Theater, theatre, théâtre

czyli pierwsza Wieża Babel na deskach teatru

czyli pierwsza Wieża Babel na deskach teatru

W całej Europie wiele jest inicjatyw związanych z obchodami Europejskiego Dnia Języków, mało jednak takich, które dzień 26 września przemieniają w prawdziwe artystyczne święto. Dla uczczenia językowej różnorodności Europy dyrektor Wrocławskiego Teatru Lalek Robert Skolmowski we współpracy z Alliance Fracaise, Ősterreich Institut, Konsulatem Republiki Federalnej Niemiec i przedstawicielstwem Ambasady Francji we Wrocławiu podjął się realizacji Teatralnej Wieży Babel – wyjątkowego projektu będącego połączeniem sztuki teatru z lekcją języków obcych i zwieńczonego koncertem fortepianowym w wykonaniu Tadeusza Domanowskiego.

Joanna Gdowska: Wieża Babel wznosi się od kilku lat nad mapą Europy z okazji obchodów Europejskiego Dnia Języków. The European Year of Languages został stworzony przez Radę Europy i Unię Europejską po to, by zachęcić miliony ludzi z ponad 45 krajów do uczczenia językowego bogactwa Europy i podkreślić wielką rolę plurilingwalizmu we współczesnym świecie.  Jak mówią inicjatorzy European Day of Languages – „Naprawdę każdy ma możliwość zaangażowania się w Europejski Dzień Języków, chociażby zapraszając sąsiadów wywodzących się z odmiennej kultury na herbatę, czy dekorując dom plakatami i naklejkami z logiem EDJ. Nie będąc poliglotą w ciągu dnia codziennego możesz poszerzyć swoje horyzonty, co stanie się niemal na pewno zabawnym i dającym poczucie spełnienia doświadczeniem”*. Myślę, że Wrocławski Teatr Lalek doskonale włączył się w realizację założeń pomysłodawców Europejskiego Dnia Języków, a jednocześnie, wykorzystując ogromny potencjał wydarzenia, nadał mu autonomiczny artystyczny charakter. Warto zacytować na początku entuzjastyczne słowa organizatorów przedsięwzięcia – „We Wrocławiu – mieście znanym z tradycji wielokulturowego dialogu - to święto nabierze szczególnego wymiaru. Organizatorem obchodów jest Wrocławski Teatr Lalek, który (…) będzie promować różne modele i narzędzia edukacji językowej, zachęcać ludzi w każdym wieku do kontynuacji lub rozpoczęcia przygody z językami obcymi. Szereg atrakcji, które przygotują nasi partnerzy z Niemiec, Austrii i Francji, bogaty program artystyczny i edukacyjny sprawią, że wszyscy mieszkańcy Dolnego Śląska, bez względu na język jakim, się posługują, będą mieli szansę poznać i zrozumieć kulturową różnorodność naszego kontynentu”. A zatem dzięki zaangażowaniu Wrocławskiego Teatru Lalek na Dolnym Śląsku z ożywa Wieża Babel, którą znamy z obrazu Pietera Bruegela.
        
Ryszard Klimczak: Sądzę, że istotą zamierzenia „Teatralna Wieża Babel” jest potrzeba pokazania Wrocławiowi i Europie jak bardzo sztuka, a w szczególności teatr potrafi być – jeśli zostanie właściwie użyty – mocnym a jednocześnie istotnym i atrakcyjnym ogniwem łańcucha łączącego różne kultury, państwa, a wśród nich obywateli państw zainteresowanych wymianą poglądów pomiędzy Europejczykami. Teatr ponad wszelką wątpliwość jest w stanie wznieść się ponad lokalne ograniczenia mentalne nie mówiąc już o fobiach, czy wszelkiego rodzaju uprzedzeniach. Istotne jest, że podjęta została próba sprawdzenia na ile mądre i przemyślane przedsięwzięcia teatralne są w stanie zebrać i zjednoczyć osoby wcześniej sobie nieznane.

Marta Odziomek: Ideą Europejskiego Dnia Języków jest promocja krajów wchodzących w skład Starego Kontynentu, ich języków oraz tradycji związanych z daną narodowością. 26 września we Wrocławskim Teatrze Lalek po raz pierwszy mieliśmy okazję uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Dzień ów z pewnością należał do najbardziej szalonych dni, jakie przyszło spędzić mi w teatralnych murach. Nie zabrakło wyśmienitych spektakli (aż w trzech językach!), znakomitych koncertów, wystaw i prezentacji szkół językowych. Dzień rozpoczął się od przywitania przez dyrektora Teatru Roberta Skolmowskiego przedstawicieli instytucji współorganizujących Europejski Dzień Języków.

J.G.: Tak, pewną już tradycją stało się we Wrocławskim Teatrze Lalek niemal świąteczne powitanie przybyłych widzów przed budynkiem teatru - wystarczy przypomnieć sobie chociażby ubiegłoroczne, nadzwyczaj hucznie obchodzone, widowiskowe Mikołajki (“Mikołajki II, czyli Inspektor Skobel na tropie” w reżyserii Radosława Kasiukiewicza). Z okazji tegorocznego Europejskiego Dnia Języków organizatorzy „Teatralnej Wieży Babel” z WTL podjęli swoich gości na dziedzińcu i zaprosili ich do odśpiewania „Ody do Radości”  przy akompaniamencie Orkiestry Reprezentacyjnej Komendy Policji we Wrocławiu. Podejmowanie widzów przed gmachem teatru jest interesujące z perspektywy socjologicznej – jeszcze przed przekroczeniem progu Wrocławskiego Teatru Lalek publiczność staje się uczestnikiem mających dopiero nastąpić wydarzeń, sama zaś przestrzeń - znajdująca się przed budynkiem teatru - przemienia się w przestrzeń inaugurującą inscenizowane spektakle.

M.O.: Zauważyłam, że wszyscy traktują  tę chwilę jako coś świątecznego w czym dobrze jest wziąć udział. Dlatego też sądzę, że  pomysł wspólnego zaśpiewania europejskiego hymnu był strzałem w dziesiątkę, bo od początku, bez potrzeby specjalnych zapewnień nadał całej tej sobotniej imprezie europejski charakter.

R.K.: Interesujące z punktu widzenia obserwatora było dosyć niezwykłe i pełne życzliwego zaciekawienia podniecenie zebranych przed teatrem widzów. Nie wiem, czy owo podniecenie przenosiło się z dzieci na dorosłych, czy odwrotnie ale znaczyło, że oczekiwania rodziców i niecierpliwość dzieci miały tę sama przyczynę.

M.O.: Tak, pełne oczekiwania twarze, błyszczące oczy dzieciaków i trzymane w dłoniach kartki z kilkujęzycznym tekstem „Ody do radości” bardzo wymownie świadczyły o tym, że to na co wszyscy czekamy będzie miało wyjątkowy charakter i niecodzienne odniesienie do naszego bycia w teatrze, we Wrocławiu i w nowej Europie. Sygnałem do rozpoczęcia imprezy był chór dziewcząt, które kurczowo ściskając kartki z wydrukowaną w trzech językach „Odą do radości” przygotowywały się do odśpiewania sławnej na całą Europę pieśni – hymnu Unii Europejskiej. Potem było oficjalnie – nadszedł czas na powitania, gratulacje, przemówienia, podziękowania.

M.O.: Po czym przeszliśmy wszyscy do Sali Kolumnowej by podziwiać najnowszy nabytek Wrocławskiego Teatru Lalek – fortepian, nabyty w fabryce Blüthnera w Lipsku.

J.G.: Musimy zdać sobie sprawę z wielkiej wagi tej inicjatywy. Pamiętajmy, że ostatnie koncerty odbywające się w Sali Kolumnowej Wrocławskiego Teatru Lalek w ramach festiwalu Wratislavia Cantans udowodniły, że WTL jest w posiadaniu jednej z najlepszych sal koncertowych we Wrocławiu.

M.O.: Tak. Ukoronowaniem inauguracji było więc „otwarcie” świeżo zakupionego instrumentu, na którym zagrał ciekawe wariacje na temat „Marsza weselnego” Tadeusz Domanowski. Nie był to jednak koniec muzycznych uniesień, a jedynie ich zapowiedź, bo – jak przewidziano w programie imprezy – z pianistą ponownie mieliśmy się spotkać za kilka godzin.

J.G.: Przestrzeń teatru została wypełniona wernisażami…

M.O.: Odbyły się wernisaże wystaw: „Austriacka literatura dziecięca” Ősterreich Institut, „Migrujące słowa” Alliance Française oraz „Nasz wrocławski Mikrokosmos” prezentujące działania wielokulturowe. W trakcie ich podziwiania można było także zwiedzić w holu Teatru stoisko Miejskiej Biblioteki Publicznej oraz zapoznać się z prezentacją zbiorów obcojęzycznych dostępnych w bibliotekach publicznych Wrocławia (literatura dla dorosłych i dla dzieci) i czytelni czasopism obcojęzycznych dostępnych w bibliotekach.

J.G.: A już od wczesnego popołudnia we Wrocławskim Teatrze Lalek rozpoczęto prezentację spektakli. Pierwszym z nich był „Mozart listy pisze” Krzysztofa Grębskiego.

R.K.: Z zaskoczeniem, z zaciekawieniem, ze zdumieniem i z radością obejrzałem ten spektakl. Troje uroczych aktorów przedstawiło historię, a może ściślej - kilka wesołych historyjek ilustrujących korespondencję prowadzoną przez młodego Mozarta. W lekkim i dowcipnym stylu znanym od  lat sposobem prezentacji teatru w teatrze. Tym razem mieliśmy do czynienia z potrójnym „meta” ponieważ prezentowane historie „cudownego dziecka romantyzmu” zagrane przez aktorów „żywych” odbywały się na scenie teatru papierowego, a wszystko to w scenicznej rzeczywistości teatru lalek. Ten uroczy tekst zabrzmiał nie mniej radośnie i nie mniej wesoło w języku angielskim, a inscenizacja Krzysztofa Grębskiego i scenografia Joanny Braun harmonijnie i naturalnie wpisały ją w klimat osiemnastowiecznej Europy. Nie da się oczywiście pominąć podstawowego waloru spektaklu – opracowanego na podstawie listów Mozarta teatralnego tekstu. Ireneusz Dembowski z niezwykłą wrażliwością i znawstwem wymagań kameralnej sceny postawił reżysera przez wdzięcznym ale i oczywiście trudnym zadaniem. Ten zaś nie tylko z sukcesem wybrnął z owej „opresji” ale stworzył atmosferę lekkiego dowcipnego przedstawienia, któremu język angielski nie tylko niczego nie ujął, a przeciwnie wzbogacił o niecodzienność, tajemniczość i „zagraniczną” teatralną egzotykę.

J.G.: „Mozart listy pisze", spektakl łączący konwencje teatru dramatycznego i papierowego z elementami komedii muzycznej, został zaprezentowany publiczności przez rokiem i stał się natychmiast wydarzeniem teatralnym. Krzysztof Grębski podjął się wraz z aktorami Wrocławskiego Teatru Lalek (Grzegorzem Mazoniem, Anną Narloch i Aleksandrą Ząb) niełatwego zadania opowiedzenia o wielkim artyście w sposób lekki i pełen humoru, wypełniając przestrzeń muzyczną spektaklu świetnymi partiami wokalnymi i aranżacjami kompozycji Wolfganga Amadeusza Mozarta. Anglojęzyczna wersja inscenizacji ma jeszcze większy, w moim odczuciu, artystyczny urok - jest zdecydowanie bardziej ekspresyjna od wersji oryginalnej, gdyż aktorzy z większą atencją koncentrują się na wypowiadanych słowach, próbując odnaleźć w nich nową melodykę. Zaskakująca łatwość z jaką aktorzy posługują się językiem angielskim w trakcie gry sprawia, że ani na chwilę nie zaburza się dotychczasowa dynamika spektaklu. Najciekawszym jednak momentem jest chwila spontanicznego włączenia do przedstawienia lekcji językowej, bowiem tocząca się swoim rytmem gra nagle spowalnia się a postaci porzucają działania sceniczne, by stać się na ten czas jej uczestnikami. Lektorka prowadząca lekcję jest od tej chwili pośrednikiem między publicznością a aktorami, którzy biorą udział w prowadzonej przez nią zabawie. Element edukacyjny włączony w proces gry wyzwala nową siłę spektaklu i w sposób całkowicie naturalny poszerza przestrzeń kontaktu między aktorem a widzem. Dialogi sceniczne są nadzwyczaj wdzięcznym materiałem do analizy leksykalnej i nauki nowych słów. Hermetyczna struktura spektaklu zostaje dzięki temu jak gdyby przerwana, otwiera się…

M.O.: Spektakl „Mozart listy pisze” najpełniej wyraził cele przyświecające zarówno edukacyjnemu jak i rozrywkowemu projektowi Wrocławskiego Teatru Lalek. Było to przedsięwzięcie w znakomity sposób przemyślane i skonstruowane. Wysokiej klasy aktorstwo i inscenizacyjne pomysły bezapelacyjnie były najświetniejszymi elementami tego widowiska.

J.G.: Widowiskiem możnaby określić całe to wydarzenie, gdyż w tym samym czasie na wyższych kondygnacjach teatru odbywały się jeszcze dwa spektakle! - „Wrożka z Sonnwendjoch” w wykonaniu młodzieży ze szkoły PARNAS, w języku niemieckim oraz "Konik garbusek", w zupełnie inaczej brzmiącym tego dnia języku polskim. A potem Anna Skubik w anglojęzycznej wersji swojego monodramu „Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich” wprost zachwyciła widzów.

R.K.: Nawet przy dużej obfitości realizowanych premier niezbyt często można podziwiać lalkowe monodramy. Zapewne także dlatego, że taki rodzaj przedstawienia wymaga od aktora oprócz dobrego warsztatu także specjalnych umiejętności wymuszanych przez „bycie lalką”. Jak łatwo się domyślić niewielu lalkarzy posiadło tę niezwykłą umiejętność. Dlatego ze szczególnym zainteresowaniem oglądaliśmy przy – jak zwykle w WTLu - pełnej widowni „Złamane paznokcie” w wykonaniu Anny Skubik. Teatralna kameralność i jednocześnie aktorski rozmach tego przedstawienia każą z uznaniem patrzeć na jego autorów, a szczególnie na wykonawczynię. Mając do dyspozycji siebie i wielkości człowieka lalkę Marleny Dietrich potrafiła uraczyć nas nietuzinkową rozmową dwu kobiet. Mogliśmy przyglądać się zwierzeniom wielkiej gwiazdy, wielkiej osobowości i niezwykłej kobiety. Czy to, co przeżyła jest wyrazem wyłącznie osobistych, czy też bardziej uniwersalnych życiowych perturbacji osoby, z którą identyfikować się mogą i inne kobiety? Z całą pewnością tak jest. Powiem więcej, chociaż nie jestem kobietą, sądzę, że ten drugi element przenika cały tekst stanowiąc wartość, dla której spektakl ogląda z zainteresowaniem również męska część widowni.

J.G.: Myślę, że poruszająca delikatność i czułość z jaką aktorka kreuje na scenie dwie postaci (niemieckiej aktorki i piosenkarki Marii Magdaleny Dietrich oraz pielęgniarki, z którą łączyła ją kontrowersyjna relacja) sprawia, że płaszczyzna językowa ma znaczenie co najmniej drugorzędne. Podążając za tropem interpretacyjnym reżysera spektaklu Romualda Wicza-Pokojskiego aktorka ukazuje przepełniony rozpaczą wizerunek artystki, która w ostatnim okresie swojego życia musi rozliczyć się z własną legendą. Skomponowany z pomniejszych etiud monodram przeplatają utwory francuskie, wyzwalające w starzejącej się Dietrich dawną, zjawiskową i namiętną femme fatal. Kiedy jednak muzyka cichnie i na sali zapanowuje cisza, artystka zdaje się być kukłą, bezbronną i samotną. Fabuła tego intymnego portretu gwiazdy w pewnym momencie rozmywa się, sama zaś akcja przestaje być w ogóle istotna. Słowa - bez względu na to, w jakim są wypowiadane języku - tracą na sile i na znaczeniu. Pozostaje tylko jej głos, znany chociażby i zapamiętany chociażby z "Where Have All the Flowers Gone".

M.O.: Po „Złamanych paznokciach” nadszedł czas na „Braci korsykańskich”.

R.K.: To druga prezentacja nieco archaicznej już formy teatralnej ale – przynajmniej w teatrze wrocławskim - wciąż niezapomniana forma prezentowania interesującego - jak w przypadku „Braci korsykańskich” - teatru papierowego. W tym przypadku nie trzeba wcale znać biegle języka, w którym aktualnie spektakl jest prezentowany. Wystarczy zapoznać się z zaprezentowaną historią i potem już tylko podziwiać trącącą myszką formę prezentowaną przez aktorów. Teatrzyki, w których dzieją się zwykle niezbyt niebanalne historie posiadają pełną uroku i pieczołowitej galanterii formę przyjętą przez twórców. Podczas Europejskiego Dnia Języków Wrocławski Teatr Lalek zaprezentował „Braci korsykańskich” w dwóch wydaniach. W języku niemieckim i francuskim. Obie wersje zagrane zostały przez innych aktorów i w związku z tym obie – mimo tej samej treści – miały inny niepowtarzalny charakter. Tak różnie  zapewne były odbierane w mieszczańskich domach swojej epoki. Każdy spektakl przygotowywany przez inną rodzinę powodował swój oryginalny i niepowtarzalny nastrój, charakteryzował się indywidualnymi cechami poszczególnych członków rodziny, różnymi możliwościami aktorskimi, klimatem domu, wiekiem i wykształceniem aktorów i widzów. Dzięki wrocławskim „Braciom korsykańskim” mogliśmy w pewnym stopniu poczuć tę egzotykę dawnej domowoteatralnej atmosfery.

M.O.: Z zaiste francuskim szykiem i wdziękiem para aktorów odegrała kilkunastominutową miniaturę sceniczną – „Bracia korsykańscy”. Prelekcja dyrektora Skolmowskiego uświadomiła nam, jak ważnym typem teatru był kilka wieków temu teatr papierowy. Warto wspomnieć, że „Bracia korsykańscy” zostali odegrani również w języku niemieckim.

J.G.: Możemy w tym miejscu przypomnieć, że spektakl oparty na motywach powieści Aleksandra Dumasa to XIX-wieczna rekonstrukcja przedstawienia w konwencji teatru papierowego. Zaprezentowana widzom z okazji Europejskiego Dnia Języków miniatura została zrealizowana przez wybitnego francuskiego reżysera i kolekcjonera Alaina Lecucqa, który podjął się stworzenia wiernej kopii oryginalnego teatru papierowego z 1860 roku. Kameralny charakter przedstawienia zachowującego niepowtarzalnego ducha epoki, uwydatniła moim zdaniem przestrzeń, będąca miejscem jego prezentacji – jedna z sal w restauracji Teatralna. To właśnie na jednej z dwóch scen znajdujących się w podziemiach Wrocławskiego Teatru Lalek klasyczne przedstawienie teatru papierowego zostało zaprezentowane w wersji francuskojęzycznej (w wykonaniu Patrycji Łaciny-Miarki i Alesandre Marquezy’ego) oraz w wersji niemieckojęzycznej (z udziałem Edyty Skarżyńskiej i Marka Koziarczyka). Realizacja dwóch wersji wydaje mi się pomysłem bardzo inspirującym – widzowie mogli zobaczyć, jak odmienny charakter i jak różny ton ma każdy ze spektakli w zależności od tego, jakim językiem posługują się aktorzy. Wydawać by się mogło również, że urok błyskotliwej i humorystycznej historii Dumasa oddać jest w stanie tylko język francuski. Tymczasem, ku zaskoczeniu wielu widzów, to właśnie wersja niemieckojęzyczna ukazała potencję tekstu, wyzwalając w publiczności większe salwy śmiechu   

M.O.: Po zakończeniu prezentacji teatralnych przeszliśmy wszyscy do Sali Kolumnowej by podziwiać najnowszy nabytek Wrocławskiego Teatru Lalek – fortepian.

R.K.: Pozostanie już chyba tajemnicą do jakich sposobów musiał uciekać się Robert Skolmowski, jakich dokonywać zabiegów, ile energii zużyć i jak wielką pracę wykonać wokół całkowicie niecodziennej sprawy jaką jest zakup tego instrumentu. Nie ulega wątpliwości jednak fakt, że niezależnie od wysiłku jaki włożył w sprowadzenie go do Sali Kolumnowej Teatru musiał wcześniej mieć wymyślony, przygotowany i wiarygodny w swojej śmiałości plan wykorzystania tego instrumentu w Teatrze. Zaproszenie na inaugurację młodego i już dziś interesującego pianistę Tadeusza Domanowskiego daje uzasadnioną nadzieję, że przyszłość tego miejsca będzie nową jakością tej niezwykle dynamicznie rozwijającej się instytucji kultury we Wrocławiu.

J.G.: Tak, bo Tadeusz Domanowski to wielokrotny laureat nagród na konkursach pianistycznych, m.in. na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Wilnie i Międzynarodowym Konkursie Muzycznym „Ibla Grand Prize” we Włoszech. Swoim recitalem pianista zachwycił zgromadzonych w teatrze widzów, inaugurując jednocześnie cykl „Sobotnie popołudnia z muzyką”.

M.O.: A sam recital był świetnym przerywnikiem w tym szaleńczym maratonie spektakli. Występ dowiódł, że muzyka, oprócz pokoleń, łączy również narodowości. Dane nam było wysłuchać siedmiu utworów autorstwa Fryderyka Chopina, Franciszka Liszta oraz Ignacego Moszkowskiego - trójki kompozytorów związanych z Dolnym Śląskiem.

R.K.: Sądzę także, że pomysł z fortepianem ma jeszcze jeden ważny aspekt, który Skolmowski z premedytacją wymyślił i nadał mu jeden z najwyższych priorytetów w swojej przygodzie z Wrocławskim Teatrem Lalek. Otóż podczas recitalu znaczna większość słuchaczy, która przyszła posłuchać Domanowskiego i Blüthnera, to całkowicie nowe twarze. Jestem przekonany, że myśl przewodnia łącząca tę publiczność z koncertami fortepianowymi, zawiera się w nadziei pozyskania nowego odbiorcy teatralnej działalności - publiczności stanowiącej nową jakość, stawiającej nowe wymagania Teatrowi. Nieprostą, ale jednak konsekwencją posiadania takiej publiczności jest konieczność wychodzenia jej naprzeciw, z repertuarem spełniającym jej preferencje nie tylko w warstwie tematycznej i formalnej, ale będące również na stosownym poziomie intelektualnym. Skolmowski sam posiada wielki potencjał twórczy czego niejednokrotnie dawał dowody w postaci realizacji wielkich i udanych przedsięwzięć artystycznych, i nie boi się wielkich wyzwań. Przy każdej okazji powtarza jak znakomitym zespołem dysponuje w swoim teatrze, więc z pewnością w jego planach niepoślednie miejsce ma nieustanne podnoszenie walorów artystycznych spektakli i innych prowadzonych przez teatr działań.

M.O.: Myślę, że Robert Skolmowski nie od dziś wie, jak najszerzej promować teatr i co w tym teatrze promować. Świadczyć między innymi o tym fakt, iż Wrocławski Teatr Lalek jest drugim po Operze Wrocławskiej najczęściej odwiedzanym miejscem na Dolnym Śląsku. To ewenement na skalę całego kraju. Na taką pozycję trzeba jednak było sobie zapracować. I – jak widzimy – pracownicy Teatru nie zwalniają tempa. Nowe pomysły wręcz sypią się im jak z przysłowiowych rękawów.

J.G.: Dlatego dobrze rokuje pomysł włączenia obcojęzycznych spektakli na stałe do repertuaru Wrocławskiego Teatru Lalek.

M.O.: Produkcja i prezentowanie spektakli w obcym języku z pewnością przełoży się na jeszcze większe powodzenie Teatru wśród odbiorców. Spektakle obcojęzyczne mają bowiem w zamiarze przyciągnięcie dwóch typów publiczności: szkolnej, dla której nauka języka pójdzie w parze z wizytą w teatrze oraz publiczności zagranicznej, która coraz częściej zjeżdża do kraju nad Wisłą. Zatem „Teatralna Wieża Babel” jest z pewnością krokiem naprzód w interaktywnym nauczaniu obcych języków dzieci i młodzieży. Uważam to za świetnie posunięcie marketingowe stawiające Wrocławski Teatr Lalek na czele instytucji kulturalnych wychodzących naprzeciw oczekiwaniom współczesnego widza. Takie wydarzenie to doskonały sposób na połączenie kilku ważnych działań: przede wszystkim nauki języka, ale również poznawania obcej kultury, a także kultury teatralnej,  no i oczywiście przedniej zabawy! Poza tym to wspaniały element promocji zarówno teatru, miasta jak i oferty poszczególnych szkół językowych. Być może w drugiej edycji Europejskiego Dnia Języków doczekamy się spektakli zagranych w nieco bardziej egzotycznych językach krajów, zamieszkujących naszą starą Europę. Z chęcią na przykład usłyszałabym spektakl w języku irlandzkim lub w jednym z języków z kręgów skandynawskich. Chyba jednak wszystko przed nami, bo Wrocławski Teatr Lalek wpada na pomysły, na które nikt nie wpada. 

Dyrektor Wrocławskiego Teatru Lalek Robert Skolmowski przyznał, że tego dnia spełniło się jego marzenie. Teatr zaczął bowiem żyć własnym życiem, spektakle wypełniły całą jego przestrzeń. W jednym z wywiadów mówi – „Nasz projekt to fenomen na skalę całego kraju. Możliwość zaprezentowania w sposób pełny i zrozumiały dorobku Wrocławskiego Teatru Lalek publiczności obcojęzycznej uważam za swój obowiązek i niezwykły przywilej. Będziecie mieli Państwo okazję do podziwiania kunsztu naszych aktorów grających w waszych narodowych językach. Zaprezentujemy Wam pełną skalę możliwości naszego Teatru – spektakle już kochane przez naszą widownię i zupełnie nowe, premierowe sztuki. Będąc mieszkańcem tak otwartego i multikulturowego miasta jakim jest Wrocław, głęboko wierzę w siłę dialogu. Spotkajmy się w Naszym Teatrze”.

not. J.G.
Dziennik Teatralny
1 października 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia