Trauma tropików

"Turyści" - reż: Lena Frankiewicz - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego Poznań

"Turyści" Leny Frankiewicz, czyli nowe otwarcie w poznańskim Nowym

Kibicuję Lenie Frankiewicz. Najpierw aktorka Teatru Współczesnego we Wrocławiu - grała tam między innymi Porcję w "Kupcu weneckim" Szekspira. Potem przeniosła się do Warszawy w poszukiwaniu nowych wyzwań.

W teatrze Studio znajduje ich zbyt mało, więc coraz częściej zwraca się ku reżyserowaniu. Pamiętam jej świetny - nostalgiczny i gorzki - debiut na deskach Wytwórni. W autorskim przedstawieniu "60/09" przefiltrowała przez naszą dzisiejszą wrażliwość klimat lat 60., książek Dygata, filmów Morgensterna. Potem przewróciła się na monodramie Doroty Abbe "Kto znajduje, źle szukał" według Agłai Veteranyi, ale nawet ta porażka mówi o Lenie Frankiewicz coś ważnego. To jest artystka, która niczego nie udaje. Nie adaptuje na scenę, bo ja wiem, Musila albo Brocha, ale utwory na jej obecną miarę. I mówi przez nie coś własnego i ważnego jednocześnie - o swoim pokoleniu, o takich jak ona sama. "Turyści" Magnusa Dahlströma, których wystawiła w Poznaniu, dodają nową barwę do tego obrazu.

Sytuacja niby całkiem zwyczajna. Dwie pary na wymarzonym urlopie, tropikalna wyspa, all-inclusive, zero stresów. Basen, drinki z parasolkami, wszystko podawane pod nos. Marzenie, które zamieniło się w koszmar. Doświadczają go bohaterowie, którym szwedzki pisarz nie daje imion. Mamy na scenie Ciemnowłosą Kobietę (Gabriela Frycz), Popielatą Blondynkę (Edyta Łukaszewska), Mężczyznę w Okularach (Cezary Łukaszewicz), Atletycznego Mężczyznę (Mateusz Zaniewski) - dwa razy każdą, dwa razy każdego. Urwali się na chwilę, by odreagować uwierającą codzienność.

Wpadli w bagno, które sami sobie stworzyli. Atrakcyjność tekstu Dahlströma polega na tym, że czwórka ludzi naciera się olejkami i opowiada o szaleństwie otaczającego ich świata. Z półsłówek, min i grymasów wnioskujemy, że tym turystom zamiast tradycyjnego urlopu bardziej przydałaby się terapia. Bo Szwed opisuje nie tylko chorą rzeczywistość, ale i chorych ludzi. Kawałek po kawałku zżeranych przez strach - przed wszystkim i samym sobą.

Aktorzy Teatru Nowego grają to bez czułostkowości. Edyta Łukaszewska obnaża kolejne poziomy hipokryzji swej bohaterki, Cezary Łukaszewicz pod twarzą niewinnego chłopca skrywa czystą agresję, Gabriela Frycz strzela kaskadami słów, kryjąc niepewność swej postaci, Mateusz Zaniewski punktuje pustkę Atletycznego Mężczyzny i zachwyt jego fizycznością.

W pierwszej części "Turyści" toczą się wartko, w mocnych dialogach, przy aktorskiej brawurze. Frankiewicz robi widowisko, co się zowie atrakcyjne. Jedni znajdą w nim rozrywkę, drudzy wręcz antyutopię. Potem dramat dryfuje ku fantasmagorii, a przedstawienie nieco siada. Ale to nic - w trakcie grania uda się pewnie zszyć to w spójną całość.

"Turyści" to pierwsza premiera w Nowym za dyrekcji Piotra Kruszczyńskiego. Trafny wybór - zwiastuje powrót teatru zespołowego, jaki proponowali tu niegdyś Izabella Cywińska i Eugeniusz Korin.

Jacek Wakar
Przekrój
10 stycznia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...