Trzy pogłoski i Warlikowski

"Opowieści afrykańskie (...)" - reż: K. Warlikowski - Teatr Nowy

Gorące dyskusje przed premierą, a recenzje chłodne

1..

Zanim jeszcze doszło do premiery "Opowieści afrykańskich według Szekspira", zespół warszawskiego Teatru Nowego musiał zmierzyć się z lawiną pogłosek, plotek i supozycji. Najpierw "Fakt" opublikował, że Magdalena Cielecka i Andrzej Chyra byli namawiani przez reżysera do uprawiania seksu na scenie, a skoro odmówili, to nie będzie ich w obsadzie spektaklu. Potem gruchnęła sprawa zamówionego u Libery plakatu, na którym dwóch gołych Europejczyków pomalowanych w plemienne barwy pozuje wraz z japońską turystką do fotografii z wakacji. "To czysta pornografia!" - zakrzyknęli oburzeni warszawiacy. Były protesty, doniesienie do prokuratury, uspokajające wypowiedzi seksuologów i ekspertów w mediach. W końcu ludzie teatru zagotowali się na wieść, że spektakl (koprodukcja kilku europejskich podmiotów) miał podobno kosztować 7 mln zł. Czyli tyle, co jeden bardzo duży ogólnopolski festiwal teatralny albo dwa średniej wielkości. I że lepiej byłoby za tę sumę zbudować osiedle domków jednorodzinnych dla członków zespołu. Po takiej niezaplanowanej ofensywie piarowskiej Warlikowskiemu nie pozostawało nic innego jak huknąć przedstawieniem przełomowym, by ogłuszyć malkontentów i zawistników nową estetyką, zacząć jeszcze raz rewolucję w polskim teatrze. Żeby było jasne, że nie odcina kuponów od mistrzowskiej pozycji, że nie wypalił się twórczo. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Reżyser pokazał w "Opowieściach..." logiczne dopełnienie tematów i poszukiwań z "(A)Pollonii" i "Końca". Po rozważaniach o sensie poświęcenia za innych, o kosztach pytań o wieczność i śmierć zajął się fenomenem starości. Co starość robi z rodziną, jak radzi sobie z nią miłość? Co jesteśmy winni sobie i innym w obliczu przemijania i umierania? Jakie są nasze obowiązki istnienia? Powstał spektakl kontemplacyjny, dojrzały, dającyjakiś rodzaj pocieszenia i usprawiedliwienia. Ale nie było szoku i skandalu. Publiczność nie wychodzi z niego zmiażdżona. Pierwsze recenzje i omówienia były więc chłodne i raczej negatywne. Przecierałem oczy ze zdumienia - naprawdę widzieliśmy to samo przedstawienie?

2.

"Opowieści afrykańskie według Szekspira" to powrót reżysera po 8 latach do swego najważniejszego autora. Nie przypadkiem stylistyka teatru Warlikowskiego zawdzięcza swoje istnienie właśnie Szekspirowi, jest żarliwą obroną nieprzewidywalności człowieka.

Reżyser znalazł w nim sojusznika w przekraczaniu społecznych norm i seksualnego tabu. Tym razem zmiksował wj edną całość trzy sztuki: "Króla Leara", "Otella" i "Kupca weneckiego". "Żyd", "Starzec" i "Czarny" zostają tu poddani społecznemu testowi. Warlikowski sprawdza, czy ikony wykluczenia, ludzie upokorzeni przez zbiorowość stają się automatycznie nosicielami racji i dobra. A może jest inaczej? Może na wszystko, co nas spotyka, sami zasłużyliśmy? Stygmaty inności są tylko wymówką dla pychy czy uzurpacji pogubionego człowieka. Leara, Otella i Shylocka gra u Warlikowskiego ten sam aktor - Adam Ferency, dawny Prospero z "Burzy". Jako Lear choruje na raka krtani, egzaminuje z miłości do siebie swoje skłamane i podstarzałe córki. Jako Shylock tak bezgranicznie pragnie agresywnego antysemity Antonia, że chciałby pożreć funt mięsa wyciętego z jego ciała. Jako Otello z pomalowaną na czarno twarzą i dłońmi staje się chorą, bezwolną marionetką manipulowaną przez perwersyjnego Jagona. Warlikowski dokłada Szekspirowi współczesne obrazy - oddziału chorych na raka, leniwej plaży, animacji komputerowych, pijatyki podminowanej gwałtem i przemocą. Szuka egzotyki - bo przecież starość i inność to ciągle równie obce lądy i kontynenty jak Afryka. Ale najważniejsze są rozszerzenia literackie: monologi Desdemony, Porcji i Kordelii dopisane przez libańskiego autora Wajdiego Mouawada i wplecione misternie w scenariusz fragmenty z powieści "Lato" i "W sercu kraju" noblisty Coetezee\'go. Dzięki temu męskie światy Szekspira zostają na zawsze skaleczone głosem kobiet - odrzucających patriarchalny model miłości i rodziny, przymus oddania i opieki.

3.

Zniesmaczony przedpremierowymi plotkami, wprowadzam oto w obieg trzy nowe "warlikowskie pogłoski". Absolutnie prawdziwe! Pierwsza jest o tym, że najlepszą rolę w przedstawieniu stworzyła Maja Ostaszewska jako afrykańska Kordelia, opiekująca się chorym ojcem, która wariuje z samotności, układa z kamieni znaki dla hiszpańskojęzycznych bogów przelatujących awionetkami nad pustkowiem, gdzie mieszka. Druga pogłoska będzie o tym, że cały trzeci akt "Opowieści..." jest w gruncie rzeczy komediowy i, jak na Warlikowskiego, bardzo zabawny. Nie przypadkiem w finałowej scenie Stanisława Celińska prowadzi browurowo ironiczną lekcję salsy dla wszystkich bohaterów przedstawienia. Pogłoska trzecia jest taka, że podobno wszyscy się kiedyś zestarzejemy i umrzemy. Warlikowski już to wie.

Łukasz Drewniak
Bluszcz
12 stycznia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia