Ulice wolności – ze skreśleń

Zaczka Brulion teatralny

Procedury przemijania notatek niewiele różnią się od reguł ubywania ludzi. W obydwu przypadkach nie brakuje skreśleń, które coś zapowiadały, ale nie wiadomo, co naprawdę. W końcu jednak opadają kurtyny, zapada mrok, nie liczy się już ani forma, ani próba formy, lecz zwyczajny gest współczucia. Być może oczekujemy tego gestu od tych, którzy przyjdą późno wieczorem i posprzątają na scenie. To zapewne zdarzy się moim „Ulicom wolności".

23 sierpnia 1991 roku
Świata nie ma, ale nikomu o tym nie można powiedzieć. Nieobecność prowadzi za rękę – ulicą wolności, ulicą śmierci.

bez daty
Co mieliśmy sobie do powiedzenia – i czego sobie nie powiemy? Dlaczego nawet nasze milczenie jest różne, odmienne – i nie należy do żadnego z nas? Z jakich powodów nie wystarczyło dla nas lęku?

bez daty
Otwieraniu drzwi towarzyszą dźwięki. Tak samo jest z otwieraniem pamięci.

bez daty
Nie aparat fotograficzny, ale aparat do mielenia czasu. Spokojnie, nieubłaganie.

28 grudnia 2000 roku / piątek
Szuflada dziadka Emila – pachnąca skórą, pełna gwoździ, grubych nici, blaszek. Zakrzywione igły błyszczały jak drzazgi lustra.

czerwiec 2001 roku

Pochylony, prawie zgarbiony. Jak gdyby wszystko zależało od tej czynności. Starannie, dokładnie, z wysiłkiem, obchodzi się z butami, bo poprowadzą, pójdą z nim do huty. W szatni dla robotników zdejmie je, ubierze inne, przejdą razem całą dniówkę. Ale teraz nie myśli o tym. Dotyka wyjściowych sznurowadeł, przekomarza się z węzłami. Jak każdego ranka, od lat, najwięcej wiąże go z butami.

25 kwietnia 2020 roku
Jakiej trzeba siły, aby dzieciństwo nie było magazynem potłuczonych luster?

czerwiec 2002 roku
Amfilada kamieniczek. Tramwaj zbliża się i oddala. Wygaszona, przymusowa, ociężała lokalność. Nieporadna i bezdomna.

bez daty
Na ulicę wybiegły białe i żółte tabletki. Czy tabletki mogą biec ulicami?

bez daty
Fotografia w salonie, po drugiej stronie okna wystawowego, nie tylko jest oglądana, ale z uporem w nas się wpatruje. Jak sobowtór lustra.

bez daty
Wspominki – drobiazgi i drzazgi, które zdarzają się w życiu.

15 lutego 2015 roku
Niewiele wiedziałem o dramatach greckich komunistów, dlatego ulica Nikosa Belojanisa obiecywała wyłącznie sekret, egzotykę i przygodę, ale za blisko było jej do Cmentarnej, aby obiecywała coś naprawdę. Teraz, po zmianie imion ulic, z Hajduckiej na cmentarz nie jest ani bliżej, ani łatwiej.

23 października 2016 roku
Wysokie, już bezdomne okna w kamienicach wolności. Obojętnym ruchem ktoś je otwiera lub zamyka. Pysznią się w nich cudze firanki. W pustych pokojach, pełnych przedmiotów, obcy ludzie coś mówią do tych przedmiotów.

8 listopada 2017 roku
Podwórko było zachmurzone, ponure, szare i bardzo ciche. Chciałem podejść pod drzwi, minąć je, wejść do ciasnej, skupionej i skrupulatnej klatki ze schodami. Które to piętro? Ktoś schodził powoli z góry. Spłoszył.

27 stycznia 2018 roku

Miasta nie można zdobyć jak słowa. Miasta nie można pokonać, jak pokonuje się zmęczenie.

3 marca 2018 roku

W kosztorysie budowy Huty Królewskiej uwzględniono 942 talary na postawienie dwóch stajni. Konie szybko gubią się w pamięci miasta i jego głównej ulicy, nikną, maleją, nie ma ich wcale.

15 kwietnia 2018 roku

Marzyłem o długim umieraniu, wystarczająco długim, by inni wyrazili żal i rozpacz, a ja zdążyłem pożegnać się z życiem już rozpoznany, zdemaskowany jako bohater, który długo ukrywał swą tożsamość przed światem, pielęgnując nieuleczalne rany, trzymając ból na dystans, cierpliwie, w małej izdebce, gdzieś na poddaszu, szukając skromnego uśmiechu i umęczonych słów, najbardziej odpowiednich na powitanie kroków, które minęły ostatnie schody i właśnie pukają do drzwi.

14 maja 2018 roku

Pani przed okienkiem: Pomyślałam, wchodząc, że to tylko kilka schodów, ale że to bardzo wysoko. / Pani w okienku: Zależy jak dla kogo. Dla niektórych trzy schody to wysoko, a innym pięć nie wystarczy. / Pani przed okienkiem: Najlepsze są cztery, bo w połowie da się odpocząć i łatwiej przemyśleć ciąg dalszy.

17 maja 2018 roku

Wychodzili z domów, spotykali kolegów, zgarniali kolejnych po drodze, szli do kopalni lub huty grupami. Pewno mieli sobie wiele do powiedzenia. Na pogrzeby także chodzili razem. Nie rozglądali się na boki i coś tam mruczeli pod nosem.

7 lipca 2018 roku

Kartki z wierszami w kieszeniach szkolnego mundurka. Myślałem, że wypycham kieszenie bezsilnością, ale to nie była bezsilność, lecz próżność.

9 lipca 2018 roku

U wejścia do poczty w Królewskiej Hucie mały odźwierny kłania się ludziom, listom i paczkom.

14 lipca 2018 roku

Nadmiar drzwi i zbytek okien. A przecież w mieście – jak na wsi – trzeba urządzić się tak, jakby tylko jedne drzwi czekały i jedno było okno, które nas wypatruje.

29 lipca 2018 roku

Z lustra miasta wychodzą cienie.

9 września 2018 roku

Pani I – Skracałam kroki i wszystko lepiej widziałam, dłużej działa mi się ulica. Czy dzięki temu można wydłużyć życie? Czyje?

bez daty

Tłok, ciasnota i brak powietrza w albumie ze zdjęciami. Zbędne ciężary. Zbyt wiele poezji.

bez daty

Gdyby połączyć ze sobą wszystkie wygodne łóżka mieszczańskich sypialni, przypominałyby most pontonowy. Podczas przeprawy niektórzy rozbitkowie spadną do zimnej wody.

październik 2018 roku

Nie chodziliśmy jedną i tą samą ulicą Wolności. Mimo że – przynajmniej, jeżeli spojrzeć na problem z perspektywy pragmatycznej, topograficznej i technicznej – była to jedna i ta sama ulica. W końcu wszystko w życiu, poza samotnością, jest kwestią techniki.

styczeń 2019 roku

Sześćdziesiąt lat życia w prezencie. Ledwo je odpakowałem. Dużo, za dużo papieru, życia z papieru.

2 lutego 2019 roku

Przyśniłem się szkole – byłem dzielny, jasny, pogodny, a biały żagiel mundurka spokojnie wsłuchiwał się w słone podmuchy wiatru i dalekie odgłosy burzy.

3 marca 2019 roku

Osada kartek pocztowych, zapisanych uważnym, równym pismem, kolonia kolorowych znaczków i niewyraźnych datowników kładzionych zmęczoną pieczątką.

20 kwietnia 2019 roku

Madonna w pokoju dzieci była przesadnie rozjaśniona, ujmująco młoda, kiczowata, przesłodzona. Modląc się, mama opierała się o ramę naszych łóżek – dla wygody i aby nie rozpraszać cierpienia.

21 kwietnia 2019 roku

Sontag – „Zbierać fotografie – to zbierać świat". Ale też oszukiwać świat, okradać go z rozkładu, zaplanować tę kradzież portretując ludzi, którzy umrą, zakurzoną witrynę księgarni i tramwaj, który nigdy nie dotrze na mój przystanek.

kwiecień 2019 roku

Sny w pochodzie, milczącym, idącym od Poczty w dół, wyciemnioną ulicą Wolności. Minęli naszą kamienicę, jeszcze idą, gdzieś dalej, nigdzie.

15 czerwca 2019 roku

Pani II – Polubiłam swoje lamenty. Tylko one mnie łączą z dzieciństwem.

bez daty

Ogłoszono przecenę i wyprzedaż. Na stoisku z towarami dla dzieci można za bezcen kupić buty w nie tym, co trzeba rozmiarze, ciasne plecaki i książeczki z obrazkami do oglądania, które już dawno straciło termin ważności.

bez daty

Pani II – Kiedy wczoraj odbiłam się w lustrze, które należało do dziadków, pomyślałam, że bezdomność przedmiotów i ludzi jest podobna.

bez daty

Pani I – Mała dziewczynka na fotografii to ja. We włosy wpięto mi białą kokardę. Za chwilę uciekniemy razem z fotografii.

28 września 2019 roku

W kamienicy przy Wolności napisałem pierwszy wiersz. Z każdym następnym byłem coraz bardziej bezdomny.

bez daty

Podczas przerw między lekcjami odmieniec siedzi na trawie, udaje, że czyta książkę. Nie miesza się do gorączki i potu dzieci grających w piłkę na dziedzińcu rzeźni.

31 marca 2018 roku

U kresu ulicy, na bocznicy wspomnień – wagon pocztowy.

18 stycznia 2020 roku

Babcia była skupiona, bo przygotowana na najgorsze, ale mimo wszystko pogodna, bo najgorsze czuwało za morzem, do wojny daleko, a wszyscy w rodzinie zdrowi albo jeszcze da się ich wyleczyć. Mama w kącikach oczu przechowywała łzy, którymi często przemywała ból, żeby zachował młodość.

22 maja 2020 roku

Zarzucona meblami, tobołami, wiklinowymi koszykami z garnkami, talerzami, łyżkami i resztą dobra zawiniętego w obrusy lub ręczniki, odkryta ciężarówka. Na szczycie całej graciarni landszaft z uśmiechającą się bez głębszej refleksji Matką Boską. Odchodziłem z kamienicy przy Wolności do świata. Ale nigdy w to nie uwierzyłem naprawdę.

bez daty

Często śni mi się dworzec w Chorzowie Mieście, okienko kasowe, przy którym kupuję bilet, ale onieśmielony, bo nie wiem, w jakim języku zapytać kasjerkę i dokąd naprawdę chciałbym pojechać. Lub nie kupuję biletu (zapewne wcześniej, w innym lub tym samym śnie to uczyniłem), ale czekam pokornie na swoją kolej, aby przekroczyć pomalowany na biało szlaban, który oddziela od wejścia na peron. Nie uda się, nie pozwolą, odejdę, pójdę w kierunku Poczty, skręcę w Wolności, policzę domy, ale powoli, bo już nie muszę liczyć się z czasem. Kiedy wracamy z podróży, której nie było, bez pośpiechu możemy powitać miasto i innych ludzi.

8 września 2021 roku

Opuszczone na zawsze mieszkanie nie tyle boi się, ile dziwnie, smutnie patrzy przed siebie – jak skazaniec, który wciąż jeszcze niewiele wie o śmierci, ale już umie czekać.

26 września 2021 roku

Na każdym przystanku ktoś wychodził, a potem umierał – nocą, a nawet za dnia gasły rozkłady jazdy.

Piotr Zaczkowski
Dziennik Teatralny
30 września 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia