To taniec mnie wybrał
rozmowa z AlaknandąRozmowa z Alaknandą, indyjską tancerką biorącą udział w Festiwalu Tańców Dworskich "Cracovia Danza", o modzie na Bollywood i przeznaczeniu, które zawsze spotka człowieka
Pamięta Pani moment, w którym zdała Pani sobie sprawę, że kathak, czyli indyjski taniec dworski, jest Pani przeznaczeniem?
- Świetnie, że użył pan słowa przeznaczenie. W Indiach wierzymy w zrządzenie losu, w boską ingerencję w nasze życie. I tak było z tańcem w moim przypadku. Myślę, że to nie ja wybrałam kathak, ale to on wybrał mnie. Moje serce, dusza i ciało mówiły, że muszę tańczyć, więc nie miałam wyjścia. To zasługa Boga, który obdarzył mnie talentem i wyczuciem muzyki. To on skierował mnie w to miejsce, w którym dziś się znajduję.
A kiedy pierwszy raz zetknęła się Pani z kathak?
- Jestem pierwszą tancerką w rodzinie. Mój tata jest bardzo znaną postacią w świecie muzyki indyjskiej, natomiast nigdy nie zajmował się tańcem. Mimo to rodzina nauczyła mnie wrażliwości na dźwięk. Bliscy myśleli, że również pójdę w ślady taty, że będę się zajmowała muzyką. Ja jednak wiedziałam, że moją drogą jest taniec. Trudno wyznaczyć jeden moment, w którym spotkałam się z kathak. Widziałam go w filmach, podczas występów, czy jakiś magicznych widowisk. W ten sposób taniec mnie do siebie wołał. W końcu moja mama uznała, że trzeba z córką udać się do szkoły tańca. I tak w moim życiu pojawił się kathak.
Co jest najważniejsze w tańcu indyjskim?
- Ważna jest nie tylko technika, ale także piękno linii ciała, gracja ruchu. To dwa najważniejsze elementy. Taniec ten oparty jest na ekspresji. Ruch ciała jest bardzo naturalny, bo wypływa z naszego wnętrza. Tancerz musi słuchać siebie, tego, co ma w środku, swojego serca.
I to wystarczy?
- To tylko brzmi tak prosto. W rzeczywistości kathak jest rozmową z własnym ciałem i duszą. Bez obu tych elementów nie ma tańca. Oczywiście ważna jest dynamika, technika ruchu, dokładność gestów, ale to wszystko jest dopiero możliwe wtedy, gdy wsłuchamy się w siebie.
Na otwarciu tegorocznego Festiwalu Tańców Dworskich "Cracovia Danza" byliśmy świadkami zestawienia tańca kathak i europejskich tańców epoki baroku. Więcej jest w nich podobieństw czy różnic?
- Odmienności są widoczne na pierwszy rzut oka: inne kraje, kultury, historie powstania, kostiumy. Ale zwróciłabym uwagę na podobieństwa, które mogą wydawać się niewidoczne, natomiast kiedy bierze się udział właśnie w takich pokazach, nagle można zdać sobie sprawę, jak wiele łączy tańce z dwóch różnych regionów świata. Zarówno kathak, jak i taniec dworski epoki baroku w Europie opiera się na gracji ruchu i pięknie gestu. Świetnie pokazuje to Romana Agnel, która próbuje w jednym miejscu połączyć te dwie odmiany tańca. Dzięki temu właśnie widać, jak wbrew pozorom niedaleko nam do siebie.
W Polsce popularność zdobywają filmy Bollywood, pokazujące nieco inne Indie i nieco inny taniec. Nie przeszkadza to Pani?
- Bollywood jest tym samym co Hollywood, indyjskim odpowiednikiem tego filmowego amerykańskiego snu. To rozrywka, której każdy potrzebuje w swoim życiu. Trzeba tylko uważać, by nie zdominowała życia. Z filmami bollywoodzkimi jest jak z ciastkami: od czasu do czasu warto je zjeść, żeby poprawić sobie humor, ale one nie mogą zastąpić normalnego jedzenia. W dużych ilościach nie są zdrowe.
Na koniec mniej tanecznie: największe zaskoczenie w Polsce?
- Pochodzę z Indii, kraju ludzi niezwykle emocjonalnych, ekspresyjnych. Kiedy pierwszy raz przyjeżdżałam do Polski, myślałam, że będzie tu nieco inaczej, że ludzie będą mieli w sobie taką europejską powagę. Okazało się, że Polska to jest inny kraj architektonicznie i klimatycznie, ale w sferze emocji bardzo przypomina Indie. Spotkałam tu bardzo otwartych, uczuciowych ludzi. Dzięki temu właśnie tak dobrze czuję się w Polsce.