Trudny żywot inteligenta

"Don Juan" - reż: Aleksander Kaniewski - Teatr Nowy w Poznaniu

Próby inscenizacji "Don Juana" w wielu teatrach kończyły się fiaskiem. Czy to Teatr Współczesny w Szczecine, czy Teatr Nowy w Łodzi - krytycy nie pozostawiali na spektaklach suchej nitki. Przyszła kolej na - jak się okazało - niewybuchową mieszankę poznańsko-rosyjską. Czy szesnastowieczne sztuki w dwudziestym pierwszym wieku mogą jeszcze intrygować i wzbudzać podziw?

Aleksander Kaniewski – reżyser "Don Juana - twierdzi, że molierowski tekst napisany w 1665 roku do dziś zachował swoją energię pozwalającą sformułować ostrą teatralną wypowiedź dotyczącą odpowiedzialności moralnej dzisiejszej elity społeczeństwa. "Don Juan" to mit o nieodpowiedzialności – właśnie tak sumuje swoje dzieło reżyser. 

Hisotria rozpoczyna się od momentu, kiedy Don Juan (Radosław Elis) porzuca Elwirę (Ewelina Dubczyk), a następnie wraca do swojego rodzinnego domu. Na miejscu jak i w podróży nasz bohater w swoich spotkaniach spotyka całą "drabinkę" społeczną. Wtedy doskonale dostrzegamy kontrast pomiędzy Don Juanem, a resztą ludzi, którzy posiadają zupełnie inną moralność, wierzą w dobro i w jego imię są gotowi do poświęceń. Wiejskie dziewczyny oddają mu się z nadzieją na awans społeczny, napotkany biedak mieszkjący w lesie nie decyduje się na bluźnierstwo, tylko po to, aby zdobyć pieniądze. Sganarel (Cezary Łukasiewicz) trwa w nadziei, że jego pan, który jest tak utalentowanym człowiekiem nie jest aż tak zepsuty. Sługa Don Juana jest typowym konformistą. Buntuje się wiele razy, próbując uzmysłowić swemu panu, jakie ten popełnia błędy, do czego doprowadzi jego cynizm, lecz żaden z tych buntów nie jest konsekwentnie doprowadzony do końca. Sganarel zawsze w końcu pod naciskiem wpływowej aury Don Juana przyznaje mu rację i okazuje pokorę. Natomiast sam ojciec Don Juana gotów jest w każdej chwili wybaczyć wszystkie grzechu swojemu synowi pod warunkiem, że obiecuje on się zmienić.  Elwira zaś wierzy ślepo w miłość, próbując przekonać do siebie Don Juana. Teraz doskonale widać, jak bardzo główny bohater został otoczony ludźmi, po to, aby rezżyser mógł skupić się właśnie na ukazaniu relacji klas wyższych z otaczającym je społeczeństwem. Kaniewski odrzucił stereotyp Don Juana jako uwodziciela - w samym spektaklu kobiet było bardzo mało i miały one bardzo znikome znaczenie.

Elwira, wokół której tak naprawdę miały obracać się losy Don Juana, pozostała gdzieś głęboko w cieniu. Odnosi się wrażenie, że przez ostre nakreślenie głównej postaci to samo dzieje się nie tylko z Elwirą, lecz ze wszystkimi postaciami. Radosław Elis wręcz przykrył innych aktorów swoją wspaniałą, bardzo równą grą aktorską. Cały czas to on panował na scenie, zachowywał spokój, a w dodatku nie zmieniał stanów psychicznych swojej postaci, nie wybuchał. Utrzymał pozostawione po sobie dobre wrażenie dla tych, którzy pamiętają go ze sztuki „Rutherford i syn”. Szkoda tylko, że jedna z ikon Teatru Nowego – Mariusz Puchalski dostał rolę nie do końca niezbędną i udaną. Wcielił się w postać teatralną, która raczyła informować widzów o początku czy też o końcu komedii, jak zarówno o tym, że jest czas na przerwę w spektaklu. Myślę, że  wszyscy doskonale obyliby się bez Puchalskiego (tak jak bez Dębickiego w "Fauście"), zaś z drugiej strony, należy zaznaczyć, że oprócz tego, Puchalski grał sześć innych postaci.  

Elis doskonale odzwierciedlił swój bunt. Bunt przeciwko hierarhi wartości, ustanawiając jednocześnie swoją własną. Wychowany w szlacheckiej lub -  przekładając na język dzisiejszych czasów – inteligenckiej rodzinie zobowiązany był być przykładem dla innych, żyć zgodnie z wytyczonymi normami, zgodnie z Bogiem. Przestał myśleć o drugim człowieku, zaczął go lekceważyć (postać komandora), co doprowadziło go do tragicznej w skutkach konfrontacji z samym niebem. 

"Don Juan" to sztuka jak najbardziej wybitna, ale bez fajerwerków. Doskonały rytmicznie okazał się akompaniament samych aktorów – Elisa (akordeon) i Puchalskiego (pianino). Chciałoby się powiedzieć, że spektakl mógł być bardziej wyrazisty i żywy. Kontrasty może nie były wystarczająco silne, ale z pewnością na tyle mocne, aby wielu z nas otworzyć oczy.

Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
4 czerwca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia