Trawa Viana

"Czerwona trawa" - 13. Międzynarodowe Spotkania Teatralne Okno

Podcza ostatniego dnia Festiwalu Okno (8 listopada) Teatr Współczesny zaprosił nas na "Czerwoną trawę"- spektakl realizowany przez gdańska grupę Teatr Dada von Bzdulow założony został w 1993 roku przez Leszka Bzdyla i Katarzynę Chmielewską. Wspólnie stworzyli niezależną grupę profesjonalnych tancerzy i aktorów w jednym. W swoich spektaklach łączą oni elementy tańca i teatru zarazem. Można się nawet zastanawiać, czy to taniec w teatrze, czy teatr w tańcu. Myślę, że jedno i drugie.

„Czerwona trawa” nawiązywała do prozy Borisa Viana- francuskiego tłumacza, muzyka, aktora i scenarzysty, ale przede wszystkim pisarza. Jest on autorem takich powieści, jak „Awantura w stogach”, czy „Piana dni”. W swoich utworach prozatorskich często wykorzystywał absurd i czarny humor. Lubił się bawić słowem, często żonglując nim w dowolny, barwny sposób.

Spektakl w całości opierał się na tańcu. Przyznaję, że cechował go profesjonalizm. Aktorzy tańczyli niekiedy solo, niekiedy w duetach, zdarzało im się też zrobić prawdziwe, taneczne show, gdzie wspólnie wykonywali układ. W prezentowanym tańcu można było zaobserwować pełen wachlarz emocji. W całej, tanecznie ujętej historii dopatrzyłam się miłości, i to w różnym wydaniu: od najbardziej tradycyjnej, przechodzącej przez flirt, aż po zawistną. Pojawiały się także elementy walki wewnętrznej, imitacji walki z kimś urojonym, kogo tak naprawdę nie było, bądź walki ciał, które faktycznie spierających się między sobą na scenie. Aktorzy do swoich sekwencji wykorzystywali rekwizyty- podłużne termofory wypełnione wodą oraz suszarki fryzjerskie na stojaku, jednak użycie ich nie do końca było dla mnie zrozumiałe. Powszechne stwierdzenie głosi, że kluczem do interpretacji jakiegokolwiek dzieła jest tytuł. Podczas spektaklu zastanawiałam się, czego dotyczy tytułowa czerwona trawa. Jednak wyjaśnienia w spektaklu nie zauważyłam. Moim zdaniem to czysta gra słowna, nawiązanie do wspomnianego wcześniej Viana. W samym spektaklu nie było nawet imitacji czerwonej trawy, nie wspominając o jakimkolwiek czerwonym atrybucie, czy czymkolwiek, co nawiązywałoby do trawy nawet w najbardziej absurdalnych, śmiałych interpretacjach. Zastanawiała mnie postać dziewczyny, ubranej inaczej niż pozostali aktorzy, znajdującej się przez większość przedstawienia w oddaleniu od reszty. Jeżeli dopatrywalibyśmy się spójnej fabuły, ciężko byłoby określić, kim ona właściwie była i jakie relacje łączyły ją z pozostałymi postaciami. Mi kojarzyła się z istotą pierwotną, którą władają instynkty. Miała na szyi obrożę i faktycznie- momentami przypominała zachowanie psa, goniącego własny ogon. Walczyła nie tylko ze sobą, lecz także z mężczyznami. Jednak była też zdolna do miłości. 

Czego nie było? Brakowało mi przede wszystkim zakończenia, puenty, która skierowałaby widzów na właściwy tor interpretacji. Aktorzy posługiwali się absurdem, lecz i on wydał mi się mało wyrazisty. Właściwie przeciętnemu widzowi trudno było go dostrzec. A przecież spektakl nie był przeznaczony dla koneserów i znawców twórczości Borisa Viana. Mimo iż ciężko dopatrzeć się spójności między poszczególnymi partiami przedstawienia, spektakl pozostawił pozytywny ślad w mojej świadomości. Zupełnie niepotrzebne wydaje mi się nawet szukanie płynności pomiędzy poszczególnymi cząstkami, ponieważ sam mistrz, niejednokrotnie wspominany przeze mnie, posługiwał się absurdem, a przecież podjęta przez aktorów teatru gdańskiego realizacja była trzecią próbą zmierzenia się z jego prozą.

Na koniec słowo o muzyce: przyjemna dla ucha, oddająca nastroje panujące na scenie.

Izabela Makaruk
Dziennik Teatralny Szczecin
10 listopada 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...