Tłum na 'Kolacji z konfidentem'
Takiego tłumu nie pamiętam na żadnej promocji książki; miejsca w Klubie Pod Gruszką zabrakło, tylu chętnych przyszło na spotkanie poświęcone książce Jolanty Drużyńskiej i Stanisława M. Jankowskiego 'Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentach Służby Bezpieczeństwa'.Być może dopiero czas zrodzi spokojną ocenę tego, co zebrali Drużyńska i Jankowski; wczoraj uniknięto sensacji, co było zgodne z intencjami autorów, ale dyskusji o ich pracy zabrakło również - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim. Obecni byli niektórzy artyści kabaretu, acz niewielu ich przyszło, a także 'krewni i znajomi królika', niemało osób ze środowiska dziennikarskiego. I nijak to wielkie zainteresowanie nie przełożyło się na jakość dyskusji o książce, o zjawisku inwigilacji, o tym, ile zdrady można wybaczyć przyjacielowi (acz samo pytanie padło), o grozie płynącej z pracy tajnej policji, a i sile śmiechu, jaki przeciwko niej kierowali piwniczni artyści. Ci, taka opinia też padła, cieszyli się, że mają swój świat, a to, że ich inwigilowano, mieli w d... Zaczęło się to długie spotkanie od cytatu z Leca, iż to 'wspominanie klęski /na uczcie zwycięskiej', ale potem bardziej pasował doń cytat z Boya: 'Każdy mówił o czym innym /jak zwykle w domu rodzinnym'. Z jednej strony nerwowe reakcje, z drugiej niezbyt stosowne żarty. Czy sprawił to fakt, iż większość zebranych nie przeczytała jeszcze 400-stronicowej książki? Czy krańcowe podejście do czerpania z zasobów IPN-u w ogóle? Być może dopiero czas zrodzi spokojną ocenę tego, co zebrali Drużyńska i Jankowski; wczoraj uniknięto sensacji, co było zgodne z intencjami autorów, ale dyskusji o ich pracy zabrakło również.