Trendbook kultura jako trend

O pewnym wpływowym blogerze.

Tak sobie rozmawiamy o Trendbooku i jestKultura, ale właściwie dlaczego mamy się przejmować tym, co ma do powiedzenia o kulturze student zarządzania? "Student zarządzania" - do tego sprowadzałaby się informacja o Andrzeju Tucholskim przed nastaniem epoki Web 2.0. W czasie jej rozkwitu dodajemy "wpływowy bloger" i już łatwiej nam odpowiedzieć na pytanie - pisze Sławomir Czarnecki w swoim blogu Widownia.

Może dlatego, że miesięcznie blog jestKultura notuje kilkadziesiąt tysięcy odwiedzin (w styczniu ponad 50 000 odwiedzin), a dla porównania nakład Aktivista to ponad 100 000 egzemplarzy, Tygodnika Powszechnego około 40 000 egz., a Arteonu 3 500 egz. [dane za: Związek Kontroli Dystrybucji Prasy]. Profil prowadzonego przez studenta blogu zgromadził na facebooku 6 820 osób, co nie odbiega znacząco od liczby fanów profilu Obywateli Kultury (9 568 osób) czy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (3 387 osób).

Mniejsza o liczby. Dobrym powodem uznania wypowiedzi Tucholskiego na temat kultury za godne uwagi jest społeczność zaangażowanych czytelników, którzy jego teksty komentują, dyskutują o nich, polecają znajomym. Dodajmy zaangażowanie autora w protesty przeciw ACTA. Dorzućmy aktywną postawę, której jednym z owoców stał się Trendbook Kultura 2013, polecany między innymi na profilu facebookowym Instytutu Adama Mickiewicza, prezentowany na głównej stronie serwisu NaTemat i dzięki temu trafiający na przykład do czytelników serwisu e-teatr.

I tak wróciliśmy do jestKultura jako miejsca, gdzie instytucje kultury mogą podejrzeć swoją nową, nadchodzącą publiczność. Jest się z czego cieszyć, bo to publiczność żywo zainteresowana kulturą i jej rozwojem. To odbiorcy, którzy chcą o kulturze czytać i o niej rozmawiać. W tym samym czasie gazety likwidują redakcje kulturalne i ograniczają powierzchnię przeznaczoną na recenzje, a politycy niechętnie fotografują się z książką w ręku. Skoro kultura zdaniem polityków i przedstawicieli mediów tradycyjnych tak bardzo nie interesuje społeczeństwa, to skąd się biorą te wszystkie internetowe teksty, blogi i dyskusje?

Kultura obchodzi nowych odbiorców, co nie oznacza, że na przykład podpiszą z marszu petycję ruchu społecznego, którego głównym postulatem jest zwiększenie wydatków publicznych na kulturę. Jednak jeśli chcą mieć wpływ i coś zmienić - robią to. Choćby przygotowując krótką publikację i bez wahania apelując: "Weźcie tego trendbooka i wyślijcie do swoich ulubionych gwiazd. Do swoich ulubionych teatrów. Do aktorów, do menedżerów, do bibliotek. Do wydawnictw muzycznych, growych i książkowych. Do znajomych rysowników, zaczynających dopiero zespołów lub marzących o błyskotliwej karierze designerów. Uczyńcie z tego prostego pliczku dokument, który będzie po młodych (i od młodych) krążył tak upierdliwie, aż doprowadzi do pierwszy spięć. Niech doprowadzi do poczucia dumy, bo wielu artystów i firm w to nowe podejście bardzo wierzy." Zanim na Waszej twarzy pojawi się ironiczny uśmiech rzućcie okiem na komentarze pod wpisem, w którym znajduje się ten apel.*

Nie twierdzę, że nowa publiczność jest rozmiłowana w Pendereckim, nie może doczekać się nowej powieści Houellebecq'a i pasjami lubi dyskutować o krytyce neoliberalizmu w twórczości duetu Strzępka-Demirski. Gdyby zbadać kulturalną blogosferę (jedno z pól aktywności nowych odbiorców, ale przecież są jeszcze fora, vlogi, rozmowy na facebooku itd.) to zapewne okazałoby się, że większość jest poświęcona muzyce, serialom i grom. Dla ścisłości powinienem więc pisać: "są zainteresowani szeroko rozumianą kulturą". Jednak nadal oznacza to: "w tym kulturą określaną dotychczas jako kultura wysoka, czy też kulturą związana z ofertą publicznych instytucji kultury".

Nawet jeśli propozycja instytucji nie jest, o czym pisałem wcześniej, najważniejszą dla nowej publiczności częścią kultury to nadal kulturalne zaangażowanie i aktywność takich odbiorców jest raczej szansą niż zagrożeniem. Zaryzykowałbym nawet przypuszczenie, że miłośnik seriali jest bardziej otwarty na fascynację operą niż tradycyjny koneser opery na uwielbienie dla seriali. Skoro już jesteśmy przy serialach, trudno nazwać jedynie rozrywkowym i powierzchownym zainteresowanie serialami, skoro na przykład w blogowej notce na temat House of Cards znajdziemy takie słowa: "Prawdziwa sztuka nie jest bezpieczna. Prawdziwa sztuka nie jest tworzona pod odbiorcę. Tak są tworzone jedne z najdoskonalszych produktów, ale na pewno nie najważniejsze dzieła sztuki."

Nowa publiczność nie bez powodu chce o kulturze czytać i rozmawiać. Kultura ma dla niej znaczenie, bardzo indywidualne i (uwaga, będzie górnolotnie) silnie związane ze sposobem przeżywania świata i budowania wspólnoty. O czym można napisać wiele, ale już nie w tej notce, dlatego poprzestanę na dopowiadającym cytacie z tekstu Piotra Czerskiego My, dzieci sieci. "Uczestniczenie w kulturze nie jest dla nas czymś odświętnym - globalna kultura to podstawowy budulec naszej tożsamości, ważniejszy dla samodefinicji niż tradycje, narracje historyczne, status społeczny, pochodzenie, a nawet język, którym się posługujemy."

Kultura ma znaczenie dla nowego odbiorcy i to na wielu poziomach. Dla instytucji kultury to szansa. Na dodatek instytucje mogą się od nowych odbiorców wiele nauczyć. O czym, zgodnie z popkulturową logiką seriali, opowiem w następnym wpisie.

--

*Aktualizacja z 21 lutego, cytując status z twittera Andrzeja Tucholskiego: "Trendbook Kultura 2013 w sposób twardy (tj. z poziomu bloga) został na przełomie pierwszych pięciu dni pobrany ponad 1025 razy. Wiem też, że latających po necie kopii jest już przynajmniej 5000. Zarówno czytelnicy jak i zainteresowane tematem instytucje powielały go i wysyłały dalej bardzo chętnie. Nie ma dnia bez przynajmniej kilku odzewów lub ciekawych pomysłów."

Sławomir Czarnecki
widowniablog.pl
22 lutego 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia