teatr w ogóle - to spotkanie. A spotkanie, jak wiadomo, inspiruje, wzbogaca. Ujęliśmy to obrazowo w działania arytmetyczne, to język, który chyba przemawia do współczesności. Zaczynamy od algorytmu najprostszego: Teatr + Warszawa = Warszawskie Spotkania Teatralne.

Czego się nie udało zaprosić na Spotkania?

- Klęskę ponieśliśmy przy "Naszej klasie" Tadeusza Słobodzianka, wystawionej z wielkim sukcesem w National Theatre w Londynie. Ten spektakl powinien pojawić się w Polsce. Niestety, odmienność systemu teatralnego Wielkiej Brytanii od tego, co dzieje się na kontynencie, sprawia, że zaproszenie ich spektakli jest właściwie niemożliwe. Każda produkcja jest kontraktowana na określoną liczbę powtórzeń, po czym aktorzy angażują się do nowych projektów, a dekoracje zostają zniszczone. Po zaprezentowaniu prawie 50 spektakli w Londynie "Nasza klasa" przestała istnieć. I nic nie jest już w stanie jej wskrzesić.

Do Wałbrzycha jedzie się prawie 10 godzin, najpierw pociągiem, potem jeszcze busikiem. Aby oszczędzić nam tych trudów zapraszasz Wałbrzych do Warszawy i proponujesz jako dodatek do WST - Wałbrzych FEST. Dlaczego Wałbrzych?

- W Wałbrzychu w ostatniej dekadzie dostali szansę debiutu tak wybitni twórcy, jak Maja Kleczewska czy Jan Klata. Obecnie kształtują się tam talenty kolejnego pokolenia reżyserów.: Natalii Korczakowskiej, Weroniki Szczawińskiej, Krzysztofa Garbaczewskiego, Piotra Ratajczaka. To miejsce niezwykle inspirujące, mądrze kierowane przez kolejnego już dyrektora, harmonijnie współpracujące z lokalną społecznością. O Wałbrzychu krążą po teatralnej Polsce mity, ale niewielu tam dotarło. Dlatego na kilkanaście festiwalowych dni przenosimy wałbrzyski teatr do Warszawy.

Na konferencji powiedziałeś, że z powodu jubileuszu 30-lecia chcesz zrobić coś dla tych, którzy będą tworzyli WST, będą jego widzami i organizatorami za następne 30 lat. Stąd wziął się pomysł na Małe Warszawskie Spotkania Teatralne - przegląd spektakli dla dzieci. Teatr dla najmłodszych wciąż jest u nas traktowany marginalnie, znam dyrektorów teatrów warszawskich, którzy wstydzą się, że mają w swoim repertuarze hit dla dzieci. Ty się nie wstydzisz małych WST?

- Ja się raczej wstydzę, że gdy kilka lat temu prowadziłem Teatr Wybrzeże nie doceniłem wagi repertuaru dla najmłodszych. I to mimo że w trakcie moich 6 sezonów w Teatrze Wybrzeże urodziło się 26 dzieci. Dziś prokreacyjna fala wzbiera też w naszym Instytucie. Ale teraz już jestem mądrzejszy: już drugi sezon organizujemy Teatranki, czyli zajęcia teatralne dla fajnych dzieciaków i fajnych rodziców. A mówiąc serio: teatr dla dzieci trzeba wyciągnąć z niszy opanowanej przez chałturników objeżdżających przedszkola i szkoły. Trzeba promować dobre wzorce, doceniać najwybitniejsze osiągnięcia. Małe Warszawskie Spotkania Teatralne mają temu służyć.

Już pytałam cię, które spektakle szczególnie polecasz, ale jako dyrektor WST dyplomatycznie odpowiadałeś, że wszystkie. A które przedstawienia poleciłbyś prywatnie przyjacielowi?

Ja z przyjacielem najlepiej czuję się na obrzeżach. Może wyślę go na "Król umiera" Ionesco z Teatru Banialuka w Bielsku-Białej? A może na zakończenie cyklu "Słowacki. Dramaty wszystkie"? Zaczęliśmy go przed rokiem wykładem Macieja Prusa o "Fantazym" wg Swinarskiego. W tym spotkaniu uczestniczył Piotr Cieplak, który zainspirowany przygotował swoją wizję "Fantazego" w Teatrze Miejskim w Gdyni.

A czego nie możemy przegapić w centrum festiwalowym, które działać będzie w Nowym Wspaniałym Świecie?

W zeszłym roku Nowy Świat kipiał od energii ludzi teatru przez cały czas Warszawskich Spotkań Teatralnych. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem. Zagrają tam nasi muzyczni przyjaciele, którzy nieraz już wspierali nas w teatralnych projektach, m.in. Bracia Olesiowie oraz Pogodno. W ogóle Warszawskie Spotkania Teatralne to nie tylko przegląd spektakli. To prawdziwy teatralny karnawał naszego miasta.

Dorota Wyżyńska
Gazeta Wyborcza Stołeczna
29 marca 2010
Portrety
Maciej Nowak

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...