Tu mówi Radio Raj...

"Księga Raju" - reż. Piotr Cieplak - Teatr Żydowski Warszawa

Według starej żydowskiej legendy każdy z nas przed narodzinami mieszkał w Raju. Kiedy nachodził czas zesłania na ziemię, dostawał prztyczka w nos i zapominał o swojej anielskiej postaci. Opowieść ta doczekała się wielu ujęć i opracowań, między innymi wdzięcznej humoreski Icyka Mangera, zaadaptowanej i wystawionej przez warszawski Teatr Żydowski

Historia eksanioła Szmula Aby, który na ziemską wędrówkę nie został wyprawiony jak należy – odpowiedzialny za ekspedycję anioł nie grzeszył bowiem trzeźwością – stanowi temat przewodni spektaklu. Szmul życie w Raju (dodać się chce – utraconym) pamięta doskonale: urwisowskie wybryki z kolegami, sąsiadów i ich drobne „geszefty”, rajską szkołę, salon piękności, drobnych pijaczków i służby porządkowe. I jego wspomnienia stają się pretekstem do rozpoczęcia kolejnej opowieści – Księgi Raju. Raju  bardzo, bardzo ziemskiego…

Sam spektakl da się podzielić niejako na trzy poziomy. Poziomy – czy raczej warstwy szkatułkowej kompozycji. Powtarzająca się na pierwszym planie sekwencja: wnoszenie drabin, rozwieszanie i suszenie prania (chmurek-baranków),wynoszenie drabin wraz z powtarzającymi się prognozami pogody tworzy pewnego rodzaju ramę dla rozgrywających się w tle wydarzeń. Ramę w sensie również czysto przestrzennym: dwie drabiny i rozwieszony sznur to konstrukcja okna, przez które widz zagląda do Raju. Ruch „przewijanych” baranków (drabiny posiadają kołowrotki – rozwiązanie dość ciekawe, a przy pierwszym obejrzeniu również zabawne) i monotonia komunikatów, zapowiadających prognozę pogody „na najbliższe sto lat…” wciąż powraca w cyklach scen z życia Raju. To przewidywalne (acz niewątpliwie barwne; momentami nazbyt barwne, rozśpiewane, głupkowate, zaprawione humorem ocierającym się o tani dowcipas… Z wprowadzania anielskich słodkich idiotek, tandetnie przerysowanych zachowań okołoseksualnych oraz monstrualnych bydlęcych odchodów naprawdę można było zrezygnować) bytowanie przerywa ucieczka Szor Harbora, ogromnego wołu szykowanego na wielką ucztę ku czci Zbawiciela. Szmul wraz z przyjacielem ruszają w misję ratunkową, aby przywrócić spokój w ogarniętym paniką Raju.

Warstwa kolejna to ziemskie życie Szmula: na scenie pojawia się teatr lalek. Światło przygasa, tonacja kolorystyczna wpada w złotawą szarość wieczoru; cichnie również rajski zgiełk. Jest bardzo nastrojowo – skromna kuchnia, dziecinna kołyska, księżyc i ciche piosenki matki. Trochę sentymentalnie? I owszem. Niewiele więcej można o tym napisać. Sentymentalnie, tak. Ale i… po prostu ładnie.

Te dwie warstwy i zarazem dwa życia bohatera łączy jego pamięć – i przeplatający wątki komentarz zza sceny. Księgę Raju można czytać jako trawestację konwencjonalnych wyobrażeń, opartych na starotestamentowych zapisach i ludowych podaniach. Mniej lub bardziej luźno powiązane scenki (mimo pozorów wprowadzenia głównego wątku tej – przyznać trzeba – barwnej dość kanwy: historii anioła „upadłego”, prztyczkiem w nos od pijanego niebiańskiego administratora zesłanego na ziemię) to przedstawienie z przymrużeniem oka historii w równej mierze hołdujących biblijnej tradycji, co dość jednak przaśnej mentalności.

Pojawia się w owym Raju wspomniany już Szor Harbor. Pojawia się, jak na postać biblijną przystało, nie w jednej bynajmniej postaci. Ofiarnemu wołu przyglądamy się od strony realistycznej (zwisający ogon), naturalistycznej (to, co się spod rzeczonego ogona wydobywa) oraz quasi-mistycznej – ucieczka Szor Harbora do ościennego raju chrześcijańskiego pozwala bliżej poznać prawa rządzące światkiem rajskiej polityki: knujący rozmaite intrygi patriarchowie z jednej, a rozkrzyczany, żądny świątecznej wyżerki tłum z drugiej strony to wierne odbicie stosunków panujących na Ziemi. Księga Raju nie sięga jednak poziomu ostrej krytyki społecznej – i dobrze. Spektakl gra miniaturami scen i nastrojem: czasem smutkiem popadającym miejscami w smętek, częściej humorem różnego kalibru. Jest lepiej i gorzej – właściwie jak to w ziemskim Raju.

Katarzyna Orlińska
Teatrakcje
8 marca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia