Uwikłani w codzienność

11. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu

Szafa w teatrze miała już różne zastosowanie. Była ona częścią eksperymentu teatralnego dokonanego przez Tadeusza Kantora. W jego słynnym przedsięwzięciu - "Szafa", ludzie, znajdujący się w niej, zostali upodobnieni do wiszących ubrań i pozbawieni podmiotowości. Z kolei w "Matce" w reż. J. Jarockiego Leon Węgrzynowski (Marek Walczewski) podźwignął się by, wypowiadając słynny monolog filozoficzno-historiozoficzny, wziąć ten mebel na plecy. W spektaklu grupy L\'Optimiste i Paolino&Co szafa jest miejscem gdzie zagnieździło się dwoje ludzi - bliżej niedookreślani On i Ona.

Bezruchem, a właściwe czynnością stania w szafie przez dwie postaci rozpoczyna się spektakl Le placard. W ich życiu panuje marazm, nuda – nieodłączne składniki ludzkiej egzystencji. Pod ręką nie ma: radia, telewizora laptopa. Na szczęście i na nieszczęście – jest obok on – drugi człowiek. Od lat najprawdopodobniej ten sam – poznany na wylot. To on źle szczotkuje zęby, zamyka szufladę, czy też nie chce grać wspólnie w karty.  

On i Ona – dwie wykreowane w tym przedstawieniu postaci, przywodzące na myśl Winnie i Williego – bohaterów słynnej sztuki Samuela Becketta, bezustannie prowokują się nawzajem. Są jak życiowi nieudacznicy, którzy przez lata upodobnili się do siebie. Ubrani podobnie – w zamszowe marynarki, mają ramiona przy uszach przez co nie dostrzegamy ich szyi. Ich sposób bycia i poruszania się jest mocno zbliżony. Ich bliskość – fizyczna i mentalna – powoduje, że w szafie i poza nią jest im ze sobą „niewygodnie”. To czego Ona nie może znieść w nim, stanowi również nieodłączną cechę jej charakteru.

Na przedstawienie Le placard składają się dwie części oraz zakończenie. W pierwszej z nich postaci znajdują się w szafie. Akcja części drugiej skupiona jest wokół stołu i przerywana co jakiś czas przez muzykę. Gdy tylko muzyka nastaje, postaci natychmiast porzucają rozpoczęte czynności i zaczynają poruszać się w jej rytm. Ich taniec to wachlarz sztywnych kroków i póz, sprawiający wrażenie wykonywanego niejako pod przymusem – bez emocji. Jest tu taniec dla samego tańca – wynikający z powinności, nie zaś z potrzeby. 

Gyöngyi Biro i Sophie Weiss malują w swoim przedstawieniu niezwykły pejzaż ludzkich zachowań. Zaprezentowana w spektaklu rzeczywistość to swoisty mikroświat, w którym egzystują stypizowani bohaterowie. Artystki prezentują sytuacje i zachowania, składające się na wspólne życie. Oś na której zbudowane zostało to widowisko stanowią nieustanne gry i komiczne przepychanki jakie prowadzą ze sobą bohaterowie. Tragizm ich sytuacji polega jednak na tym, że niemożność zniesienia drugiego człowieka przeplata się tu z silną potrzebą tego, by był obok. Niemożliwe jest zatem rozstanie się. Bohaterom pozostaje trwanie w absurdalnej rzeczywistości, jaką fundują sobie nawzajem.

Le placard to spektakl skonstruowany z prostych rozwiązań formalnych. Dla widza jest on zabawny, a przy tym trochę „niewygodny”, bo stanowi uwikłane w powtarzalność studium człowieka i relacji międzyludzkich. Wszelkie czynności poddane są tu hiperbolizacji i urastają do rangi natręctw, które stają się nie do zniesienia. Tak samo jak nie do zniesienia jest bezcelowość życia tych bohaterów, wpisująca się w ramy filozofii egzystencjalistów. Być może dlatego ostatecznie postaci znikają ze sceny, a w ich miejsce pojawiają się, szybujące delikatnie i beztrosko papierowe motyle z papieru – ich dusze?

Wychowanki Marcela Marceau w zaprezentowanym widowisku wychodzą daleko poza estetykę przedstawień swojego nauczyciela. Dla swojej twórczości wypracowały własny – zasługujący na uznanie – sposób wyrazu, nie będący epigońskim. Na sukces Le placard składają się: ruch i rozwiązania formalne, będące lekcją mistrzowskiej precyzji minimalizmu oraz wiedza o tym, jak oraz co chce się przekazać.

Katarzyna Łuczyńska
Dziennik Teatralny
27 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia