Tuzin pań w średnim wieku pląsa

wszystko to na klubowej scenie.

Tuzin pań w średnim i po-średnim wieku na klubowej scenie, wyobraźcie to sobie państwo. Większość już siwiutka, ale bywa różnie, i to nie dzięki farbom. Panie tańczą jak w dyskotece do jazzowo-rockowej muzyki na żywo. Opowiadają o swoim życiu. Ściągają buty i wskakują na krzesła. Kłócą się jak przekupki o mikrofony i przekrzykują, tak żeby ich opowieść przebiła się do widzów - pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Na ekranie z tyłu sceny oglądamy ich wyświetlane z rzutnika zdjęcia z dzieciństwa i młodości. Niektóre fotki mają ząbkowane brzegi, czyli były robione jeszcze w tych starych, dziś już nieistniejących zakładach fotograficznych. Znowu słyszymy opowieści: o wielkiej kokardzie, którą mama wiązała na głowie, o wypadach do sopockiego Non Stopu, o pierwszej miłości, o tym, jak przychodziły na świat dzieci. Zwyczajnie, jak w życiu. Ale oglądało się to z zaciekawieniem.

Wszystko to razem poznali widzowie, którzy w minioną niedzielę wybrali się tłumnie (sala była wypełniona) do gdańskiego Żaka na spektakl "Off-Age". I ja tam byłem i przeżyłem jeden z sympatyczniejszych imprezowych wieczorów w ostatnim czasie.

Brawa należą się podwójne: i za sam pomysł, i za jego wykonanie.

Pomysłodawcą jest Filip Szatarski, tancerz, choreograf i pedagog, który przed niedzielnym premierowym wieczorem poprowadził w Żaku trzymiesięczne warsztaty dla seniorów. Warunek uczestnictwa był tylko jeden - ukończenie 55 lat. Nie podejrzewam, żeby na tych warsztatach ćwiczono piruety, bo figury taneczne na wieczorze "Off-Age" były tak proste, że pewnie nawet ja dałbym sobie z nimi radę. W ogóle - nie o taniec w tym wszystkim chodziło, a przynajmniej nie o niego głównie.

Liczyła się przede wszystkim autentyczność, swoboda wyrażania siebie i ten leciutki autoironiczny dystans do własnej osoby, dzięki któremu przedstawienie miało tyle humoru i ciepła. Bez tego być może "Off-Age" ześlizgnęłoby się raz czy drugi w niezamierzoną humorystyczność. Dzięki autoironicznemu dystansowi nic podobnego się nie wydarzyło. A przecież niby powinno

Od długiego już czasu wiele mówi się o odkrywaniu wartości trzeciego wieku. Zwykle jednak osoby, które otworzyły już w swoim życiu ten piękny rozdział, przedstawiane są jako potrzebujący takiego czy innego wsparcia, którym należy coś dawać. Widowisko "Off-Age" biegnie w przeciwną stronę. Tuzin pań na scenie dał coś, i to dał niemało, swojej publiczności: życiowe doświadczenia, a do tego swobodę, luz, humor, zdrowy stosunek do siebie i własnego wieku, pogodę ducha. Uzmysłowienie, że radość jest najbardziej demokratycznym dobrem, dostępnym w każdym wieku. Zaprzeczenie stereotypu podeszłych lat życia, w których jedyną stosowną formą aktywności są już tylko kijki do nordic walking.

Kiedy oglądałem w Żaku pląsające i żartobliwie kłócące się panie, przypomniała mi się jeszcze jedna forma promocji trzeciego wieku: owe kalendarze charytatywne, na których panie pozują w strojach nieco niekompletnych. Niby też zaprzeczenie stereotypu podeszłego wieku, ale "Off-Age" wydało mi się pomysłem w sto razy lepszym guście.

Moment, kiedy po przedstawieniu publiczność bije brawa i artystom wręczane są kwiaty, normalnie nie należy już do spektaklu. Na "Off-Age" i to wyglądało inaczej: do uścisków i wręczania bukietów rzuciły się z publiczności osoby, w których bez trudu można się było domyślić dzieci i wnuków (pra- chyba jeszcze nie...).

Panie od siebie zasłużenie wyściskały Filipa Szatarskiego. Zrobiło się rodzinne, jak nigdy w teatrze. Świetna impreza, miły wieczór.

I jeszcze jedno: Projekt "Off-Age" zrealizowano w ramach festiwalu Gdański Teatr Tańca 2012.

Poszły na niego środki z budżetów lokalnych władz. Przyjemnie było oglądać na scenie tak sensownie wydane publiczne pieniądze.

Jarosław Zalesiński
Dziennik Bałtycki
7 marca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...