To (niektórych) boli

... ale Świętości ni szargać, bo trza, żeby święte były, ale Świętości nie szargać: to boli.

I znowu powraca „Wesele", jak zawsze nieśmiertelne, bo na kolejnych zakrętach naszej historii stale aktualne. Tak Stańczyk mówi do Dziennikarza w VII scenie II aktu.

Doskonale pamiętam ten smutny dzień kwietniowy i nieprzebrane tłumy na Franciszkańskiej, ale też na krakowskim Rynku i przylegających doń uliczkach. Powszechny szloch, wiele osób na kolanach. To nie była pompatyczna manifestacja żalu, to był żal prawdziwy, dojmujący i głęboki, bo umarł nasz, Polski Papież. A potem uroczystości na placu w Watykanie, kościelne theatrum funebris i znowu rzesze ludzi, wiatr przewracający karty księgi leżącej na trumnie i powszechne: „Santo subito!". To było osiemnaście lat temu. Jak ten czas leci!

O tym, że w czasie długiego pontyfikatu Jan Paweł II odsuwał od siebie wiedzę o purpuratach krzywdzących seksualnie niewinne dzieci wiemy od dawna. Faktów nie da się ukryć. Pozostaje pytanie: dlaczego? Usiłowałem na nie odpowiedzieć, nie ja jeden. Watykan to nie tylko lochy, ale również to co na wierzchu, nie zawsze bogobojne, nie zawsze czyste. Często brudne, podzielone, groźne. Papież-polityk uwikłany w tą mafijną rzeczywistość nie zawsze mógł być asertywny. A jeśli jeszcze usiłował wpływać na losy świata, wyzwolić własną ojczyznę ze szponów komunizmu, musiał wybierać. Nawet najszlachetniejszy człowiek ma ograniczone siły. Czasami trzeba z czegoś zrezygnować, czegoś nie dotykać. Z potężną watykańską frakcją obrońców pedofilii w Kościele przegrał Benedykt XVI, który jeszcze jako kardynał Ratzinger stanowczo uważał, że coś z tym trzeba zrobić. I walczył!

Niedawno, w TVN24 ukazał się reportaż Marcina Gutowskiego „#Bielmo. Franciszkańska 3". Tym razem chodziło o czasy dawniejsze, o abp. Karola Wojtyłę i jego stosunek do pedofilii w Kościele. Wg Gutowskiego krakowski metropolita wiedział, ale nie wykazywał zdecydowanych działań. Anna Karoń-Ostrowska, która przez wiele lat mogła cieszyć się przyjaźnią Jana Pawła II przedstawiła swoją opinię: wychował go kościół, wszystko mu zawdzięczał i dlatego postanowił do końca życia go chronić. Lojalnie, za wszelką cenę. A księży i biskupów uznawał, iż są „in persona Christi" nie tylko podczas Eucharystii. Być może miał takie przekonania. Ale wówczas powstała rysa na świętym obliczu. Oczywiście jeżeli Gutowski pokazał prawdę! Jednak kto z nas jest bez winy?! Dlatego w mojej ocenie gigantyczne późniejsze zasługi Jana Pawła II zdecydowanie przeważają.

Mam dwa pytania do nadawcy i do autora reportażu: 1/ dlaczego teraz, 2/ dlaczego w ogóle? Myśląc pragmatycznie, trzeba było ten temat poruszyć za pół roku, po wyborach. Taki niefrasobliwy brak strategii może bardzo dużo kosztować opozycję. Kto wie, czy nie wynik wyborczy? Zjednoczy wszystkie najczarniejsze siły, które odpowiednio manipulowane mogą okazać się nie do pobicia. Więc dlaczego teraz? To pytanie musi pozostać bez odpowiedzi, bo mogłaby okazać się groźna.

A tak zwyczajnie, po ludzku: dlaczego w ogóle? Po co rzeszom naszych rodaków, którzy wierzą w świętość JP2 i uznają go za największego Polaka w historii zabierać ich przekonania, nawet jeżeli mogłyby się okazać złudne. No bo co wynika z odkryć Gutowskiego prócz eskalowania nienawiści i tworzenia nowych podziałów, które i tak trawią nasze społeczeństwo? Niech tajemnice, do której nawet święty ma prawo, pozostaną z nim na wieki! Ktoś powie, że przecież prawda jest najważniejsza. Pozornie tak, ale nie zawsze i nie każda. Przeciwnicy Kościoła powinni z nim walczyć tu i teraz, a nie przy pomocy historycznych domniemań. Dużo mamy prawdziwych bohaterów? Nie sądzę. Przekreślimy Wałęsę, podważymy wiarę w JP2 i kto nam zostanie? A wykreować nowych herosów nie jest łatwo, czego doświadczyli rządzący. Może więc warto wierzyć Wyspiańskiemu, żeby „...Świętości nie szargać: to boli."

Dlaczego o tym piszę? Bo tego typu problemy dotyczą również nas, artystów. Jakże często kpimy z czyjejś wiary, podważamy czyjeś przekonania, czyiś światopogląd. Tworzymy dzieła ponad miarę prowokacyjne. Zadajemy ból, zaspokajając swoje wątpliwe ego: bo tak jest nowocześnie, sprawiedliwie, efektownie. Bo artyście, który uprawia sztukę wolno wszystko. Czy wszystko?

Poza brakiem cenzury jest jeszcze rozum i sumienie.

Krzysztof Orzechowski
Dziennik Teatralny
8 kwietnia 2023

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia