Tradycja i współczesność na scenie

4. Międzynarodowy Festiwal Teatru Formy Materia Prima

Materia Prima, czyli festiwal teatru formy, zachwycił w tym roku różnorodnością spektakli z całego świata. Bywało zaskakująco... Tak dobrego programu festiwal Materia Prima jeszcze nie miał. To był dotąd najpełniejszy przegląd fenomenów teatru formy - pod każdym względem.

Mogliśmy w Krakowie zobaczyć zarówno tradycyjne opowieści (jak wietnamski spektakl z lalkami wodnymi Thang Long Pupperty Theatre), jak i bardzo współczesne historie, czerpiące z osiągnięć tańca spod znaku współczesnego (jak choćby "Aria" NoGravity Dance Company lub "bODY_rEMIX/ gOLDBERG _vARIATIONS" Compagnie Marie Chouinard), a nawet popkultury lub kina (jak "Horror" Jakopa Ahlboma). Były zarówno odwołania do nowoczesnych technologii (jak "Pixel" CCN Creteil & Val-De-Marne) i tradycyjny, olśniewający wręcz momentami, teatr z pogranicza cyrkowych trików ("La Verita" Compania Finzi Pasca).

Było w czym wybierać. Ale od razu uprzedzam - ten, kto zdecydował się na wybór niewielkiej części programu, może już żałować. Dopiero obejrzenie całości proponowanego programu (tak, wiem, nieraz to dwa spektakle dziennie, czasem o bardzo odmiennych charakterach) pozwala zrozumieć, czym jest dziś teatr formy. To spektakle, które poszerzają definicję teatru, bezszelestnie mijają granicę między gatunkami. W tym samym stopniu sięgają po rozwiązania sceniczne, co po taniec współczesny, triki cyrkowe, iluzję, technologię. Pozwalają sobie na wybieganie w przestrzeń wirtualną, czerpią z osiągnięć współczesnej kultury. Bawią się scenicznymi formami, ale opowiadają też o problemach dzisiejszego świata.

Jeśli wskazywać zjawiska, które szczególnie się sprawdziły, to bezsprzecznie wspomnieć trzeba o "bODY_rEMIX/ gOLDBERG _vARIATIONS" [na zdjęciu] Compagnie Marie Chouinard. To rzecz o cielesności, ułomności ciała, naturalności ruchu w czasach postępującej mechanizacji. Tancerze, wyposażeni w rozmaite przybory symbolizujące ograniczenia ruchu (jak chodziki czy kule) budują sceniczną opowieść w oparciu o zupełnie nowe gesty, poszerzając myślenie widza o tańcu. Szalone, momentami dziwaczne choreografie, zostały idealnie osadzone w transowej, wibrującej muzyce, uzupełnianej jeszcze odgłosami wydawanymi przez rozmaite rekwizyty. Dzieło totalne.

Na przeciwległym biegunie znalazły się wietnamskie lalki wodne. Kwintesencja azjatyckiej tradycji - 10 wieków powtarzania scenicznych opowieści, rodzaj rytuału powtarzającego wciąż te same gesty. Hołd złożony zwyczajom i obyczajom, symbol kulturowej tożsamości. Na marginesie dodam, że dotąd tego właśnie brakowało w programie tego festiwalu. Tego, czyli zjawiska azjatyckiego teatru formy. Gdy chce się opowiadać o nim, trudno nie sięgnąć w tamten rejon świata. Azja ma w tym względzie ogromne tradycje. Dobrze, że udało się Materii Primie w tym roku tę zaległość nadrobić - i to bardzo interesującym, uroczym wręcz przedstawieniem.

Trzecim spektaklem, o którym zdecydowanie trzeba wspomnieć, jest "Horror". Rzecz odwołująca się do ikonicznych wręcz dla kina i popkultury produkcji, by wspomnieć choćby "Lśnienie". Odwołując się do klisz Jakop Ahlbom stworzył jednak zupełnie nową opowieść, nasączoną całym spektrum emocji. Myślę, że niejeden widz miał strach za towarzysza na tym seansie grozy.

Trzeba podkreślić, że program wcale nie był równy. Spektakle miały lepsze i gorsze momenty - jak to w wypadku takich festiwali bywa. Wystarczy zaznaczyć, że największego zachwytu wcale nie wzbudzała w moim przekonaniu największa gwiazda festiwalu, czyli grupa Daniella Finzi Pasci, odpowiedzialnego m.in. za sukcesy słynnego Cirque du Soleil. Ale nie zmienia to faktu, że jako całość ta edycja festiwalu Materia Prima wypadła olśniewająco.

Łukasz Gazur
Dziennik Polski online
3 marca 2017

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia