Tylko mewy żal

"Mewa" - reż. Paweł Miśkiewicz - Narodowy Teatr Stary im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

Można grać Czechowa bez Czechowa? Można. Miskiewicz to udowadnia

"Mewa", jak wiadomo, jest sztuką także o teatrze. A dokładnie: o dwóch teatrach - "starym" i "nowym". Stary reprezentuje lekko zmanierowana aktorka Arkadina, nowy - jej syn Trieplew, klasyczny młody gniewny dramaturg, niestety grafoman. Oba teatry Czechow łagodnie, jak to on, wyśmiewa. Rzeczą reżysera wystawiającego "Mewę" jest znaleźć taki teatr własny, który ukazując głupstwo i płytkość tamtych teatrów, sam będzie dobrym, "właściwym" teatrem. Jest to wykonalne, choć karkołomne. Przy okazji świetne wyzwanie dla kogoś, kogo interesują nie tylko sztuczki inscenizacyjne, ale też na przykład kondycja psychiczna aktora poddanego próbom bycia na scenie w wieloznacznych konfiguracjach, łącznie z bezwstydem prywatności.

"Mewa" Miśkiewicza nie jest "Mewą" Czechowa i o Czechowie od razu zapomnijmy. Z jedenastki postaci ostała się szóstka. Jeśli ktoś nie zna fabuły, niech się nie kłopocze jej śledzeniem, bo i tak się nie połapie. Zamiast sztuki mamy strzępki monologów i dialogów inkrustowanych innymi tekstami, choćby kawałkami "Hamleta", bodaj też listami Czechowa. Zresztą afisz lojalnie powiadamia, że to spektakl "według Antoniego Czechowa". Słowa, zdania, emocje, wzajemne relacje ludzi na scenie są oderwane od swoich naturalnych źródeł i swobodnie polatują między postaciami jak dmuchawce na wietrze. Aktorzy nie grają ról napisanych przez autora, ale prezentują swój (i reżysera) stosunek do aktorstwa jako takiego, ze szczególnym uwzględnieniem wykonywania spektaklu "Mewa" na scenie Starego Teatru. Są to więc w istocie indywidualne popisy sztuki aktorskiej, a że mamy do czynienia z wybornymi przedstawicielami tej profesji, niespełna dwie godziny mijają jak z bicza trzasł. Tym bardziej że artyści nie wstrzymują ręki (jak mawiają siatkarze) przed rozśmieszaniem publiczności, co publiczność ochoczo docenia. Trzeba by ich tu bezwzględnie wymienić, bo tylko dzięki nim to wszystko ma jakiś sens: Iwona Bielska, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Urszula Kiebzak, Roman Gancarczyk, Zbigniew W. Kaleta, Wiktor Loga-Starczewski. Tylko Czechowa trochę żal.

Tadeusz Nyczek
Przekrój
21 czerwca 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...