Ubu Pop

"Ubu Król" - reż. Jan Klata - Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

W ,,Królu Ubu", podobnie jak w ,,Towiańczykach", mamy do czynienia z beztroską zabawą narodową ikonografią. Choć obydwa spektakle krakowskiego teatru Starego łączy błazeńskie podejście do tematyki ojczyźnianej, to akcenty są tu rozłożone inaczej. Towiańczycy to śmiech refleksyjny, ,,Ubu" – czysta brawura.

Napisana w 1888 roku sztuka Jarry'ego nie przedawni się nigdy – przynajmniej dopóki istnieją nowoczesne państwa. Każde może się w niej przejrzeć. Jedyne, co ulega zmianie, to szata graficzna i układ odniesień. Klata eksponuje uniwersalność tej satyry – poza rozwieszonymi wszędzie godłami nie ma tu nic stricte ,,polskiego", co mogłoby tworzyć aurę komentarza do lokalnej rzeczywistości politycznej. Reżyser, w sposób parnasistowski i hedonistyczny z ducha, wykorzystuje możliwości oferowane przez tekst, budując dynamikę sztuki na zasadzie ,,montażu atrakcji". Chwyt ściga tu chwyt, a ta fabryczna seryjność wcale nie nuży. Bo ,,Ubu" to fascynująco harmonijna całość – tym specyficznym rodzajem harmonii, jaki wytworzyć mogą tylko elementy zupełnie do siebie nieprzystające.

Na scenie spomiędzy rusztowań prześwitują tekturowe stele z narodowym orłem i wizerunkami królów. Uzurpator wydaje rozkazy z glazurowego ,,tronu", Ubica święci ,,kibelnym" kropidłem. W spektaklu Klaty nie ma żadnego kontrapunktu dla powszechnego błazeństwa, ani jednej postaci z jakąś egzystencjalną, poważniejszą nutą, bo i nie o to chodzi – Ubu to karnawał, tu wszyscy czerpią energię z własnej śmieszności. Nie ma różnicy pomiędzy ścierającymi się ze sobą w epilogu armiami – i tak nikomu nie można tu kibicować, a rewolucja jest tak samo groteskowa, jak obalana przez nią dyktatura.

Mozaikowości ,,Króla Ubu" dopełnia warstwa muzyczna (reinterpretacje klasyki popu w aranżacji Jamesa Leylanda Kirby'ego) i elementy zaczerpnięte z innych poetyk (choćby filmowej, jak w scenie komicznego slow motion). Przekaz pozostaje polityczny, ale jest drugorzędny w stosunku do kampowej, popkulturowej realizacji, pomyślanej i odegranej na tyle zajmująco, że nawet pozbawiona desygnatu, mogłaby sama w sobie stanowić zupełnie autonomiczną całość – niczym prawdziwie spektakularny symulakr.

 

Ada Minge
Dziennik Teatralny Kraków
13 grudnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia