Ten głos mieszka tu od dwóch tysięcy lat

"Ewangelie dzieciństwa" - reż. Zespół - Teatr ZAR we Wroclawiu

O specyfice Teatru ZAR świadczy fakt, że genezą powstania zespołu nie była chęć stworzenia przedstawień. Rozpoczęcie pracy miało miejsce w 1999 roku. Projekt "Ewangelie dzieciństwa" już samym tytułem zdaje się podpowiadać kierunek pracy badaczy Instytutu Grotowskiego. Jest nim chęć zbadania korzeni tradycji europejskiej i początków chrześcijaństwa przy jednoczesnym przekonaniu, że pieśń ma tę zdolność, iż potrafi je najlepiej przechować (pamięć muzyczna). Nazwa zespołu, którą przyjmuje ten teatr w 2002 roku, wywodzi się od określenia pieśni pogrzebowych z terytoriów Kaukazu. Obecnie tryptyk "Ewangelie dzieciństwa" jest już dziełem pełnym, którego niedawne, pierwsze pokazy, mogła obejrzeć wrocławska publiczność

Wspomniana muzyczność jest dominantą całego dzieła. Historie nie tyle są pokazywane na scenie, co śpiewane. Mimo wszystko trudno zamknąć oczy i skupić sie wyłącznie na walorach muzycznych, bowiem pojawiają się również określone zdarzenia, które jednak, co trzeba podkreślić, zachodzą niejako wewnątrz tkanki muzycznej. Zdarzenia sceniczne – niejasne, bez klarownego ciągu przyczynowo-skutkowego – wprowadzają w problematykę śmierci, zmartwychwstania i nieśmiertelności. Charakterystyczna oniryczność wszystkich sekwencji scen odpowiada tematowi, który dla ludzi przecież jest równie zagadkowy, tajemniczy, obecny wyłącznie w niejasnej podświadomości. „Postrzegam życie jako muzyczną wibrację, gdzie nasłuchuje się pomruki pierwszego wybuchu tak, jak w łonie matki zaczynamy rozpoznawać świat poprzez głosy, które do nas docierają (...)” - prezentuje lider Teatru ZAR - Jarosław Fret. Zespół wierzy, że śpiew ma zdolność, jeśli nie transgresji ludzkiej egzystencji, zajrzenia „za to, co za życiem”, to przynajmniej wyrażenia tego, czego język już nie wyrazi. Fret dodaje: „(...) Wierzę, że śpiew może warunkować widzenie, że pieśń może zmieniać kolor płomienia świecy, odsłonić to, co niewyrażalne.” Znać także w tych myślach nauki emanacyjne, przekonanie, że na granicy przedstawienia znajduje się taki punkt, w którym głos może dotknąć, może zmienić również widza. Jest to też obszar, w którym chyba najpełniej widać inspiracje Teatru ZAR metodami aktorstwa i postrzeganiem funkcji teatru przez Jerzego Grotowskiego. Niezmienne wychodzenie Grotowskiego ku sferze sakralnej poprzez teatr przy jednoczesnym odżegnywaniu się od postrzegania „tu i teraz” jako czegoś jedynego, ale wchodzenia głębszego w „konszachty” czasoprzestrzenne korespondują z powyższymi słowami Freta. Niech mówi zatem Grotowski: „Kiedy panują maszyny, trzeba szukać tego, co żywe. A życie jest zjawiskiem złożonym – w stanie chwiejnej równowagi. I nie w tym rzecz, by koncypować na ten temat jakieś wyobrażenia, ale w tym, by zadać samemu sobie pytanie: "czy życie, jakim żyjesz, jest czymś, co ci wystarcza?”  

Tryptyk Teatru ZAR zabiera właśnie widza w drogę w to, co „znajduje się” poza życiem. I jeśli śmierć trudno wyrazić, to okazuje się, że można ją zaśpiewać. I jeśli nie da się powiedzieć, co będzie po śmierci, to pieśń daje niejasne przeczucie, co to może być. Uwertura przedstawienia nosi podtytuł: „Fragmenty o przeczuciach nieśmiertelności ze wspomnień wczesnego dzieciństwa”. Nowa przestrzeń gry – wrocławskie Studio na Grobli - jest równie kameralna, jak dawna (leśna baza Instytutu Grotowskiego w Brzezince), gdzie była grana pierwsza część jeszcze wówczas dyptyku „Ewangelii”. Na wprost widowni scena z jasnych desek, drewno stołu, szafy i niskich stołków dodatkowo oświetlane ciepłym płomieniem świec. Wokół zawieszone dzwony i dzwonki – najprostsze instrumenty, na których aktorzy będą grać. Czerwień rozlanego wina na stole będzie najostrzejszym kolorem tej plastycznej palety utrzymanej w stonowanej kolorystyce sepii, brązów i beżu. Sceneria, pieśni jak i tematyczne wątki prowadzące – wskrzeszenie Łazarza i historia o jego siostrach Marii i Marcie oraz „Świadectwa Marii Magdaleny” - prowokują skojarzenia z tradycjami misteryjnymi. Jednak genezą „Ewangelii dzieciństwa” było zainteresowanie pierwiastkami gnostyckimi tkwiącymi w początkach chrześcijaństwa. Wątki tematyczne korespondują z najważniejszą płaszczyzną uwertury jaką są pieśni. Materiał prezentowanych utworów wielogłosowych został zebrany podczas wypraw do Gruzji, Bułgarii i Grecji w latach 1999-2003. Wśród nich znajduje się muzyka Swanów (najwyższe partie Kaukazu), którzy wedle przekazów zachowali najstarszą formę wielogłosu w Gruzji i prawdopodobnie na świecie. Drugą zaś linią muzyczną prezentowaną podczas końcowej części uwertury są pieśni liturgiczne z prawosławnej republiki mnichów Atos (związane z okresem paschalnym).

O ile pierwsza część tryptyku zostawia widza zapatrzonego w wyjście, przez które odeszła pieśń i ogarniętego ciszą wymownie wykluwającą się z przedstawienia, o tyle druga część - „Cesarskie cięcie. Próby o samobóstwie” przecięłaby właśnie nagłym hukiem pozostawioną ciszę, przeszywając ją dotkliwie i dobitnie. Niestety nie tym razem. Ze względu na specjalne, bo związane z żałobą po katastrofie samolotu rządowego w Smoleńsku, prezentacje „Ewangelii” twórcy z nieznanych bliżej przyczyn zrezygnowali z grania drugiej części tryptyku. Dość zaznaczyć, że był to i tak jeden z nielicznych w Polsce teatrów, który nie zaprzestał gry w trakcie żałoby narodowej, a poległym tragicznie ofiarom zadedykował swoją sztukę.

„Anhelli. Wołanie” - zamykająca część „Ewangelii” jak żadna z poprzednich dowodzi, że nasze życie jest tylko chwilowym przystankiem niekończącej się wędrówki. Na początkowe słowa w uwerturze tryptyku: „Spóźnieni, w niedoczasie;/ przychodzimy zbyt późno,/ by jeszcze zrozumieć.” otrzymujemy odpowiedź, że wyjaśnienie ciągle, całe życie tkwi w nas, w niekończących się kolumnach pieśni, w zwojach przekazów, dowodów i znaków, które ludzkość pozostawia dla potomnych. „Cicho stąpaj, bo ta ziemia/ ogromnym jest cmentarzem” - mówi jeden z aktorów. Główną inspiracją tego przedstawienia był utwór „Anhelli” Juliusza Słowackiego – poemat stylizowany na tekst biblijny, który poeta napisał podczas podróży do Ziemi Świętej. Muzycznym zaś rdzeniem „Anhellego” jest wykonanie bizantyjskich i sardyńskich hymnów paschalnych. Pusta scena i równa jej powierzchni biała mata zawieszona tuż nad nią. Oś świata, granica między tym co rzeczywiste, a tym co metafizyczne, między materią, a duchem. Życie to nieustanna wędrówka w kierunku tej białej powłoki, zuchwałe sięganie ręką wysoko do nieba i próby dotknięcia tajemnicy. Biała materia wciąż wisi nad aktorami, którzy wyciągając dzierżone w rękach wysokie kije, dotykają biełego płótna, wprawiając je w łagodne falowanie. Zza materiału przeświecają zamazane, niewyraźne światełka – nieodkryta tajemnica. Na scenie przeplatają się żywi z umarłymi. Jeśli pojawiajają się duchy, to do końca nie wiadomo, kto stoi za tymi przedziwnymi dziadami. Wszechobecny na scenie symbol drzwi symbolizuje stopniową, nieraz okrutną i pełną niebezpieczeństw wędrówkę w głąb siebie - „By dojść do tego, czego nie/ poznajesz,/ Musisz iść przez to, czego nie/ poznajesz. (...) By dojść do tego, czego nie znasz/ Musisz iść przez to, czego nie znasz.” Jednak, gdy ciała leżą już w grobach, a biała oś świata opada wprost na nie, wówczas przychodzi olśnienie, ale ta wiedza jest już do niczego niepotrzebna, nie da się z nią już nic zrobić i w żaden sposób jej wykorzystać. Chyba jedyna myśl, która wtedy przychodzi do głowy to zdziwienie, że nie widzieliśmy dotąd porządku tak oczywistego i stanie się to w absolutnej ciszy. Ciszy, w której pozostawiła nas ostatnia scena „Anhellego”.

Tryptyk „Ewangelie dzieciństwa” to efekt przeszło dziesięcioletnich poszukiwań teatru, który wraz z momentem zaprezentowania wreszcie całości swego dzieła, z pewnością nie zakończy swych poszukiwań. Świadczyć może o tym każdorazowe zaangażowanie zespołu w spotkanie z widzami. Prezentowane pieśni, z których większość ma ponad dwa tysiące lat tradycji, gwarantują za każdym razem intensywne przeżycia obcowania z tym, co cywilizacja wyparła, a za czym jednak ciągle tęsknimy. Zapotrzebowanie na powrót do źródeł wehikułem antropologii teatralnej podkreśla fakt, że Teatr ZAR cieszy się coraz większym zainteresowaniem w Polsce, a stale prezentuje swe dokonania poza jej granicami na całym niemal świecie, odnosząc niemałe sukcesy.

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny
30 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia