Tęsknoty

"Panny z Wilka" - reż: Tomasz Konina -Teatr Kochanowskiego w Opolu

Wiktor Ruben nie jest człowiekiem. Jest trupem za życia. Żyje pozornie, w świecie tęsknot, wspomnień, rozmyślań o przeszłości i straconej miłości. Z rodzinnego Wilka wyjechał piętnaście lat temu, mając nadzieję, że opuszczając to miejsce stanie się kimś innym. Kiedy powraca, okazuje się, że nic nie jest już takie jak dawniej, lecz namiętności zostały jedynie uśpione. Tylko czekają na dogodny moment, by móc zaatakować zmysły.

Za rodzinnym dworkiem Rubena (Andrzej Jakubczyk) roztacza się ogromna łąka pokryta soczystą trawą. To na niej pojawia się po raz pierwszy ciemna sylwetka Wiktora. Wygląda niczym duch, stoi przed oświetlonym, olbrzymim, białym ekranem. Wkracza do świata, z którym już dawno powinien się pożegnać. 

Wilko to pułapka. Sugeruje to sama scenografia. Jadalnia domu rodzinnego, w której gromadzą się wszystkie postaci, to przezroczyste pudełko bez okien. Nie odczuwa się ciepła domowego ogniska, atmosfera jest jałowa. Przez niby-szklane ściany możemy obserwować rozmowy i kłótnie Rubena z kobietami, które niegdyś kochały się w nim szaleńczo, a i teraz nie wszystkie są w stanie przyznać się, że dawne uczucia nie wygasły. 

Tęsknota przytłacza. Fela (Aleksandra Cwen), którą Wiktor ukochał najbardziej, nie żyje, popełniła samobójstwo. Nachodzi go jednak we wspomnieniach. Wydaje się, że pod względem psychicznym byli do siebie najbardziej podobni. Oboje poszukujący sensu życia, chcący wyrwać się z Wilka przytłaczającego, wysysającego wszelką witalność. W przepięknej scenie, kiedy to obie postaci balansują na skraju instalacji będącej szkieletem domostwa, Fela wyjawia Rubenowi swoje najskrytsze pragnienie. Drżącym, marzycielskim głosem mówi, że chce zobaczyć morze, kąpać się w nim, walczyć z falami. Morze jest tutaj przeciwieństwem Wilka, które oplata ludzi łańcuchem zniewolenia i bierności. Stwarza ułudę szczęścia, poi biernością. Fela tęskni za wolnością duchową. 

Ruben ma w sobie coś magicznego. Wyróżnia się spośród pozostałych mężczyzn przebywających we dworku. Wszyscy mężczyźni odziani są w jasne garnitury, eleganccy. On - ubrany na szaro, najspokojniejszy. Andrzej Jakubczyk stworzył postać oszczędną w gestach, mimice, ważącą słowa, jednak magiczną, błądzącą i poszukującą wzrokiem.  

Ruben pociąga wszystkie kobiety we dworku. Niestety, rys psychologiczny każdej z nich nie jest tak wyrazisty, jak Rubena. Najmłodsza Tunia (Grażyna Kopeć) oraz nieszczęśliwa mężatka Jola (Judyta Paradzińska) zapadają w pamięć najbardziej. Tunia, dziecinna jeszcze i dziecinnie zakochana, śmieje się nerwowo, nieśmiało ukazuje swoją kobiecość. Jola mistrzowsko rozbija talerze w przypływie gniewu i frustracji. Jednak czy to wystarczy? Czy te szaleńcze gesty, nerwowe uśmiechy są w stanie ukazać postać od rdzenia, od początku, tam gdzie się zaczyna ich historia? A może kobiety w Wilku nie mają swojego życia, swojej tożsamości, zagubiły ją skupiając się na tym, by zapomnieć o Wiktorze?  

Końcowe sceny spektaklu po raz kolejny ujmują scenografią - wyrafinowaną, lecz oszczędną w środkach. Tafla wody to czarna, oświetlona na niebiesko folia. Ostatnie, na granicy jawy i snu, ziemi i piekła, pożegnanie z Felą odbywa się w blasku czerwonych światełek, wyłaniających się z mroku, drobnych jak świetliki. Tak, pożegnania bywają najcięższe. Wiktor żegna się z Wilkiem, z jego mieszkankami, ze śmiercią i życiem. I chyba godzi się z tą osobą, której bał się zawsze najbardziej. Ze samym sobą - na pogrążonej w ciemności łące.  

Choć cali jesteśmy stworzeni z naszej przeszłości i wszelkie nasze doświadczenia na niej się opierają, nie warto podkładać jej jak kalkę pod teraźniejszość. Jak śpiewał Grechuta: „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”.

Karolina Kaczmar
Dziennik Teatralny Opole
28 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...