Trzy części prawdy

13. Międzynarodowe Spotkania Teatralne Okno

Próbowaliście kiedyś wyczyścić kuchenkę elektryczną z przypalonego jedzenia? Szoruje się pomalowaną farbą powierzchnię z czarnego osadu, aż jest czysta. Tylko że po opłukaniu, okazuje się porysowana lub wręcz dziurawa. Tak się właśnie czułem jednego wieczoru obserwując swoją znajomą trzymającą żyrafę z plasteliny podczas spektaklu Teatru Porywaczy Ciał "More Heart Core!".

Na początku było zimno i ciekawie. Po dłuższej chwili czekania na możliwość wejścia do jednego z budynków Portu Szczecin z jego środka zaczęła dobiegać ostra muzyka. Wtedy wpuszczono wszystkich do hali, gdzie odbywał się spektakl. Ogłuszająca muzyka i teksty wykrzyiwane przez aktorów wprowadziła nas w klimat spektaklu. Potem było coraz fajniej (coraz bardziej „zwierzątkowo”).

Zaczęło się oczyszczanie czy też oswajanie - zależy, jak kto do tego podchodził - swojego \'ja\'. A, jak wiadomo, żeby pozbyć się złego, trzeba go z siebie wyrzucić. I tak też zrobili bohaterowie. Mogliśmy zobaczyć całą serię niepohamowanych odruchów agresji towarzyszących naszemu codziennemu życiu. Psychozę, rodzącą się z tłumienia emocji aż do ich eksplozji. Totalne wyzwolenie ciemnej strony duszy aż do jej nasycenia i wypalenia poprzez wynaturzone akty autodestrukcji. Szakal więziony w człowieku został pokonany, zagryzł się sam. Co więc zostało? Ano właśnie - taka czysta, czy wręcz cukierkowo przezroczysta dziura, która po kilku minutach zaczęła mdlić. 

Czym jest żyrafa? Symbolem dobrej strony człowieka. Przeciwieństwem szakala. Tego właśnie dotyczyła druga część spektaklu Porywaczy Ciał. Aktorzy, wciągając widzów do spektaklu i wykorzystując techniki manipulacji oraz transu ukazywali nam świat bez szakala. Gdzie wszystko jest takie plastelinowo- cukierkowo-wnerwiające. No bo ile można wytrzymać w świecie wiecznego uśmiechu i szczęścia? Trzymałem się krzesła żeby nie wyjść. Inni zrezygnowali.

Na koniec pozostała część trzecia. Jeśli pierwsza była czarna jak gorzka czekolada, a druga biała jak mleko, to tutaj mieliśmy kakao i to w wersji safari. Próbę połączenia, współegzystencji szakala z żyrafą. Sytuacja, w której pozwalamy sobie na zachowania złe, pierwotne, niespołeczne, ale pamiętamy o całej naleciałości kulturowej, pod którą żyjemy i nie wypieramy się istnienia żadnej z naszych natur. 

Naprawdę duży podziw należy się artystom z Poznania za tak wspaniały spektakl. Żałuję jedynie, że jak powiedzieli sami aktorzy - nic nie czuli podczas demolki. Chciałbym zobaczyć go jeszcze raz, gdy uda im się poczuć tego wewnętrznego szakala i uwolnić go. Może zdarzy się wówczas coś więcej niż przypadkowy cios deską, jaki ma na swoim koncie jeden z widzów oknowego spektaklu. Ja osobiście miałem wielką ochotę przyłączyć się do linczu cukierkowych genitaliów wiszącej na haku kukły. Trzonki do siekier mają w sobie coś takiego…

Polecam to przedstawienie każdemu, kogo interesują problemy dobra i zła istniejącego w człowieku. Chyba, że ktoś ma problemy ze słuchem. Wówczas radzę zabrać „stoperki”.

Domicjan Maraszkiewicz
Dziennik Teatralny Szczecin
13 listopada 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...