Ten Festiwal to fenomen

rozmowa z Lucyną Kozień

W Bielsku-Białej obok istoty przedstawienia, jego tematu, problematyki, które są bardzo ważne, chcemy pokazywać także niezwykłą różnorodność teatru lalkowego, jego możliwości i rozwój środków ekspresji. I chociaż wydawałoby się, że po tylu latach trwania festiwalu i tylu pokazanych w Bielsku przedstawieniach (ponad 300!) widzieliśmy już wszystko, ciągle jesteśmy zaskakiwani nowymi pomysłami i rozwiązaniami inscenizacyjnymi, interpretacjami, sposobem kreacji i pokazywania świata

Z Lucyną Kozień, dyrektorem jubileuszowej 25. edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej rozmawia Adam Wierzchołek.

Adam Wierzchołek: Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej organizowany przez Teatr Banialuka odbywa się nieprzerwanie od 1966 roku, więc od blisko 50 lat. Chyba można mówić o pewnego rodzaju fenomenie w skali Europy, a może nawet świata...


Lucyna Kozień:
Tak, można mówić o fenomenie, jednak polega on nie tylko na tym, że festiwal odbywa się od 1966 roku – chociaż to również jest niezwykle znaczące – ale przede wszystkim na tym, że odbywa się od tamtego czasu nieprzerwanie. Co prawda Polska nie była jedynym krajem, w którym w latach 60. organizowano tego typu przeglądy artystyczne, jednak znaczna część powstałych w tamtym czasie festiwali nie przetrwała,  z różnych powodów, do dnia dzisiejszego. Festiwal organizowany przez Teatr Banialuka, niezależnie od zawirowań politycznych, społecznych, ekonomicznych odbywał się nieprzerwanie, także w okresie stanu wojennego – i była to wówczas jedyna taka impreza o tak dużym zasięgu. W czasie stanu wojennego los festiwalu wisiał na włosku. Prowadzono debaty odnośnie do tego, czy ma się on odbyć i niewiele brakowało, by nie doszło do jego zorganizowana. Zatem to, że odbywa się nieprzerwanie od 1966 roku jest fenomenem.

Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej to wydarzenie o wielkiej randze artystycznej. Zmieniała się formuła, zmieniały się czasy, upodobania, ale zawsze wzbudzał ogromne zainteresowanie. Chociażby dlatego, że podobnych spektakli nie można było zobaczyć nigdzie indziej. Publiczność z Europy Wschodniej nie miała możliwości obejrzenia przedstawień powstałych na Zachodzie, ale także publiczność z Zachodu nie miała dostępu do twórczości teatrów z państw bloku wschodniego. Również z tych powodów festiwal gromadził publiczność chociażby z Niemiec czy Szwajcarii czy Stanów Zjednoczonych. Organizowany w Bielsku-Białej festiwal mógłby, jak rzadko który, mianować się uniwersytetem sztuki lalkarskiej, co niejednokrotnie podkreślają w swoich wypowiedziach profesorowie zagranicznych szkół teatralnych, na przykład w Bratysławie czy Pradze, nie mówiąc o polskich lalkarzach. Wszyscy uczyliśmy się tu, w Bielsku-Białej sztuki lalkarskiej. Nie z podręczników, ale na żywo, w teatrze.

Jaka jest idea festiwalu? Jakie są jego główne założenie, cele? Jak na przestrzeni lat się one zmieniały?


Każdy dyrektor, który prowadzi festiwal ma własne wyobrażenie o tym, co chce pokazywać, dlatego formuła wydarzenia zależy przede wszystkim od jego upodobań. Podobnie jak teatr w jakimś stopniu nabiera oblicza osoby, która nim kieruje, tak też jest z festiwalem. Uważam, że festiwal jest miejscem kreacji. Pojmuję go jako wydarzenie całościowe, a nie jedynie jako zbiór przedstawień. Musi posiadać jakąś myśl nadrzędną, a jego program powinien być kształtowany według tego, co w danej edycji chcemy podkreślić, co nas szczególnie interesuje. Nie jest sztuką zaprosić do udziału w festiwalu kilka teatrów i zbudować program z ich spektakli. Festiwal, który ma ambicje bycia kreacją artystyczną, wielkim wydarzeniem, powinien mieć program zbudowany według innego myślenia. Przy czym dla mnie istotne jest także to, aby w jakiś sposób odwoływać się do tradycji. Być może dlatego, że tak długo jestem związana z bielskim festiwalem i w  dużej mierze go współtworzyłam,  nie będąc jeszcze dyrektorem. Dlatego dla mnie tradycja festiwalu jest zapewne ważniejsza, niż dla kogoś innego. Istotną cechą bielskiego festiwalu, która w znacznym stopniu budowała jego renomę jest fakt, że zawsze był to festiwal poszukujący - chciał pokazywać istotne, znaczące wydarzenia w obrębie sztuki lalkarskiej, które niejednokrotnie wytyczały jej kierunki, ukazywały, jak zmienia się teatr lalkowy. Bardzo ważne jest dla mnie także to, żeby przedstawienia, które prezentujemy w ramach festiwalu miały do powiedzenia widzom coś istotnego, niezależnie od kategorii wiekowej. Ważne jest, aby nie były to przedstawienia, o których zapomina się zaraz po wyjściu z sali, ale takie, o których można rozmawiać, spierać się, które będą wywierały na widzu jakieś wrażenie.

Na przykład jakie to przedstawienia?


Przykładem mogą być głośne spektakle Klausa Obermaiera, które pamiętamy do dzisiaj. Zaprosiłam go także na obecną edycję festiwalu, żeby zobaczyć, w jakim miejscu twórczości jest dzisiaj Obermaier - absolutny nowator sprzed kilku lat. Jako twórca proponował myślenie o teatrze, jakie w Polsce nie było znane. Wprowadzał do sztuki teatralnej multimedia czy świat wirtualny. Bez względu na to, czy nam podobają się takie rozwiązania czy nie, było to jego pomysłem na teatr. Osobiście, także jako widz, jestem ciekawa w jakim miejscu twórczości jest Klaus Obermaier, na ile jego sztuka się rozwinęła lub czy jest ktoś, kto go dogania lub wyprzedził w ciągu ostatnich lat.

Pamiętam również, jak wszyscy spieraliśmy się o Dudę Paive i jego spektakl „Gwiazda poranna”, a potem – jeszcze ostrzej – o „Przekleństwo”. Miał niezwykle gorących zwolenników i równie zaciekłych wrogów. Wśród jury młodych krytyków, które dwa lata temu przyznało swoją nagrodę Dudzie Paivie część osób zaprotestowała. Jednak każdy był pod wielkim wpływem tego przedstawienia i emocji, jakie wywołało. Duda Paiva jest swego rodzaju fenomenem. Nie znam drugiego takiego twórcy, który łączy w podobny sposób taniec, ruch z formami teatru lalkowego. Zatem rozmawiajmy o tym, w jaki sposób ten artysta wykorzystuje te formy, środki wyrazu. Nie boję się złych emocji, sprzeciwów czy odrzucenia. Świetnie,  jeżeli w teatrze mamy o co się spierać. Rozmowa, dyskusja jest niezwykle ważna.

Kolejnym przykładem takiego niezapomnianego spektaklu była „Akademia ku czci” Teatru Cealis Ogier z Francji, które pokazaliśmy w latach 80. Było to niezwykle nowatorskie przedstawienie realizowane m.in. przez dzisiejszych profesorów akademii Sztuk Pięknych w Paryżu. Wówczas należeli oni do absolutnej awangardy. „Akademia ku czci” była spektaklem, z którego część publiczności wyszła, ponieważ nie znała, nie rozumiała i nie akceptowała takiej formy teatru. Dziś, po przeformowaniu zespołu teatr nadal jest w awangardzie zespołów poszukujących nowych środków ekspresji i tworzy przedstawienia niezmiernie mocne w artystycznym wyrazie. Chciałam ich zaprosić, ale  niestety nie było to możliwe w tym roku.  Żałuję, bo z pewności byłaby to bardzo ciekawa konfrontacja.

Zobaczymy, jak dzisiaj przyjmowane są spektakle głośnego Teatru Drak, który może jako jeden z nielicznych w sposób absolutny identyfikowany jest przez publiczność miejscową. Przekonamy się, jak dzisiaj przyjmowane są spektakle wielkiego mistrza sztuki lalkarskiej, Josefa Krofty.  Dla mnie osobiście jest to najwyższa światowa klasa teatralna. Chciałam w XXV jubileuszowej edycji podkreślić związek z tradycją i przekonać jak wielkie teatry, wielcy artyści konfrontują się z publicznością dzisiaj, z naszym myśleniem o świecie, z rozwojem sztuki lalkarskiej. Są to dla mnie istotne sprawy.

Przy tak długim czasie trwania festiwalu interesującą rzeczą jest obserwowanie jak się zmienia nie tylko sam festiwal, sam teatr lalek, lalkarze, ale także publiczność.

Publiczność bardzo się zmieniła. Na początku była złożona przede wszystkim ze środowiska teatralnego: aktorów, reżyserów, scenografów, dyrektorów teatrów, krytyków teatralnych piszących o teatrze lalkowym, zaproszonych gości ze świata. I chociaż także dzisiaj w salach teatralnych dużo jest znawców teatru, to jednak bardzo otwieramy się na miejscową publiczność. Dla niej powtarzamy większość przedstawień, organizujemy szereg imprez towarzyszących i plenerowych, także bezpłatnych. Chcemy w Bielsku-Białej pokazywać przedstawienia ważne, ciekawe, inspirujące i  pobudzające twórców, ale też kształtujące gust i wrażliwość publiczności miejskie. Tej,  która na co dzień przychodzi do Teatru Banialuka. W tym sensie festiwal jest  swego rodzaju inwestycją w naszą publiczność. I to procentuje w codziennej działalności. Nasi widzowie, tak sądzę, są dobrze teatralnie wyedukowani,  znacznie lepiej od innych zaznajomieni ze sztuką lalkarską. Otwarci na propozycje teatralne, które umownie można nazwać trudniejszymi. Gotowi do komunikowania się językiem twórczości, gotowi do dialogu, przyjmowania nowych form. Choć też bardzo wymagający.

Stworzenie festiwalu przez Jerzego Zitzmana miało ogromne znaczenie, nie tylko lokalnie, ale dla całego polskiego środowiska lalkarskiego, biorąc pod uwagę również czas, w jakim się to odbywało, kiedy trzeba było walczyć o festiwal. My teraz walczymy o jego poziom, o to, by sprostać coraz większym oczekiwaniom widzów, a Jerzy Zitzman walczył o powstanie festiwalu i jego utrzymanie. To że festiwal przetrwał jest zasługą jego dyplomacji, umiejętności, znajomości środowiska. Dziś, przy okazji jubileuszowej 25 edycji koniecznie trzeba o tym przypomnieć.

Jaki jest Pani, jako dyrektor, wkład w obecny kształt festiwalu, jak kształtował się charakter festiwalu pod wpływem Pani decyzji, inicjatyw? 

Trudno mnie to ocenić. Zawsze jednak, także za dyrekcji moich poprzedników, aktywnie ten festiwal współtworzyłam, nie tyle nawet organizacyjnie co programowo. Jerzy Zitzman, który zaproponował mi pracę kierownika literackiego w Banialuce, pozwalał mi na dużą samodzielność i aktywność zawodową, a nawet tę aktywność wyzwalał i wspierał. Można powiedzieć, że inwestował w moją zawodową przyszłość. Wszystko to pozwoliło mi na zbudowanie wiedzy i doświadczenia, które dzisiaj są  dla mnie bezcenne, jako dyrektora teatru i  festiwalu. Natomiast o faktycznym kształtowaniu linii festiwalu i kompleksowej  ocenie „moich” kolejnych edycji można mówić od momentu kiedy jestem jego dyrektorem, czyli dokładnie od 5 edycji (od 2004 r.). Wtedy, gdy  kształtuje się festiwal od początku do końca, gdy odpowiada się za wszystko: program, negocjacje umów, organizację, zdobycie pieniędzy na festiwal, pozyskanie sponsorów i instytucji współpracujących. Osobiście nie wierzę w demokratyczne wybory w teatrze czy sztuce w ogóle – w tym sensie postrzegam festiwal jako przedsięwzięcie autorskie. Wybór spektakli w ramach festiwalu jest zawsze prezentacją gustów teatralnych, upodobań, preferencji, wiedzy, doświadczenia dyrektora. Jeżeli zapraszam konkretny teatr to albo jest on bliski mojej estetyce, mojemu postrzeganiu teatru, albo jest z jakiegoś względu interesujący, czasem kontrowersyjny i warto o nim rozmawiać. Odrzucam z kolei spektakle, które rozmijają się z moim gustem i upodobaniami. Z całą świadomością przyjmuję pełną odpowiedzialność za zbudowany program i jestem gotowa stawić czoła oponentom.  Przy tym wszystkim jednak mocno chcę podkreślić, że  z uwagą słucham opinii osób, których preferencje artystyczne są mi bliskie i których nieraz proszę o rekomendacje czy opinie na temat danego przedstawienia czy twórcy.

Można powiedzieć, że jest to Pani autorski festiwal.

Można tak powiedzieć, szczególnie o tegorocznej edycji. Jest ona wyjątkowa z racji jubileuszu. Myśląc o programie zależało mi na podkreśleniu związku z tradycją. W tym roku był zupełnie inny dobór teatrów. Przykładowo, podczas jednej z wcześniejszych edycji chciałam pokazać przede wszystkim młode teatry, koncentrowałam się na nowatorstwie w obrębie teatru lalkowego. Z kolei w ubiegłej edycji stawiałam na lalkę jako nie przedmiot, ale podmiot wypowiedzi. Przy poprzednich edycjach wspomagałam się opiniami osób, które zaprosiłam do wspólnego oglądania zgłoszonych i wybranych propozycji. W tym roku nie prowadziliśmy takiej selekcji. Wyboru przedstawień, teatrów i artystów dokonywałam zgodnie z przyjętą  na jubileusz formułą festiwalu.

Czym będzie się charakteryzować program tej edycji?

Przede wszystkim pokazaniem wielkich teatrów, wielkich twórców, skonfrontowanie ich z poprzednimi dokonaniami. Uznałam, że jest to sposób na podkreślenie tradycji. Na przykład do tegorocznej edycji chciałam zaprosić Białostocki Teatr Lalek, jeden z najważniejszych teatrów lalek w Polsce, który na festiwalu w Bielsku występował wielokrotnie z bardzo głośnymi realizacjami. A do prezentacji celowo wybrałem „Widmo Antygony”, przedstawienie zrealizowane przez Farbizio Montecchi\'ego, jednego z najgłośniejszych twórców w obrębie teatru lalkowego, szefa teatru Gioco Vita, który w Bielsku również znacząco zapisał się w historii festiwalu. Mamy więc i znaczący teatr i przedstawienie w reżyserii wybitnego twórcy.  Inny przykład: chciałam bardzo, by na naszym festiwalu był obecny Frank Soehnle. Niestety, nie mógł wystąpić w tym roku, zatem  zaprosiłam do Bielska niemiecki  Teatr Lachens z przedstawieniem w reżyserii Soehnlego, w którym wyraźnie widać  artystyczne piętno tego świetnego lalkarza…

Niewiele jest osób, które decydują o kształcie swojego festiwalu i które mają możliwość odniesienia się tak daleko w historię.     

Dlatego ciągle podkreślam to, że z tej tradycji czerpię, ale też niesłychanie ważna jest aktualna wiedza o tym, co nowego i ważnego   dzieje się w obrębie sztuki lalkarskiej – u nas i na świecie.

Przeglądając program festiwalu uwagę zwraca duża różnorodność pod względem tematycznym jak i artystycznym. Obok „Kota w butach” czy „Czarnoksiężnika z krainy Oz” pojawia się „Hamlet” i „Opera żebracza”. Podobnie jest w przypadku repertuaru Teatru Banialuka, w którym pojawiają się propozycje dla najmłodszych widzów oraz spektakle oparte na utworach Ionesco, Kafki czy Szekspira. Czy forma teatru lalkowego otwarta jest na każdy tekst i stąd wynika taka różnorodność czy też są utwory, które nie poddają się takiej adaptacji?

Oczywiście są utwory, które inspirują twórców sztuki lalkarskiej oraz takie, które się nie nadają do tej stylistyki. Na przykład nie wyobrażam sobie „Mayday” w teatrze lalek pomijając już samą wartość tej odnoszącej gigantyczny sukces frekwencyjny sztuki.  Utwór  ten nie stwarza możliwości prezentacji środków ekspresji właściwych dla teatru lalkowego. Z kolei „Sen nocy letniej” Szekspira jest wręcz wymarzony do przeniesienia w przestrzeń teatru lalkowego. Podobnie jest z twórczością Ionesco, posługującego się światem metafory i wyobraźni – jego sztuki są niemal wymarzone dla tego rodzaju teatru.

Festiwal w Bielsku kierowany jest zarówno do widzów najmłodszych jak i dorosłych, stąd przede wszystkim wynika jego różnorodność. Niegdyś środowisko polskie ostro krytykowało Jerzego Zitzmana za to, że dopuszcza do festiwalu sztuki dla dorosłych. Dzisiaj ani środowisko ani miejscowa publiczność nie wybaczyła by nam pominięcia sztuk dla dorosłych. To w przypadku bielskiego festiwalu rzecz nie do wyobrażenia. Nasz festiwal zwrócił uwagę świata i szerokiego środowiska teatralnego w dużej mierze dlatego, że prezentowano na nim spektakle dla dorosłych. Można powiedzieć, że te bardziej przyciągały uwagę. To zresztą zrozumiałe.  Dramaturgia inna niż dziecięca stanowi także rodzaju wyzwanie dla teatru lalkowego, wymaga innych poszukiwań, daje inne możliwości.

Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci teatr dramatyczny bardzo często był i nadal jest zaangażowany społecznie, politycznie, podejmuje problemy związane z tymi obszarami życia. Czy podobna sytuacja w jakimś stopniu dotyczy także teatru lalkowego?

Oczywiście bywają takie przedstawienia, jednak kwestie polityczne podejmowane są w teatrze lalkowym raczej rzadko. Wynika to z różnych przyczyn, pewnie  z tradycji, upodobań twórców czy faktu, że odbiorcami polskiego teatru lalkowego są w dużej mierze dzieci. Za to bardzo często pojawiają się problemy etyczne, moralne, także społeczne.   Teatr Banialuka na przykład szukając sposobów nowego i może bardziej głębokiego komunikowania się z widzami chętnie sięga po tematy społeczne związane z rodziną, z wychowaniem. Przez przedstawienia takie jak chociażby „W beczce chowany” czy „Stój! Nie ruszaj się!” chcemy rozmawiać na tematy trudne, często przemilczane, drażliwe,  bolesne, niejednoznaczne.

Czy Festiwal Sztuki Lalkarskiej można traktować jako przegląd możliwości i poszukiwań współczesnego teatru lalkowego w zakresie form i sposobów wyrażania treści?

Teatr lalek jest bardzo twórczy, ma ogromny potencjał artystyczny i możliwości.  Ciągle poszukuje nowych sposobów, środków ekspresji.  W Bielsku-Białej, obok istoty przedstawienia, jego tematu, problematyki, które są bardzo ważne, chcemy pokazywać także niezwykłą różnorodność teatru lalkowego, jego możliwości i rozwój środków ekspresji.  I chociaż wydawałoby się, że po tylu latach trwania festiwalu i tylu pokazanych w Bielsku przedstawieniach (ponad 300!) widzieliśmy już wszystko, ciągle jesteśmy zaskakiwani nowymi pomysłami i rozwiązaniami inscenizacyjnymi, interpretacjami, sposobem kreacji i pokazywania świata…

W tegorocznej edycji festiwalu pojawiają się spektakle z Iranu, Izraela, Chin. Czy w przedstawieniach powstających poza Europą, poza obszarem kultury zachodniej można odnaleźć istotne różnice w estetyce, grze, w rozumieniu samego teatru lalkowego?

Dla mnie bardzo interesującym zjawiskiem jest irański teatr lalek. Po okresie, w którym kraj ten był bardzo zamknięty z powodów politycznych, kiedy tamtejszy teatr lalkowy ograniczał się głównie do form archaicznych,  dzisiaj Iran rozwija własne szkolnictwo artystyczne, szkoły teatralne i lalkarskie. Formuje się tam niezwykle ciekawy teatr lalkowy, czerpiący z własnej tradycji i odmiennej (dla nas) kultury, jednak posiadający swoją niepowtarzalną specyfikę. W teatrach odległych geograficznie, jak choćby Chiny, widać oczywiście  ich kulturową i teatralną odrębność – i to jest dla widzów wielkim walorem.  Choć czasem, niestety,  zdarza się, że teatry z Azji na przykład czy z Afryki, chciałyby nam pokazywać przedstawienia w stylistyce teatrów europejskich. I wtedy, z reguły,  jest to wielkie nieporozumienie Nie tego oczekujemy, chcemy przecież kontaktu z tamtejszą  kulturą i tradycją...

Czy w programie tegorocznej edycji festiwalu są jakieś punkty szczególnie interesujące bądź ważne z jakiegoś powodu?

Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że wszystkie zasługują na uwagę, choć czasem z odmiennych powodów. Nie potrafię zarekomendować jednego przedstawienia najbardziej godnego uwagi. Program zbudowany jest z propozycji repertuarowych wybitnych teatrów i artystów, pod wieloma względami z sobą nieporównywalnych. Jurorzy festiwalu z pewnością staną przed trudnym zadaniem wyboru zwycięzcy, ponieważ każde z przedstawień niesie własną estetykę i wartość.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Adam Wierzchołek
Dziennik Teatralny
24 maja 2012
Portrety
Lucyna Kozień

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...