Teatralna Sexmisja

"Baba – dziwo" - reż. Dominika Knapik - Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu

Najnowsza premiera wałbrzyskiego Teatru Dramatycznego to „Baba – dziwo" , sztuka młodopolskiej poetki Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej. O dziwo ( nomen omen:) ta słynąca z lirycznych, romantycznych wierszy, przesyconych wizją kruchej kobiety, uzależnionej od miłości i „wzdychania" z jej braku, artystka miała też drugą stronę swojej osobowości twórczej.

W kilku sztukach teatralnych wyraziła jasno postawę mocnego feminizmu, walkę o prawa kobiet i należne im miejsce w społeczeństwie. Była prawdziwą prekursorką zmagań o wolność kobiety w społeczeństwie i zdjęcie jej „gorsetu" konwenansów, schematów i roli przykładnej żony. Samą swoją biografią potwierdzała liberalne, jak na owe i nie tylko, czasy, poglądy. Ta, ukazująca fikcyjne państwo Prawia w groteskowym lustrze, sztuka miała być satyrą na ruch nazistowski i po raz pierwszy została wystawiona w Polsce w 1938 roku.

Reżyserka Dominika Knapik, będąca jednocześnie tu choreografką, wykreowała przerysowaną wizję świata, rządzonego przez despotyczną kobietę Validę Vranę ( Irena Wójcik). Valida jest w tej sztuce ikoną dyktatora, wydającego absurdalne rozkazy i rządzącego podległym jej bezwzględnie i bojącym się światem.

Jest to świat, w którym młode, zdrowe kobiety mają przymusowo rodzić dzieci, płodząc je najpierw z przypadkowo dobranym samcem.
Jest to świat, w którym matka pięciorga dzieci, w tym bliźniaczek ( co podnosi je w awansie społecznym) ma prawo żądać pokoju i zgodnie z prawem zabrać je bezdzietnemu małżeństwu.

Jest to świat, w którym w końcu owe bezdzietne małżeństwo jest na cenzurowanym, a kobieta poświęcająca się pracy naukowej zamiast gotowaniu, jest przesłuchiwana i aresztowana .

Jest to świat rządzony przez chorą z nienawiści do obu płci przywódczynię, która swoimi chorymi rządami rekompensuje sobie kompleksy wynikające z braku urody i powodzenia u płci przeciwnej oraz odrzucenia.

Jest to świat, wykreowany na teatralną utopię, ale czy aby nie tylko z pozoru? Czy nie istnieje zawsze zagrożenie manipulacji społeczeństwem tak, żeby poglądy jednego złego mężczyzny czy jednej złej kobiety, stały się wyrocznią? Jak wiemy z historii działo i dzieje się to niejednokrotnie.

Reżyserka celowo bawi się formą, wykoślawia zachowania bohaterów, ich sposób mówienia, wpędza ich w jakiś demoniczny stan. Ich samokontrola i racjonalność są tylko pozorne, kobiety stają się dybukami i szamankami jak w scenie Tańca od Topora, który niczym biblijna Salome, wykonuje baronowa Lelika Skwaczek. Powiększa to grozę promieniującą ze świata Prawii, jakąś wewnętrzną alchemię, drugie, mistyczne dno, na poziomie którego zaczyna się magiczna walka dobra ze złem, prześladowczyń z ofiarami. Wszystko to sprawia, że zaczynamy bać się mrocznej wizji „nowego, wspaniałego świata". Wiele paraleli można tu odnaleźć u Orwella czy Huxleya, w kultowej już powieści Margaret Atwood „Opowieść podręcznej", a nawet w „Sexmisji" Juliusza Machulskiego. Tu też czasem się śmiejemy, ale jednak uśmiech szybko zamiera nam na ustach i zmienia się w kpinę, strach czy szyderstwo. Wspaniała kreacja Ireny Wójcik jako Validy, ma coś z androgyna, jest zimną jak kamień, wredną i żądną zemsty kobietą. Nie współczujemy jej ani przez chwilę, nawet kiedy w szaleńczym upojeniu spowiada się publicznie ze swoich słabości. Wszystkie aktorki grają świetnie, wydają się być takie Witkacowskie, tajemnicze np. Sara Celler – Jezierska w roli Petroniki Selen-Gondor jako połączenie Marii Curie – Skłodowskiej i femme – fatale.

Mężczyźni natomiast celowo usuwają się na drugi plan, są nijacy, fałszywi, tak jak nieudaczny mąż Petroniki, Norman Gondor, który swą frustrację przekuwa w końcu na niezasłużone zwycięstwo. Nie ma happy endu, koło zębate mechanizmu świata i polityki od dawna jest zardzewiałe i wydaje niemiły zgrzyt. Nie ma sprawiedliwości, nawet zwycięstwo samo wybiera sobie swoich bohaterów.

Tuż w okolicy dnia kobiet, przed obchodami 100 – lecia praw wyborczych w Polsce, „Baba – dziwo" jest wręcz spektaklem obowiązkowym jako przestroga przed jakimkolwiek totalitaryzmem, kneblującym jedną płeć , kosztem drugiej. Wielkie, straszne oko, patrzące na nas widzów – obywateli przez lupę ze sceny – kraju – świata dostrzeże natychmiast każdy najmniejszy bunt, nonkonformizm, a wtedy nie ma mowy o żadnym bezpieczeństwie i szczęściu dla żadnej płci.

Reżyserka w rozmowie przedpremierowej zarzekała się, że nie chciała „Baby – dziwo" uwspółcześniać, ale myślę, że mimo retro – kostiumu, nie sposób odczytać jej jako opowieści uniwersalnej i aktualnej w każdych czasach.

Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny Wałbrzych
9 marca 2019
Portrety
Dominika Knapik

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...