Upiór w Operze

Dyrektor w Operze i Filharmonii Podlaskiej nie jest "upiorem", którego należy się bać lub natychmiast przegonić.

Martwi mnie atmosfera wokół kadry kierowniczej tej instytucji, a raczej podejście do niej (lub jego brak) nowego zarządu województwa - pisze w Kurierze Porannym Maciej Żywno, wicemarszałek województwa podlaskiego, były wojewoda podlaski.

Oczywiście nie będę dziś pisał recenzji teatralnej świetnego, artystycznego przedsięwzięcia z poprzednich sezonów w Operze i Filharmonii Podlaskiej, bo od krytyki oraz oceny wydarzeń artystycznych stronie, a jeżeli już to moje opinie są wyłącznie głosem widza, jednego z miliona, który operę od jej powstania odwiedził. Niemniej martwi mnie atmosfera wokół kadry kierowniczej tej instytucji, a raczej podejście do niej (lub jego brak) nowego zarządu województwa.

Dyrektor w Operze i Filharmonii Podlaskiej nie jest "upiorem", którego należy się bać lub natychmiast przegonić. Na jego barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność za program, który ma zachęcać naszych mieszkańców, ale także osoby spoza województwa, do odwiedzania tej instytucji. Ponad milion widzów jasno wskazuje, że efekt merytoryczny został osiągnięty. Wydarzenia sceniczne przyciągają swoją jakością i europejskim poziomem. Zresztą program artystyczny jest zaplanowany i zakontraktowany na kolejne trzy sezony. I nikt z zarządu nie narzucał propozycji programowych ani nie prowadził cenzury wydarzeń artystycznych. To pomysły zespołu opery.

Opera to także miejsce wielu innych wydarzeń: kongresów, koncertów charytatywnych. Opera to bardzo duży zespół ludzi, zarówno artystów, muzyków, jak i wykwalifikowanej obsługi technicznej. Praca z tymi ludźmi to z jednej strony przyjemność, ale także wyzwanie dla dyrektora placówki. Stabilność relacji, dobra współpraca z zespołem, stałe rozmowy ze związkami zawodowymi wymagają umiejętności zarządczych. Wspomnieć należy tu o budżecie opery, który trzeba składać ze środków samorządu województwa, budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (które jest organem współprowadzącym operę) oraz środków z własnej działalności oraz sponsorów. To kolejne, wyjątkowo skomplikowane zadanie, z którym dyrektor opery musi sobie radzić. A sytuację komplikuje fakt, iż ministerstwo, a zatem strona rządowa nie przekazuje wystarczającej kwoty, do której jest zobowiązana. Według założeń umowy ministerstwo jako partner w prowadzeniu instytucji powinien ją finansować w 50%, a do takiej sumy nigdy się nie zbliżył. Jednocześnie w przeciwieństwie do urzędu marszałkowskiego nie szuka form wsparcia opery, a wystawia negatywne oceny za realizację planu finansowego. Do tej sytuacji dorzucić należy niechęć w poprzedniej kadencji Rady Miejskiej Białegostoku radnych większościowego klubu PiS, którzy wycinali konsekwentnie środki z budżetu Miasta przeznaczone do wspólnych przedsięwzięć w operze. Opanowanie tej sytuacji jest trudne i wymaga sporych umiejętności organizacyjnych, ekonomicznych, przy jednoczesnym wyczuciu programu artystycznego.

Tak właśnie postrzegam umiejętności jakiegokolwiek dyrektora, który miałby Operą i Filharmonią Podlaską zarządzać. Tak właśnie pracuje obecny dyrektor. Damiana Tanajewskiego poznałem przejmując nadzór w zarządzie województwa nad podlaskimi instytucjami kultury. Wcześniej, wyłącznie sporadycznie miałem możliwość go obserwować jako zastępcę Roberto Skolmowskiego. Nigdy nie widziałem go jako działacza jakiejkolwiek partii, ale zrobił bardzo dobre wrażenie podczas konkursu na dyrektora placówki. W moim odczuciu, jak i zresztą całej komisji zdecydowanie wygrał te zmagania. Większym jednak od konkursu wyzwaniem było opanowanie zadłużonej wtedy instytucji i sprostanie ogromnym oczekiwaniom zarządu, sejmiku, ludzi świata kultury, naszym - widzów.

W przyszłym roku kończy się kadencja dyrektora Tanajewskiego. Stąd pojawiła się inicjatywa z upoważnienia poprzedniego zarządu województwa, by podjąć rozmowy z wiceminister Wandą Zwinogrodzką. Kontekst rozmowy dotyczył dżentelmeńskiej umowy, że w ramach współpracy w prowadzeniu instytucji kultury chcemy uniknąć "zawieruchy" w 2019 roku. Zgodziliśmy się, że w celu uniknięcia rozgrywek politycznych w odniesieniu do podlaskich instytucji kultury w czasie kampanii parlamentarnej 2019 roku - a to w tym czasie wypada koniec kadencji kilku dyrektorów instytucji w naszym regionie - wystąpimy jako samorząd z wnioskiem o zgodę lub pozytywną opinię na przedłużenie umowy na kierowanie placówką trzem dyrektorom, którym upływa kadencja w 2019 roku. A mianowicie: dyrektorom Piotrowi Półtorakowi, Damianowi Tanajewskiemu i Cezaremu Mielce. Oczywiście pani minister zastrzegła, że decydujące zdanie będzie miał minister Piotr Gliński. Brak pozytywnej opinii ze strony MKiDN na przedłużenie kadencji Damiana Tanajewskiego, a jednoczesna zgoda nabezkon-kursowe pozostawienie na funkcji dyrektora Piotra Półtoraka traktuję jako niedotrzymanie tych ustaleń.

Z jednej strony rozumiem, że obecny marszałek wspólnie z ministrem Glińskim ustalają te kadrowe decyzje z kierownictwem PiS-u. Z drugiej strony dla dobra podlaskich instytucji przyjęte z panią minister rozwiązanie wydawało się najlepsze. Pozwalało przejść przez okres "wyborczej burzy" naszym instytucjom bez większych turbulencji. Zarówno obecny marszałek jak i MKiDN tę burzę jednak wprowadzą także do podlaskiej kultury. Smutne. Ustępujący zarząd jednogłośnie decydował o przedłużeniu kadencji zarówno w teatrze, jak i operze i WOAK-u, ponieważ nie było zastrzeżeń do kierowania placówkami przez ich dyrektorów.

Oczywiście będziemy jako radni pytali o tę sytuację na sesjach sejmiku. Jeżeli zapadnie decyzja o konkursie, to niech wygra najlepszy. W konkursie będzie merytorycznie trudno pokonać obecnego dyrektora, ponieważ jest wszechstronnie przygotowany zarówno do zarządzania instytucją w różnych ich wymiarach, od spraw technicznych począwszy. Możliwe jest jednak to, że marszałek pominie transparentną formę konkursu i "w dobrym stylu dobrej zmiany" powoła po prostu swojego kandydata, pomijając w ten sposób możliwość wypowiedzenia się komisji konkursowej. To już znamy z ostatnich trzech lat w rządach PISu w kraju.

Widzom zależy głównie na tym, co w operze obejrzą, usłyszą i zamieszanie z kierownictwem już tak bardzo głowy nie zaprząta, tak samo jak fakt, jaki organ tę instytucję prowadzi, czy jest zadłużona etc. Z punktu widzenia zarządu województwa to duża odpowiedzialność, by dokonywane zmiany nie powodowały troski także widzów o jakość tego, co będą chcieli zobaczyć, by nie wprowadzać cenzury, ani ręcznie prowadzić tak wrażliwą jednostkę. Instytucje kultury gromadzą przecież ludzi kultury, artystów, ludzi o dużych pokładach wrażliwości i wyczucia na środowisko, w którym pracują.

Życzę zatem wszystkim Państwu, widzom, uczestnikom życia kulturalnego naszego regionu by 2019 rok był okresem radości z kolejnych, świetnych koncertów, spektakli, wydarzeń kulturalnych nie tylko w Operze i Filharmonii Podlaskiej, ale wszystkich instytucjach.

Maciej Żywno
Kurier Poranny
5 stycznia 2019

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia