Tolerancja na wysokich obcasach

„Kinky Boots" – reż. Ewelina Pietrowiak – Teatr Dramatyczny w Warszawie

Żyjemy w czasach, które nie pozwalają na odstępstwa od normy. Inność okazuje się być wadą, a nie zaletą. Świat złożony z takich samych jednostek byłby nudny i szary. Ewelina Pietrowiak wraz z zespołem z Teatru Dramatycznego w Warszawie uświadamia nam, że inny nie znaczy gorszy. Dobrze, że sztuka zwraca uwagę na problemy naszej rzeczywistości.

Kinky Boots to skórzane kozaki, ale nie o buty tutaj chodzi. Musical Harveya Fierteina, z tekstami Cyndi Lauper, na podstawie filmu o tym samym tytule, to piękna opowieść, którą w Polsce możemy od 2017 roku oglądać w Warszawie, w reżyserii Eweliny Pietrowiak, w tłumaczeniu Michała Wojnarowskiego. Od pięciu lat spektakl cieszy się ogromną popularnością, widownią, co najpiękniejsze, w różnym wieku. Nie rozumiem, dlaczego zdecydowałam się go obejrzeć tak późno, ale na pewno jeszcze nie raz na niego wrócę, bo to niesamowita opowieść, pokazująca, że każdy może być kim chce.

Tytułowe kozaki są ważnym elementem fabuły, ponieważ główny bohater - Charlie, aby uratować fabrykę zaczyna produkować nowe, wcześniej nieznane obuwie. Pomaga mu w tym pewna drag queen - Lola. Na pierwszy rzut oka są to kontrastowe postacie, niczym niezwiązane, ale tak naprawdę to osoby nieakceptowane, wewnętrznie cierpiące, które dzięki przypadkowemu spotkaniu stają się przyjaciółmi i wzajemnie pomagają sobie przetrwać trudne chwile oraz pokazują sobie, że są wartościowi. Akceptują siebie, współpracują i ratują firmę Charliego. Oprócz tego uczą się, ale także widzów pokory oraz udowadniają, że w inności jest siła oraz, że nie jest ona przeszkodą w relacjach.

Scenografia nie jest skomplikowana. Rusztowanie ze schodami, taśma wyciągowa, czyli wszystko to co znajduje się w fabrykach. Stroję Aleksandry Gąsior to zupełnie inna bajka. Pracownicy ubrani są w stroje w odcieniach niebieskiego, Charlie ma czerwony sweter, więc jako ich szef się wyróżnia. Ubiór Loli to istne szaleństwo. Kolory, cekiny, czerwone włosy, wysokie buty przyciągają wzrok i dodają uroku postaci oraz oddają jej charakter. Piosenki, oprócz tego, że mają świetne brzmienie, mają tekst zapadający w pamięć, więc po przedstawieniu będziemy je najprawdopodobniej nucić oraz są perfekcyjne wykonane.

Gra aktorska jest obłędna. Cały zespół teatralny daje z siebie sto procent. Na widowni czuć ich energię, co udowadnia śmiech z sali, klaskanie czy odpowiadanie na pytania zadane przez aktorów. Sceniczny Charlie – Mateusz Weber jest cichym bohaterem o anielskim głosie. Aktor nie wyróżnia się strojem czy włosami, ale swoją delikatnością i przepięknym wokalem. Spokojny, opanowany, skromny mężczyzna nadaje świetny kontrast wystrzałowej, głośnej, zdecydowanej Loli. Krzysztof Szczepaniak, który kreuje naszą drag queen, porusza się na obcasach lepiej niż niejedna kobieta, a także na nich tańczy. Zniewala śmiechem, głosem, mimiką, gestykulacją, czyli jest swoją postacią w dwustu procentach i osobiście nie wyobrażam sobie żadnej innej Loli. Weber i Szczepaniak to duet niezastąpiony. Ich role są różne, ale różnice indywidualne aktorów w ruchach, wokalu są świetne i się fantastycznie uzupełniają, co pokazuje, że inność jest zaletą.
Bohaterowie drugoplanowi wcale nie są tłem. Ich postacie są wyraziste i bez nich spektakl straciłby wiele. Cichym bohaterem jest Mariusz Drężek w roli Georga, który trochę dośpiewa, dotańczy i jest w tym niezwykle urokliwy. Moje ulubione są solówki taneczne Drężka na górze rusztowania, w pomieszczeniu imitującym biuro. Wyszły one niezwykle zabawnie i tutaj należą się gratulację Paulinie Andrzejewskiej za choreografię. Nie mogę nie wspomnieć o Macieju Radelu. Jego postać to pracownik, bez konkretnego imienia, ale nie przeszkadza to aktorowi w byciu widocznym. Swoim sposobem bycia na scenie, w pozytywnym znaczeniu, rozpraszał czasem moją uwagę od scen pierwszoplanowych i oglądałam jak stoi czy tańczy. Na początku spektaklu Radel miał okazję zaśpiewać w duecie z Weberem i dał popis wokalny, chyba wtedy zwróciłam na niego uwagę i do końca już jej nie odwróciłam.

Czy opowieść o butach może porwać? Może. Mnie zachwyciła i zachęcam wszystkich do obejrzenia. Musical Kinky Boots chowa za tematyką butów wątki tolerancji, akceptacji, przyjaźni i miłości. Jest to opowieść zarówno dla młodszych, jak i starszych widzów. Nowa forma musicalu, która z zabawny sposób edukuje, wzrusza i bawi jest do zobaczenia od pięciu lat w Teatrze Dramatycznym w Warszawie i trzeba, przynajmniej raz z niej skorzystać.

Warto też pamiętać, że każdy może być kim chce, bo inny nie znaczy gorszy, o czym przypomina nam Ewelina Pietrowiak z zespołem.

Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
29 grudnia 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia