Tuż przed "Królową ciast"

Rozmowa z Jadwigą Oleradzką

- Jesteśmy jedynym teatrem dramatycznym w Toruniu i, na szczęście, udaje nam się utrzymać odpowiedni poziom. Musimy grać sztuki znane z literatury współczesnej, zaliczane do klasyki np. dzieła Fredry, ale jednocześnie staramy się wychodzić do widza z nowościami - mówi JADWIGA OLERADZKA, dyrektor Teatru im. Horzycy.

Podczas świąt wielkanocnych teatr będzie zamknięty. Czyżby ludzie nie byli zainteresowani w tym czasie kulturą?

- W święta ludzie rzadko chodzą do teatru, dlatego w tym roku zrobiliśmy kilkudniową przerwę. Jeszcze kilka lat temu graliśmy spektakle, ale nie było wysokiej frekwencji. Ludzie po prostu chcą spędzić święta w domu, w rodzinnym gronie. Na wizytę w teatrze wybierają inne dni. Nie możemy się porównywać do Warszawy, gdzie żyją 2 mln ludzi.

Aktorzy też mają przerwę?

- Bardzo krótką, ponieważ w pierwszą sobotę po świętach mamy premierę węgierskiej sztuki współczesnej "Królowa ciast".

W tym roku w Teatrze im. Wilama Horzycy jest wyjątkowo dużo premier. W innych toruńskich instytucjach kulturalnych teatr odgrywa coraz większą rolę. Jak Pani ocenia kondycję polskiego teatru?

- Jeśli chodzi o Toruń, to jest coraz więcej imprez teatralnych, nowych inicjatyw, dużo się dzieje. Jeśli chodzi generalnie o teatr i oczekiwania widzów, to czuje się kryzys. Ludzie są zniechęceni.

Czy w teatrze, który Pani prowadzi, ten kryzys jest również odczuwalny? Na przedstawieniach z udziałem znanych aktorów trudno znaleźć wolne miejsce...

- Jesteśmy jedynym teatrem dramatycznym w Toruniu i, na szczęście, udaje nam się utrzymać odpowiedni poziom. Musimy grać sztuki znane z literatury współczesnej, zaliczane do klasyki np. dzieła Fredry, ale jednocześnie staramy się wychodzić do widza z nowościami. Mamy w repertuarze 18 spektakli, w tym jeden "Koncert życzeń". Jest też współczesny spektakl "Klara" - na podstawie książki Izy Kuny. Stawiam na różnorodność. Teatr również musi nadążać za tym, co się współcześnie dzieje, a jest też tak, że ludzie często idą do teatru na tzw. nazwiska.

Czyli na aktorów znanych z seriali. Jacek Poniedziałek powiedział, że jeśli ludzie, którzy oglądali go w serialach, przychodzą na przedstawienia Warlikowskiego, w których gra, to jest po prostu szczęśliwy.

- Tak, ale w przypadku Jacka Poniedziałka jest trochę inaczej. To wybitny aktor teatralny, który podobnie jak Magdalena Cielecka zaczynał w Teatrze Rozmaitości, a dopiero później zaczął grać w filmach i serialach.

Zapewne jest Pani pochłonięta przygotowaniami do premiery "Królowej ciast", a jak idą przygotowania do świąt?

- Tu, niestety, nie zdążyłam się przygotować. Miałam przerwę w pracy z powodu choroby i teraz wykorzystuję ostatnie chwile, by nadgonić obowiązki. Nie planuję szczególnych przygotowań do świąt. Chciałabym wypocząć i nabrać energii do pracy, która mnie czeka już niebawem.

Paulina Błaszkiewicz
Nowości
3 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia