Utracone nadzieje

"Merylin Mongoł" - reż: Barbara Sass - Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

Nadzieja bardzo często pozwala przetrwać ciężkie chwile. Mówi się, że to ona umiera ostatnia. A co następuje, gdy już odejdzie? Czyżby to był koniec świata? Rozmowy o końcu świata bardzo często słychać w sztuce "Merylin Mongoł" rosyjskiego dramatopisarza Nikołaja Kolady. Każda z czterech postaci dramatu przeżywa własną tragedię, a zestawienie ich losów daje prawdziwą katastrofę. Rozczarowani światem czekają na chwilę, kiedy zakończy się cierpienie.

Najpierw poznajemy Olgę - tytułową Merylin Mongoł (Gabriela Muskała) i jej kochanka Miszę (Mariusz Jakus). On - pewny siebie, rozwiązujący swoje problemy siłą mięśni, bez najmniejszych wyrzutów sumienia zdradza ciężarną żonę. Ona - bardzo infantylna, często odchodząca myślami do swojego świata, rozmawiająca z Bogiem, jawi się jako osoba nieprzystosowana do życia. Pomóc ma jej nowy lokator Alosza (Marek Kałużyński). Ale jak pomóc może ktoś, kto nie radzi sobie ze swoim życiem? Z niewiadomych powodów przybył do Szypiłowska „zakochany w wielkiej literaturze rosyjskiej” - pisze własną powieść, która ma odmienić życie ludzi, a on sam ma stać się kimś w rodzaju wybawiciela. Jest ostatnią deską ratunku dla Olgi i jej siostry (Ewa Audykowska-Wiśniewska), której mąż się utopił, albo - co bardziej prawdopodobne - uciekł od niej, w konsekwencji czego kobieta popadła w alkoholizm.

Aktorzy tak prowadzą swoich bohaterów, aby przygotować widza na prawdziwy szok - dozowane są dawki okrucieństwa, jakie serwuje postaciom świat i które aplikują sobie nawzajem. Sytuacje i dialogi - początkowo bardzo zabawne - stają się coraz bardziej emocjonujące, napięcie narasta. Odgłosy i krzyki, które docierają spoza sceny, wywołują strach. Nie dziwią one już mieszkańców, tylko w Aleksie, który jest nowy, wywołują lęk. Zdziwiony tym, że nikt nie reaguje, decyduje się rozprawić z mężczyzną maltretującym żonę. W efekcie sam zostaje pobity. Pozbawiony wszelkich złudzeń, bezsilny, targany skrajnymi emocjami sam posuwa się do okrutnych czynów.

W tej kipiącej od emocji sztuce mamy okazję podziwiać aktorstwo w najlepszym wydaniu. Prawdziwy kunszt pokazała Gabriela Muskała - precyzyjna w każdym ruchu i geście, niesamowicie wiarygodna, całkowicie oddała się swojej postaci. Nie odstawali od niej pozostali aktorzy. Wiśniewska świetnie weszła w rolę nadużywającej alkoholu, nie mającej żadnych perspektyw nieszczęśliwej kobiety, a Kałużyński doskonale wykreował postać Aloszy, który z nieporadnego życiowo idealisty przeistacza się w targanego emocjami kata. Mariusz Jakus natomiast stworzył bohatera niezwykle autentycznego, który bez najmniejszych skrupułów pomiata ludźmi i nie liczy się z ich uczuciami.

To wszystko ubrane w świetnie oddającą czas i miejsce akcji, bardzo bogatą scenografię sprawia, że jeszcze długo po wyjściu z teatru nie możemy zapomnieć przeraźliwego wołania o wybawienie od nieszczęśliwego życia.

Kamila Golik
Dziennik Teatralny Łódź
7 listopada 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...