Tu faszyzm wisi w powietrzu

rozmowa z Waldemarem Śmigasiewiczem

O tegorocznej premierze Sceny Letniej Teatru Miejskiego w Orłowie, "Procesie" Franza Kafki rozmawiamy z reżyserem przedstawienia, Waldemarem Śmigasiewiczem

Swoim spektaklem w 1996 roku zainaugurował pan działalność Sceny Letniej w Orłowie, jedynej wtedy takiej sceny w kraju. Jakie emocje towarzyszyły wtedy tworzeniu zupełnie nowej formuły spektakli? 

- Myślę, że w Gdyni jest zespół ludzi, którzy potrafi "przestroić się" na inny rodzaj aktorstwa. Pamiętam, że wtedy dużo się bawiliśmy - to była komedia Goldoniego ["Awantura w Chioggi" - przep. red.] - teatr zabawy, teatr życia, chociaż posiadał też pewne elementy "kafkowskie". Były "wielkie" tematy - życie, miłość, śmierć, kłótnie, nieustanne awantury. Zespół Teatru Miejskiego - zaryzykuję takie stwierdzenie - jako jedyny w Polsce świetnie czuje taką przestrzeń i umie znaleźć się w teatralnej sytuacji bezpośredniej konfrontacji z przyrodą. 

Czym dla Pana jest "Proces" Kafki? Co w tym uniwersalnym dramacie jednostki jest najistotniejsze? 

- Dla mnie to historia o człowieku rzuconym w społeczeństwo. Wcale nie potrzeba żadnego führera - w tym tekście prawdziwy faszyzm wisi w powietrzu. Może ostro to ujmuję, ale chodzi o stosunek do życia, do ideologii, do zwalczania swojego strachu. "Proces" jest moim zdaniem o lęku przed światem, o braku wyciągniętej ręki w moją stronę, o tym, że jestem skazany na samotne życie. Widz powinien mieć poczucie tego, że widzi coś, co jest walką o zachowanie status quo człowieka - próbą udowodnienia, że życie ma jakiś sens i cel. Pomimo trudności trzeba żyć i spełniać się jako człowiek. Taką walkę prowadzi każdy z nas. 

Gdyńska premiera nie jest pana pierwszym spotkaniem z "Procesem" Franza Kafki. W listopadzie ubiegłego roku już realizował go pan w krakowskim Teatrze Bagatela. Czym różni się ten spektakl od poprzedniego? 

- W Krakowie reżyserowałem w oparciu o przekład Brunona Schulza, a tak naprawdę przyjaciółki Schulza, Józefy Szelińskiej. Ta adaptacja wydaje mi się teraz bardzo archaiczna, pochodzi z 1936 roku. Realizowany teraz przeze mnie Kafka powinien być bardziej współczesny i dzięki temu bliższy ludziom. Opowiadamy "Proces" językiem nietypowym, ponieważ wszystko się zaczyna trochę pół-żartem, pół-serio, jednak ma bardzo poważny wydźwięk - to, co zdarza się nam przypadkowo, jest sumą konieczności. 

Wybór egzystencjalnej prozy Franza Kafki na spektakl wakacyjny może zaskakiwać. Dlaczego zdecydował się pan na taki właśnie utwór? 

- "Proces" to powieść alegoryczno-metaforyczna, sąd nie jest żadnym sądem. Wydaje mi się, że to taki rodzaj refleksji dotyczącej życia i tego, jak wypadki losu mogą zepchnąć nas w bezbrzeżną otchłań. Każde wielkie dzieło, jeśli rozłoży się je na czynniki pierwsze, jest rozpięte wśród ludzi. Chcę sobie tego Kafkę wyjaśnić w planie ogólnoludzkim. Ludzie, którzy otaczają Józefa K. to takie społeczeństwo, które nie posiada żadnych relacji między sobą, ale wyznacza bieg życia Józefa K. 

To już piąty spektakl, który robi pan na Scenie Letniej w Orłowie. Bardzo późno przenosicie spektakl z teatru w przestrzeń otwartą. W pewnym sensie pod koniec prób zaczyna pan wszystko od początku... Jak pracuje się nad taką nietypową produkcją? 

- Trzeba przede wszystkim uwzględnić samo miejsce, które nastręcza wiele kłopotów, ale też jest bardzo wdzięczne, bo za każdym razem wzbogaca literaturę o nowy kontekst. Należy stworzyć osie, zarzewia dla samych scen i ich sensów, a później to wszystko przenieść na plażę. Teatr żyje ze znaczeń - nie z tego co jest, tylko z tego, co to znaczy. Na piachu aktorzy chodzą ciężej i wolniej, przebywają większe odległości, jest morze na które patrzą, które stanowi istotny punkt odniesienia - to wszystko należy ująć w topografię znaczeń. Zwykle jest tak, że aktorzy mają trzy miesiące na pracę, a ja mam na zrobienie przedstawienia trzy próby, bo właśnie podczas prób generalnych wszystko musi się złożyć w całość.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
4 lipca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia