To, o co nam chodzi, powinno się zwizualizować w wyobraźni widza

rozmowa z Jakubem Roszkowskim

Z Jakubem Roszkowskim, reżyserującym w teatrze Wybrzeże przedstawienie "Stalker", rozmawia Jarosław Zalesiński

Pański spektakl oparty jest na słynnej powieści "Piknik na skraju drogi" Braci Strugackich, opowiadającej o powstaniu tajemniczej zony, w której spełniają się ludzkie pragnienia. Ale nie jest przecież "spektaklem science fiction".

Jestem w stanie wyobrazić sobie wersję filmową tej powieści w konwencji sci-fi, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego w teatrze. Teatr dzieje się tu i teraz, a nie za 500 lat czy na innej planecie. Oczywiście wykreować w teatrze można wszystko, natomiast gdziekolwiek by się to miało dziać, musi opowiadać o nas, o naszych problemach, musi być próbą dialogu z teraźniejszością.

Kiedy Andriej Tarkowski nakręcił film "Stalker" według powieści Strugackich, także nie posłużył się konwencją kina sci-fi.

I to jest wielkim atutem tego filmu.

Nic niezwykłego w nim się nie wydarza, tajemnicza zona nie ujawnia się. Ale film trzyma w wielkim napięciu.

Nas również interesuje raczej ta sytuacja tajemnicy, niedopowiedzenia, niż ukazywanie jakichś niezwykłości na scenie. Każde dookreślenie, kilka metrów od widza, obawiam się, byłoby śmieszne i niepotrzebne. To, o co nam chodzi, powinno się zwizualizować w wyobraźni widza, a nie na scenie.

Na tle tej tajemniczej, milczącej zony tym wyraźniej brzmią pytania, jakie sobie zadają w związku z nią ludzie.

Na tym mi zależy. Chciałbym, żeby zona była jakby pustą kartką. Każdy wchodzi tam z innymi potrzebami, innymi pragnieniami, frustracjami, i wypełnia ją sobą. Dlatego zona mnie interesuje. Tam jest się samemu, trzeba samemu decydować. Zrobi się krok w lewo i się ginie, a po kroku w prawo zdobywa się wszystko.

Także prawdę o sobie samym.

Tym, do czego się w zonie dochodzi, jest nasza sfera szczęścia, miejsce, które spełnia życzenia. W filmie jest piękna opowieść o stalkerze...

Czyli człowieku przekradającym się do strzeżonej zony.

... który zabił swojego brata, a potem doszedł do tego miejsca spełniania się pragnień i poprosił, żeby zostało zwrócone życie jego bratu. Ale ponieważ sfera spełnia tylko te prawdziwe, najskrytsze marzenia, stalker po powrocie do domu znalazł górę pieniędzy.

I po tym powiesił się.

To postawienie lustra, możliwość spojrzenia na siebie samego, zrozumienia prawdy o sobie samym, bardzo mnie interesuje. Również problem tego, jak bardzo nie chcemy w to lustro patrzeć.


Powieść Strugackich, napisaną w latach 70. XX wieku, odczytuje się czasem jako ukrytą krytykę komunistycznej utopii powszechnego szczęścia.


Strugaccy, zgodnie z obowiązującą w Związku Radzieckim linią, wpisali w powieść raczej krytykę kapitalizmu. Mam wrażenie, że dzisiaj ta warstwa powieści jest jeszcze ważniejsza, bo żyjemy w kapitalizmie. Zonę, która może być wytworem piekła, ale może być też darem Boga, chcemy za wszelką cenę zagarnąć, najlepiej postawić obok MacDonalda i wpuszczać tam wycieczki.

Ale pod spodem tego nie ma u Strugackich ukrytej krytyki utopii powszechnej szczęśliwości?

To prawda, tak się również tę powieść odczytuje. Mnie, muszę powiedzieć, zachwyciło jej naiwne zakończenie. Bo to jest piękna utopia.

W sferze idei, przepraszam, czy w realizacji?

W realizacji jest oczywiście niemożliwa, o czym Strugaccy piszą i w tej książce, i w innych swoich powieściach. Z jednej strony jest to konstrukt niemożliwy, a z drugiej - jeśli mógłbym wypowiedzieć jedno życzenie, które miałoby się spełnić, i ono brzmiałoby: szczęście dla wszystkich, to bardzo chętnie bym to powiedział. To piękne życzenie.

Jarosław Zalesiński
Dziennik Bałtycki
19 maja 2012
Portrety
Jakub Roszkowski

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...