Trzymej się Ojciec. Synowie pożegnali Kazimierza Kutza

Pogrzeb Kazimierza Kutza odbył się w piątek, 28 grudnia, w Katowicach.

Gabriel i Tymoteusz, synowie Kazimierza Kutza, wspominali i pożegnali ojca. - Trzymej się Ojciec. Bardzo dziękuję za tę przepiękną, zwariowaną wspólną podróż z nami. Pamiętaj, tak naprawdę nigdzie nie odchodzisz, jesteś głęboko zakorzeniony w nas, na zawsze - mówił Gabriel Kutz. - Był dla mnie dobrym facetem, kimś na kogo zawsze mogłem liczyć (...) Kimś kto z taką samą pasją robił film, jak kluski śląskie. Kimś kto żył i odszedł na własnych warunkach - dodawał Tymoteusz Kutz.

Pogrzeb odbył się w piątek, 28 grudnia, w Katowicach. W hallu gmachu na placu Sejmu Śląskiego, gdzie wystawiono księgę kondolencyjną i gdzie odbyły się uroczystości pogrzebowe, zgromadziły się tłumy.

Byli mieszkańcy regionu, politycy, artyści, ale też przyjaciele i bliscy zmarłego reżysera. W imieniu rodziny głos zabrali synowie Kazimierza Kutza: Gabriel i Tymoteusz. Obaj we wzruszających słowach wspominali i żegnali Ojca.

Mistrz pochowany na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza.

Gabriel Kutz

„Drogi Ojcze dziękuje za głębokie, szczere rozmowy o Śląsku, sztuce, bieżących wydarzeniach, za wspólne wakacje w ukochanych górach. Za twoje genialne śniadania, za obiady, za przeżywanie razem widowisk sportowych (...) Dziękuję też za wariackie gry w nogę w naszym przedpokoju, w mieszkaniu kilka ulic obok, przy Żwirki i Wigury. Dziękuję ci za te tysiące małych i dużych rzeczy, które wspólnie z tobą robiliśmy i przeżywaliśmy.

Tato miałeś niesamowity samozachowawczy instynkt wyniesiony ze Śląska. Wielką mądrość oraz proroczą naturę. Jak nikt potrafiłeś przewidzieć nadchodzące wydarzenia. Dziękuję ci też za to, że pokazałeś, że opłaca się w życiu być pracowitym i zawsze robić swoje oraz po prostu być przyzwoitym człowiekiem. A szczególnie dziękuje ci za nauczenie mnie poszanowania słowa oraz miłości i szacunku do języka, do tej wielkiej sztuki nawiązania komunikacji z drugim człowiekiem. Jestem bardzo dumny, że za Twoim przykładem, choć trochę się tego od Ciebie nauczyłem. Dla sprostowania, nigdy nie uważałem, żebyś kiedykolwiek klął, raczej potrafiłeś umiejętnie, poetycko i odważnie wykorzystywać niedocenione możliwości języka.

Poszanowanie słów i wykorzystanie mocy języka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach jest absolutnie istotne i potrzebne. Żyjemy niestety w czasach, w jakich żyjemy, na szczęście jak dobrze wiemy z lekcji historii, czasem jedno zdanie lub słowo wypowiedziane w stosownym momencie może zmienić nasz świat na lepsze, uczynić go bardziej sprawiedliwym i wyzwolić tę dobrą energie, która kumuluje się i wraca do nas prędzej czy później z jeszcze większą siłą. Ty Tato, jak nikt potrafiłeś to absolutnie i genialnie robić, mówiąc zawsze jak jest, posługując się eklektycznie językiem mówionym, pisanym, językiem filmu i teatru, a wszystko z przenikliwością i obrazoburczym humorem. Cudownie komentowałeś rzeczywistość, zmieniałeś Śląsk i świat (...) Trzymej się Ojciec. Bardzo dziękuję za tę przepiękną, zwariowaną wspólną podróż z nami. Ale pamiętaj, tak naprawdę nigdzie nie odchodzisz, jesteś głęboko zakorzeniony w nas, na zawsze".

Tymoteusz Kutz
„Obudziłem się dzisiaj o 5. nad ranem i od razu pomyślałem o Kaziu. I nie dlatego, że w ostatnich dniach dużo o nim myślę, ale przede wszystkim dlatego, że z ojcem łączyły mnie najbardziej wczesne poranki. To na nie umawialiśmy się wieczorem, by w kuchni spotkać się o świcie przy jajecznicy, gdy cały dom jeszcze spał. To właśnie o tej porze zaczynaliśmy nasze górskie spacery w poszukiwaniu jagód i malin. I o tej godzinie za dzieciaka wbiegałem do jego łózka by pogadać i powylegiwać się przed śniadaniem.

I kiedyś, podczas jakiejś imprezy, podszedł do mnie facet i zapytał, jak to jest być synem Mistrza. Rozbawiło mnie to i przypomniała mi się pewna anegdota. Kiedy byłem mały poszliśmy z Kaziem do McDonalda na nuggetsy - on uwielbiał te nauggetsy i sos słodko kwaśny – i jak wyszliśmy, to ojciec zorientował się że zapomniał czapki. Pewnie większość z was ją kojarzy, bo towarzyszyła mu przy większości jego filmów. Kiedy zawróciliśmy do knajpki, chwiejnym krokiem wyszedł z niej bezdomny. Spojrzałem na ojca, ojciec spojrzał na czapkę na głowie bezdomnego i po chwili Kazik powiedział: „A ch.. z tym, niech mu będzie". I tym właśnie było dla mnie, bycie synem Mistrza.

Był on dla mnie przede wszystkim dobrym facetem, kimś na kogo zawsze mogłem liczyć, kto się o mnie troszczył, kto dzwonił do mnie pięć razy dziennie zapytać, co jadłem na obiad i czy kupiłem w końcu to wygodne łózko. Kimś, kto tańczył z nami do piosenki "Zasiali góral żyto".

Kimś kto z taką samą pasją robił film, jak kluski śląskie. Kimś kto żył i odszedł na własnych warunkach. I teraz te wczesne poranki, stały się dla mnie ciche jak nigdy przedtem, bo nie mam z kim spędzać tych dwóch, trzech godzin, zanim rozbudzi się cały świat".

(-)
Dzennik Zachodni
28 grudnia 2018
Portrety
Kazimierz Kutz

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia