Ulica jest pusta i cicha, a powietrze rześkie

"Nieskończona historia" - reż. Ula Kijak - Teatr Nowy w Zabrzu - 15. Interpretacje

Jest piątek, godzina 6:06. Kamienica i jej mieszkańcy powoli budzą się i wstają. Zwykły poranek, w którym „ulica jest jeszcze pusta i cicha, a powietrze rześkie”.

Rutynę poranka przerywa jednak tragiczne wydarzenie. Pożegnana przez przedmioty codziennego użytku (jak „kalendarz z Chrystusem – chłopcem pięknym, owieczki pasącym", „żelazko stare, jeszcze w opakowaniu bo dawali po dwa", lakierowany taboret, „obrazek z Ojcem Pio o kwitnących dłoniach") niespodziewanie umiera Wiktoria Dworniczkowa, samotna, pobożna staruszka. Taki jest punkt wyjścia "Nieskończonej historii" Teatry Nowego w Zabrzu. 

W tych okolicznościach poznajemy innych mieszkańców kamienicy, sąsiadów nieszczęsnej nieboszczki.Jest więc wśród nich Magda (znakomita Joanna Romaniak), samotnie spodziewająca się dziecka. Mówi do siebie na głos, ponieważ uspokaja ją własny głos, panicznie boi się, że dziecko kopie/nie kopie, rusza/nie rusza się, a właściwie boi się niemal wszystkiego. Jest Andrzej, kierowca karetki, który w nocy zrozumiał tajemnicę Trójcy Świętej, ale.. nie zapisał tego, co zrozumiał, w związku z czym - teraz już nic nie rozumie. Jest w tej sąsiedzkiej konstelacji Adaś (rodem z filmów Koterskiego), który nie poddając się reklamie, marketingowi i manipulacjom producentów, wybiera w sklepie produkty według systemu odliczania do określonej liczby, co za każdym razem przynosi mu niespodziankę (nie zawsze miłą). Anna i Paweł, małżeństwo (ani z miłości, ani z rozsądku) odwiedzające w kamienicy babcię – Anielę Dąbkową, nieustannie się kłóci, wyzywa i warczy na siebie. Po kilku nic nie znaczących słowach, zostawiają babcię samą w sytuacji kiedy umiera jej najlepsza przyjaciółka. Para cieszy się, że to nie ich babcię zabrano tego dnia do kostnicy (bynajmniej nie dlatego, że zrobiłoby im się przykro, ale dlatego, że byłoby mnóstwo załatwiania). Sama Aniela, kobieta wiekowa i pobożna jak jej zmarła sąsiadka, w południe wypowiada znamienne słowa: „a jeśli Boga nie ma?". W tym momencie Maria, właścicielka Centrum Pogrzebowego Krupa (oferującego trumny, w których klient poczuje się jak w domu, klepsydry we wszystkich wzorach, nowoczesne eleganckie urny o abstrakcyjnych wzorkach lub gładkie) „uspokaja", że jeśli Aniela wierzy sobie w swojego Boga, to On z pewnością tam na nią czeka. Po czym za prośbą Anieli idzie „wystawić zlecenie na klepsydry". Urzeka postać staruszka, „amanta" Dworniczkowej, który przychodził do niej przynosząc jej codziennie świeżą śmietanę i warzywa. Tego dnia także stał pod jej drzwiami, pukając i pukając, bez żadnej odpowiedzi z drugiej strony. Przechodzący chłopak, który nocami czytuje pod kołdrą Robinsona Crusoe, uświadomił go z trudem, że jego ukochana umarła.

Centralnym punktem odniesienia (który wywołał niemało kontrowersji, bardzo głośnych w mediach) jest w spektaklu kwestia religijności, pobożności i tego co „po drugiej stronie". Reżyserka Ula Kijak wplata elementy dotyczące tego tematu na wiele sposobów, niemal w każdym miejscu spektaklu. Choćby przez „Anielski orszak" ze zmienionym tekstem, śpiewany przez chór w chwili śmierci Dworniczkowej, przez dość cyniczny opis przedmiotów kultu religijnego, np.obrazków ukazujących świętych, czy krzyża „co świeci w ciemności". W innym miejscu jeden z bohaterów próbuje czytać Biblię łącząc ze sobą fragmenty bez żadnej logiki i porządku, a jedyne co można z tych zestawień wnioskować, to czysty absurd. Pojawia się też kwestia kondycji instytucji/sakramentu małżeństwa – podczas sceny internetowego czatu, jedna kobieta żali się drugiej „kobiecie" (pod tę drugą podszywa się mężczyzna o żeńskim nicku), że „z dzieckiem to trudniej się rozwieść". Dziwi się też swojej rozmówczyni „po co się hajtała skoro nie ma dzieci".

Z jednej strony – prosta religijność jest w spektaklu rzeczywiście mocno wyszydzona i ośmieszona, co jednak (paradoksalnie) jest zrobione w sposób dość łagodny i zabawny. Z drugiej strony – prześwituje jednak przez te tandetne, staroświeckie przedmioty kultu, przez to nieumiejętne czytanie Biblii jakaś chęć poszukiwania Boga, jakaś chęć szczerej religijności.

Niewątpliwie ciekawym elementem spektaklu jest scenografia zaprojektowana przez Dominikę Skazę. Scena jest beżowo – brązowa, podobnie jak podstawowe stroje aktorów. Użyteczność rekwizytów jest podkreślona poprzez zawieszenie ich na linkach. Równoległe linie sznurków współgrają z prążkowanym tłem sceny. Takie wyodrębnienie przedmiotów, sytuujące je na wysokości głów bohaterów sugeruje, że są one integralną i bardzo ważną częścią ich życia. W jednym szeregu zawieszone są taborety, krzyż,szmatki, czajniki, święte obrazki i zegar (znów sugestia do mieszania sacrum i profanum w codziennym życiu).

Rytm i tempo spektaklu kontrolowane są przez przewodnika, który, oprócz własnych komentarzy i wprowadzania widza w wydarzenia, udziela głosu bohaterom i chórowi. Ciekawe jest ich współdziałanie. Przewodnik jest jakby narratorem, po kilku zdaniach najczęściej usuwa się w bok sceny, tam grając w karty lub obserwując sytuację. Chór skanduje słowa opisujące (często dowcipnie) scenografię i okoliczności, potrafi „podkręcić atmosferę" czy podkreślać emocje bohaterów. Ponadto spektakl ubrany jest w gesty życia codziennego, wykonywane przez bohaterów, a powtarzane z uporem przez chór (tu brawa dla Anki Jankowskiej, koordynatorki ruchu scenicznego). Warta uwagi jest także muzyka Marii Rumińskiej (nie tylko ta odtwarzana, ale przede wszystkim ta wykonywana przez chór w postaci piosenek, przyśpiewek, krótkich śpiewanych zdań), która podkreśla tempo przedstawienia.

Jest piątek, godzina 12. Przez „kilka godzin" widz poznał wszystkich sąsiadów Dworniczkowej i dowiedział się jak zachowują się w tych tragicznych okolicznościach. A zachowują się zwyczajnie. Dzień jak codzień. Nic się nie zmienia, „krew płynie jak zwykle".

Agnieszka Bednarz
Dziennik Teatralny Katowice
21 marca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...