Ten dziwny ludzki folwark

"Bardzo zwyczajna historia" - reż: R. Matusz - Teatr im. Osterwy w Gorzowie Wlkp

O premierze sztuki "Bardzo zwyczajna historia" w Teatrze Osterwy. Po tym spektaklu widzowie, jeśli nawet niektórzy tylko na chwilę, powinni stać się przeciwnikami aborcji. A już na pewno wegetarianami.

To rzeczywiście historia zwyczajna, prosta, banalna. Dramat rozgrywa się w chłopskiej zagrodzie, w oborze, gdzie świadkami ludzkich dylematów są Świnia, Kobyła. Pies, Kogut, Krowa. Dasza jest córką gospodarza, Alek biednym synem pijaka, życiowego nieudacznika. Gdy Dasza zachodzi w ciąże, chcą się pobrać, ale oczywiście jej rodzice są przeciwni. Kandydat na męża przecież nie taki jak oczekiwali, syn pijaka, którego ojciec Daszy na dodatek nienawidzi.

Rozwiązanie "problemu" jest tak samo proste, jak cała ta historia: trzeba jechać do miasta na skrobankę. Tak się po prostu robi. Dasza i Alek wahają się, jednak przecież w końcu przystają na takie proste rozwiązanie, Zanim pojadą do miasta gospodarz zabija świnię. Wiadomo potrzebne będą pieniądze. Wszystko jest przygotowane i właściwie mógłby się "prosto" zakończyć. Jak się okazuje, zwierzęta nie są tylko bezrozumnymi obserwatorami zdarzeń. Ich świat jest bardzo prosty. Dla nich jest albo dobro, albo zło. Jeśli się kocha to ślepo, jak pies, nawet jeśli ukochany gospodarz poprzetrąca kości. Jeśli ufa - to bezgranicznie jak Świnia, nawet gdy gospodarz przychodzi z naostrzonym nożem na pierwszą i ostatnią pogawędkę. A zabicie cielaka, źrebaka, szczeniaka czy prosiaka jest złe. To zwierzęta potrafią kochać, poświęcać się bezgranicznie i gdy trzeba, gotowe są działać, aby uratować dziecko Daszy.

A trzeba działać, bo ludzie zapomnieli o swoich wartościach, nawet tych najprostszych. Można stwierdzić: zwierzętom przecież przychodzi to łatwiej, bo to człowiek ma wolną wolę i musi jakoś mierzyć się z życiem i swoimi wyborami. Zwierzęta są upersonifikowane. Świnia marzy o lataniu. Kobyła jest zmęczona życiem. Kogut jest zarozumiały i pyszny itd. Nie wiemy, czy Bóg obdarzył je tylko instynktem, czy też wolną wolą? Mogłoby się bowiem okazać, jak w orwellowskim folwarku, że na miejscu człowieka wcale lepiej by się nie sprawdziły. Te pytania są tu jednak na wyrost. 

Po wyjściu z teatru nie trzeba doszukiwać się ukrytych znaczeń. Przesłanie jest proste: bądźmy wierni prostym wartościom, to będzie dobrze i osiągniemy niebo, do którego póki co najłatwiej jest dostać się pijakom i dręczonym zwierzętom. Córka Daszy zostaje w końcu uratowana, młodzi rodzice mogą być ze sobą, gospodarze są szczęśliwymi dziadkami. Historia Mariji Łado to jednak nie jest jakaś bajka z happy endem. Czy ludzie stali się lepsi? Pozostaje niepewność, wzmocniona przez reżysera nienaturalną końcową sceną z dzieckiem. Bardziej jesteśmy skłonni sądzić, że to nie tyle oni stali się lepsi, co sytuacja im się pomyślnie rozwiązała. - On naprawdę nie był nic wart, prawda? - mówi Alek o swoim, ojcu, który poświęcił dla niego życie. 

To prosta historia jest dobrze zagrana. Nie ma tu ról pierwszoplanowych, chociaż większe pole do popisu mają "zwierzęta". I wszyscy aktorzy wywiązują się znakomicie. Uwagę zwracają szczególnie Kogut, zagrany rewelacyjnie przez Cezarego Żołyńskiego i niespożyta energia Jana Mierzyńskiego jako Psa.

Marija Łado "Bardzo zwyczajna historia", reż. Rafał Matusz, scenografia Gustaw Nawrocki, muzyka Adam Bałdych, Obsada: Karolin Miłkowska-Prorok, Bogumiła Jędrzejczyk, Joanna Rossa, Jan Mierzyński, Cezary Żołyński, Bożena Pomykała-Kukorowska, Adrianna Góralska, Włodzimierz Chomiak, Krzysztof Kolba, Krzysztof Tuchalski, premiera w Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie, 24 października. Spektakl powstał w ramach Kampanii Obudź Się! skierowanej do młodzieży.

Dariusz Barański
Gazeta Wyborcza Gorzów
28 października 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia