U bram V RP konsumenckiej

Jan Klata, reżyser, nowoczesny Polak katolik, i Sławomir Sierakowski, lider młodej lewicy, przygotowali na Święto Niepodległości współczesną adaptację najbardziej politycznej sztuki Witkacego.
"Trzeba mieć duży takt/ żeby skończyć trzeci akt" napisał w finale Witkacy. Zdaniem wyborców, rządowi PiS zabrakło taktu. Czy fakt, że już go nie ma - zmieni wymowę pana spektaklu "Szewcy u bram"? Jan Klata: Stanisław Ignacy Witkiewicz uczy, żeby się nie ograniczać do "drobnych, osobistych parszywostek". Dlatego w czasach, gdy polityczna odwaga potaniała - nie zamierzaliśmy ze Sławomirem Sierakowskim, współautorem adaptacji, robić kabaretu politycznego o tym, jak okropne były rządy PiS, a jak wspaniałe mogą być PO lub LiD. Poza mechanizmami władzy spektakl pokazuje starcie dwóch postaw - prawicowej i lewicowej. Jakie są wnioski? Prokurator Scurvy mówi, że widzi najtajniejszą podszewkę rzeczywistości. A Sajetan Tempe się zastanawia, czy nie da się ulepszyć świata. Prawica domaga się zaostrzenia prawa, walki z przestępcami i wyzwolenia poprzez pracę. Jej grzechem jest cynizm oparty na myśleniu, że cel uświęca środki. Lewica chce połączyć uczciwość z wizjonerstwem. Koszty realizacji lewicowej utopii zawsze jednak podważają jej sens. W Polsce faszyzm został potępiony, a komunistyczne resentymenty kwitną. To prawda, jednak teraz największym problemem jest to, że współcześni Polacy mają zapomnieć o ideologiach, bo wiemy, do czego doprowadziły, a nie chcemy powtórki w przyszłości. Ale dopuszczalna jest ideologia dostatku. Według niej, powinniśmy skoncentrować się na życiu wewnętrznym i realizacji prywatnych marzeń. Ma w tym pomóc system turbokapitalizmu. To jest oczywiście ułuda. Kto w "Szewcach u bram" jest wyznawcą turbokapitalizmu? Czeladnicy. To ludzie, którzy pracują dziś w usługach na rzecz korporacji. Mówiąc językiem Witkacego - im się chce pięknych dziwek i dużo piwa, a mogą pokierdasić tylko ze swoją Kaśką, stać ich co najwyżej na dwa kufle. Tytuł "Szewcy u bram" nawiązuje do książki Slavoja Żiżka "Rewolucja u bram" i przedrewolucyjnych pism Lenina. Chce pan z Sierakowskim pominąć doświadczenia XX w. i namówić widzów do wiary w utopię? Nie zachęcamy do zamachów terrorystycznych na banki. Nie chcemy jednak zrezygnować z wolności i myślenia. A już na pewno godzić się na rosnącą kontrolę państwa, bo jest podejrzenie ataku terrorystycznego albo innych zagrożeń. Jednak lider ataku na World Trade Center wolał zginąć w zamachu niż się pogrążać w bezsensownej konsumpcji, którą proponuje bezideowa Europa Zachodnia. Podobnie myślą inni islamscy terroryści. Nie podoba się nam ani konsumencki onanizm, ani krwawe rewolucje. Prowadzą donikąd. To jednak nie wyklucza poszukiwań sensu życia, wiary w wartości i wielkie idee. Oczywiście, zawsze pada pytanie o program pozytywny. Obyśmy nie musieli odpowiadać w stylu Witkacego, który popełnił samobójstwo. .po wejściu Sowietów do Polski. To dlaczego w spektaklu nie będzie aktu trzeciego "Szewców" z rewolucją komunistyczną? Scenę z towarzyszami gramy na początku. Opowiadamy o tym, co się zdarzyło w III Rzeczypospolitej, kiedy tak zwana lewica umówiła się, kto bierze banki, a kto 33 procent władzy w pierwszych wyborach. Potem przychodzą rządy Dziarskich Chłopców, a prokurator Scurvy zostaje ministrem sprawiedliwości i wielości rzeczywistości, w której marzy się o księżnej Irinie Zbereźnickiej-Podbereskiej. Wiadomo, że jest towarem luksusowym zastrzeżonym dla najwyższej kasty. Ale też obiecanką, alternatywą dla Kaśki i dwóch piw. Wzbudza pożądanie mas, konsumpcję i napędza system turbokapitalizmu. Wykorzystaliście w spektaklu "Celę śmiechu", opowiadanie Cezarego Michalskiego o tym, że władzę przejmują koncerny rządzące światem poprzez media, pobudzające nowe potrzeby poprzez reklamy. Można powiedzieć, że od lat 90. żyliśmy w celi śmiechu. Kto się nie zgadzał z twierdzeniem o końcu historii i mówił o problemach związanych z przeszłością i przyszłością - dostawał łatkę oszołoma. Dwa lata temu doszło do politycznej burzy, która zmieniła sytuację. Oczywiście PiS rządził nieudolnie, ale odkrył pola prawdziwych konfliktów i podziałów. Jeśli chodzi o koncerny - najbardziej obawiam się czwartej władzy, czyli mediów, które zainfekowały świat polityki. Zaczęło się od afery Rywina. Komisja dała telewizyjny show, sensowny, bo ujawniający prawdę. Ale później konferencje prasowe w Sejmie odbywały się już co pół godziny. Zastanawiałem się, kiedy politycy zaczną sobie doklejać wąsy, bo rekwizyty już pokazywali - niszczarkę czy gwóźdź do trumny. Ostatnio w odpowiedzi na sensacyjny film CBA - oglądaliśmy łzawy show posłanki, który być może przeważył o wyniku wyborów. Na plakacie spektaklu oglądamy anonimowe czerwone postaci z koszykiem na białym tle. Czy V Rzeczpospolita będzie ojczyzną homo supermarketusa? To zależy od nas. Faktem jest, że taka ewolucja stała się u nas możliwa w ciągu kilku lat. Dzięki turbokapitalizmowi.
Jacek Cieslak
Rzeczpospolita
10 listopada 2007
Portrety
Jan Klata

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...