Urodziny Danuty Szaflarskiej

publiczność świętowała jej 95 urodziny

Pełna sala. Rozjaśnione uśmiechem twarze ludzi w bardzo różnym wieku. Dwudziesto- i siedemdziesięciolatków. Do gościnnego kina Biblioteki Narodowej, do którego na czas remontu swojej siedziby, przeniósł się Iluzjon Filmoteki Narodowej, tłum gości ściągnęła drobna siwowłosa dama. Wczoraj wieczorem publiczność świętowała jej 95 urodziny.

Klasy, urody, pamięci, witalności, wdzięku etc. mógłby jej pozazdrościć niejeden aktor. Danuta Szaflarska przez godzinę zawładnęła gośćmi ze sceny – dzieląc się refleksjami na temat sztuki, życia, ludzi. 

Kolejne półtorej godziny czarowała jako bohaterka filmu Doroty Kędzierzawskiej „Pora umierać”. Nie bez powodu ten właśnie obraz wybrano na zamknięcie, trwającego od wtorku w Iluzjonie, przeglądu poświęconego Danucie Szaflarskiej. W czarno-białych kadrach skupia się to, co najwspanialsze w postaci aktorki – jej witalność, poczucie humoru, dystans do świata i ukryta pod ogładą damy przewrotna zadziorność.

Tak dobrze oddana również w tytule. Pora umierać? Nic z tych rzeczy. – Kiedyśmy to kręcili? – zagadnęła, po kolejnym pytaniu z sali, siedzącą obok reżyserkę. Odpowiedź, że upłynęły już cztery lata, skwitowała z rozbrajającym uśmiechem: – No proszę, a ja ciągle żyję. Swój wiek komentowała: „te drobne 95 lat”, „twarda jestem” i miałam szczęście, bo dużo grałam. Zawsze pracowałam w swoim zawodzie.

Na pytanie o receptę na znakomitą formę, odpowiedziała spokojnie: – Cieszyć się życiem. To wielki dar. Odrzucić zazdrość. W każdej sytuacji szukać tego, co dobre. To najlepszy sposób. Sprawdziła to. Debiutowała 14 września w wileńskim Teatrze na Pohulance. Dwa dni później weszli goście ze wschodu – wspomina. W Wilnie została do wkroczenia Niemców.

Udało się jej dotrzeć do Warszawy. W czasie powstania była łączniczką. Jerzego Duszyńskiego, z którym tworzyła ekranowa parę w powojennych filmach „Zakazane piosenki „ i „Skarb” wspominała: Uroczy, dobry, sympatyczny kolega. Nawet pięć minut się nim nie interesowałam. O żonie Duszyńskiego, Hance Ordonównie mówiła: wspaniała dama i artystka.

O ważnych dla niej reżyserach mówiła: – Do dziś lubię, kiedy są wymagający. Taki był Dejmek, choć bardzo przeklinał: – Bluzgał, jak Kazio Kutz, ale to była osłona. To bardzo wrażliwi ludzie. Ich sztuka ma tyle czystości, uroku, prawdy. Taki, choć w sposób bardziej stonowany był również Aleksander Bardini. I taki jest Grzegorz Jarzyna. – Cudo, wybitny talent. Jestem szczęśliwa, że gram u niego w teatrze. Jeśli reżyser kocha swoich aktorów, otwiera ich, a oni mogą się przy nim rozwijać. Panią Danutę można zobaczyć m.in. w ztuce z 2009 roku „Między nami dobrze jest” wg tekstu Doroty Masłowskiej . Przed premierą jest kolejny film z jej udziałem : „Mała matura 1947” Janusza Majewskiego.

Na życzenia 120 lat, jubilatka odpowiadała wczoraj: – Aż tyle, broń Boże, ale jeszcze pięć. Doczekać setki. To byłoby to.

Jolanta Gajda-Zadworna
Zycie Warszawy
22 lutego 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia