„The Washington Post" o „Śmierci Jana Pawła II"

„Śmierć Jana Pawła II" na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie

19 stycznia w „The Washington Post" ukazał się kolejny tekst amerykańskiego krytyka teatralnego Petera Marksa o Festiwalu „Boska Komedia" w Krakowie (który poprzednio pisał o wątkach ukraińskich w programie festiwalu). W tekście zatytułowanym „How a play about a pope's last days reveals the stark reality of dying" Marks opowiada o reakcjach publiczności, którą podzieliło przedstawienie Jakuba Skrzywanka „Śmierć Jana Pawła II", i o powstającym właśnie projekcie Marty Górnickiej „Matki. Chór na czas wojny", w którym obsadę będą stanowić uchodźczynie z Ukrainy. Publikujemy fragmenty artykułu (red.).

„KRAKÓW, Polska. Na platformie pośrodku sceny znajduje się ciało starszego mężczyzny, przygotowywane do pochówku. Od kilku dni był bardzo chory, jest pogrążony w agonii. Po śmierci zostaje rozebrany, zbadany i zabalsamowany. Teraz na scenę wchodzi kosmetyczka z ołówkami i pędzlami. Rozkłada przybory i by czas na makijaż upłynął przyjemnie, włącza muzykę.

Oglądanie tego spektaklu będącego zapisem końca życia, krok po kroku, nie powinno być szczególnie szokujące. Tyle, że postać na stole w kostnicy to papież Jan Paweł II.

Śmierć Jana Pawła II to znakomicie (i przerażająco) szczegółowa, dwugodzinna rekonstrukcja ostatnich dni życia wzbudzającego respekt polskiego papieża, zmarłego w 2005 roku. (Oskarżenia o nadużycia seksualne wobec wielu księży osłabiły jego pontyfikat, ale nie jego osobisty urok.) Spektakl, wymyślony i wystawiony przez wspaniałego polskiego reżysera Jakuba Skrzywanka, wywołał silną reakcję publiczności w Polsce: od pełnych oburzenia publikacji katolickich, potępiających przedstawienie Skrzywanka, po pełnych napięcia reakcjach widzów, którzy na koniec spektaklu wychodząc, klękają w modlitwie przy papieskich marach.

Spektakl (z angielskimi napisami), który w zeszłym miesiącu widziałem na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Boska Komedia w Krakowie jest doskonałym przykładem ograniczeń i nacisków – które teatr sam sobie narzuca wykorzystując hiperrealizm. Chwilami fascynująca, a chwilami obezwładniająco powolna sztuka prowokuje do zadawania pytań w rodzaju: po co opowiadać na scenie o postaci historycznej, tak czczonej i jednocześnie tak kontrowersyjnej, czemu zezwalać na tak surową obserwację, dochodzenie, które nie pozostawia nic wyobraźni? Przez długi czas jesteśmy obserwatorami w papieskich apartamentach watykańskich, podglądaczami przy łożu śmierci.

Wstrząsające obrazy papieskiego schyłku zrobiły na mnie wrażenie swoją szczegółowością, ale z pewnością rozumiem, jak wierni w katolickim kraju byli przejęci portretem bezbronnego papieża, zredukowanego do prozaicznego obrazu. Nietrzymający moczu, wydający gardłowe odgłosy pomiędzy bolesnymi chrząknięciami, mógłby być każdym pacjentem u schyłku życia.

To oczywiście jedna z perspektyw 30-letniego Jakuba Skrzywanka, dyrektora artystycznego Teatru Współczesnego w Szczecinie, mieście na zachodniej granicy Polski z Niemcami, zamieszkałym przez 389 tysięcy mieszkańców. Reżyser przedstawia Śmierć Jana Pawła II zarówno jako epicki, emocjonalny moment w historii Polski – podobny, w naszej amerykańskiej kulturze do zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy'ego – jak również jako komentarz do uniwersalnej kwestii moralnej: prawa do śmierci. W spektaklu przedstawiającym skrupulatnie powolną śmierci papieża , nie można przestać myśleć o tym, jak humanitarne byłoby, gdyby wkroczył lekarz i skrócił jego cierpienie (co w przypadku głowy Kościoła katolickiego nie wchodziło w grę).

Ciekawiło mnie jak na moje przedstawienie zareaguje publiczność, czy jesteśmy gotowi zobaczyć Jana Pawła II w pielusze- powiedział mi Skrzywanek w rozmowie podczas lunchu w krakowskiej kawiarni. Musimy się zmierzyć z doświadczeniem umierania , ponieważ jest ono jednym z największych tabu w naszym społeczeństwie. Umieranie wiąże się z przykrym zapachem, jest też monotonne, ale tak właśnie wygląda.

Niepokój, prowokacja, wykorzystanie teatru jako narzędzia społecznego przebudzenia są cenne w kraju o niestabilnej polityce i dającej powody do dumy tradycji dramatycznej. Reżyserzy tacy jak Skrzywanek — który ma ambicje sprowadzać swoje przedstawienia do Stanów Zjednoczonych — starają się regularnie tworzyć produkcje w tym duchu. Chociaż małżeństwa osób tej samej płci są w Polsce nielegalne, w swoim poprzednim spektaklu reżyser prosił pary homoseksualne do zawarcia symbolicznych ceremonii ślubu na zakończenie każdego spektaklu. Ku swojemu zaskoczeniu, nie znalazł chętnych."

W Krakowie Peter Marks spotkał się także z Marta Górnicką.

„Podobnie jak Jakub Skrzywanek, także poszukująca reżyserka Marta Górnicka, szuka, pozbawionej blichtru, rozmowy z polską publicznością. Moja praca jest zawsze umotywowana politycznie i społecznie. Zależało mi na tym, żeby stworzyć ten spektakl – powiedziała Marta Górnicka o swojej pracy nad spektaklem Matki. Chór na czas wojny, w której obsadziła uchodźczynie z Ukrainy. Zaplanowana na czerwiec w miejskim Teatrze Dramatycznym [w Warszawie – red.] premiera wykorzystuje technikę, która jest specjalnością Górnickiej — występ chóralny — z 25 aktorkami-amatorkami, kobietami i dziećmi, opowiadającymi swoje historie, także z wykorzystaniem tradycyjnych pieśni.

Górnicka należy do wciąż powiększającej się grupy reżyserek teatralnych w Polsce. Choć jej pracy nie było na tegorocznym Festiwalu Boska Komedia, znalazło się tam kilka spektakli reżyserek takich jak m.in.: Anna Augustynowicz (Odlot); Katarzyna Minkowska (Cudzoziemka) czy Anna Karasińska. Łatwe rzeczy Anny Karasińskiej - opowieść o dwóch polskich aktorkach - zdobyła główną nagrodę jury festiwalu.

Dla Górnickiej, która ma doświadczenie w pracy społecznej, teatr musi nieustannie otwierać się na nowe formy. W innej chóralnej produkcji, Konstytucji na Chór Polaków z 2016 r, zgromadziła ponad 50 osób w różnym wieku, z różnych środowisk, grup etnicznych i o odmiennych przekonaniach politycznych. Poprosiła ich, aby przeczytali polską konstytucję w czasie toczącej się wówczas debaty.

O swoim najnowszym projekcie Górnicka powiedziała, że marzyła o pracy z matkami i dziećmi z Ukrainy i Białorusi, a także z Polski. Planowana jest też trasa prezentacji tego spektaklu w różnych państwach Europy.

Wiedziałam o tych, którzy uciekli przed wojną i prześladowaniami, ale i o tych, którzy codziennie otwierają swoje domy w Polsce. Czułam, że moje miejsce i moja misja to nie tylko robienie teatru, ale dotarcie do tej społeczności i praca z nimi.

W Śmierci Jana Pawła II Skrzywanek obsadził kilkunastu aktorów. Poza papieżem zagrali oni księży, pielęgniarki, lekarzy i wszystkich, którzy służą umierającemu papieżowi. Jego zainteresowanie wzbudziły nie tylko pytania o to, kiedy eutanazja może być uzasadniona, ale także jego własne wspomnienia jako 12-latka, w chwili śmierci Jana Pawła II. Umierający papież był jedynym obrazem tego doświadczenia choroby, umierania, jakie miałem. A dla mnie było to naprawdę trudne, ponieważ nikt tak naprawdę nie próbował mi tego wyjaśnić – powiedział.

Tego dnia w 2005 roku Skrzywanek, grał w grę karcianą na swoim komputerze, kiedy jego ojciec krzyknął z drugiego pokoju. Zaczął krzyczeć: „Papież umarł, Kuba, musisz przyjść do pokoju!", a ja chciałem grać dalej, by nie stracić punktów rankingowych. Ojciec był zdenerwowany, zabrał mnie do pokoju, powiedział: „Pomódlmy się". Uklękliśmy i zaczęliśmy się modlić do ekranu telewizora. Intensywność tych wspomnień starał się wykorzystać Skrzywanek, dramatyzując coś, co niektórym mogłoby się wydawać ingerencją wykraczającą poza granice dobrego smaku.

Kiedy spektakl prezentowany był w krakowskim Starym Teatrze, wywiady ze zwykłymi Polakami na temat ich wspomnień o śmierci papieża były co pewien czas wyświetlane na makiecie Watykanu. Przeprowadziliśmy ponad 70 różnych wywiadów, a nawet dotarliśmy do watykańskich dokumentów medycznych — powiedział reżyser o scenariuszu, którego stworzenie zajęło ponad sześć miesięcy. Następnie zatrudniliśmy lekarzy, ekspertów w dziedzinie paliatywnej którzy opowiedzieli nam jak musiało się zmieniać ciało papieża w ostatnich dniach. (...)

Spektakl kończy się pełnym grozy obrazem Jana Pawła II leżącego w otoczeniu pogrążonych w żałobie księży i zakonnic. Jeden z aktorów zbliża się do krawędzi sceny i zaprasza publiczność do udziału w obrzędzie pogrzebowym. Rząd za rzędem wstajemy z miejsc i wchodzimy po stopniach na scenę, by w procesji obejść ciało. Wygląda tak autentycznie, że zatrzymuję się i robię dwa zdjęcia. Zastanawiam się, dlaczego właściwie miałem ten odruch? Bo jak to czasem bywa w teatrze, chciałem na zawsze zachować to poczucie, że wiem więcej niż wcześniej."

Peter Marks od 2002 roku jest głównym krytykiem teatralnym w „The Washington Post". Wcześniej dziewięć lat pracował w „New York Times" i był krytykiem teatralnym off-Broadwayu.

Peter Marks , tłumaczenie - Monika Pilch
Washington Post
28 stycznia 2023
Portrety
Jakub Skrzywanek

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia