Uwikłany w słowa

"Kaspar" - reż. Barbara Wysocka - Wrocławski Teatr Współczesny im. Edmunda Wiercińskiego

Kim jesteś, skąd wiesz, że nie „chcesz stać się takim, jakim był kiedyś ktoś inny”? Opisując siebie tworzysz obraz człowieka wraz z cechami charakterystycznymi, oczekiwaniami, marzeniami. Powołujesz samego siebie do życia. A co się stanie jeśli nie będziesz potrafił określić się?

Te i inne pytania nasuwają się podczas oglądania sztuki „Kaspar" Barbary Wysockiej. Jednak, gdyby nie język ich także nie moglibyśmy zadać. Tytułowy bohater to postać wzorowana na autetycznej postaci Kaspara Hausera, 16 letniego chłopca znalezionego na ulicach Norymbergii w 1826 roku. Dziecko nie potrafiło płynnie posługiwać się językiem, nie wiedziało również skąd się wzieło i kim było, choć spekulowano o jego powiązaniach z dynastią badeńską.

Kaspar Wysockiej (Szymon Czacki) niewiele ma wspólnego z sierotą Europy, łączy ich jedynie niedostateczna umiejętność artykułowania i wewnętrzne zagubienie. Głównego bohatera poznajemy, gdy zaczyna proces uczenia się słów i poszukiwania własnej tożsamości.

Towarzyszący mu na scenie osoby wcielają się w rolę nauczycieli, próbujących wtłoczyć go w ramy codziennych znaczeń. Jest to proces trudny i żmudny, podsycany przez szept, krzyk, również rozkaz, generowane przez 3 towarzyszy Kaspara (w tych rolach Tomasz Cymerman, Marta Malikowska-Szymkiewicz i Maciek Prusak).

Jest to również proces trudny i żmudny dla widza. Scenografia w postaci rusztowania, lodówki i paru innych rekwizytów stanowi surowe tło dla bezsensownej paplaniny Kaspara, a podłoga, pełni funkcję tablicy, na której bohater zapisuje swoje imię, tak jakby bał się, że tylko namacalny, słowny dowód pozwoli mu istnieć.

Punktem kulminacyjnym spektaklu, jest moment, w którym mężczyzna, świadomy już swych słów, wygłasza coś na kształt manifestu polityczno- społecznego. Przechodzi od sformułowania „każdy może", do „każdy musi". Scena ta jest przewrotną grą słów, wręcz gloryfikacją słownych znaczeń, wyciąga ze słownika wszystko, to co stanowi o magii języka. Jest to moment napiękniejszy w całej sztuce, dla którego warto ją zobaczyć.

Tekst Petera Handke'go, na którym bazuje Wysocka, niesie ze sobą niesamowity potencjał i porusza temat, który mógłby stać się przedmiotem deabty o kondycji człowieka w kontekście języka (np. nawiązania autora do propagandy i nowomowy faszystowskiej). Tymczasem całość nie zachwyca, czasem zanudza i faktycznie jet torturą mówienia. Może jako lekarstwo potraktować teatr pantomimy?

Karolina Sytniewska
Dziennik Teatralny Wrocław
6 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia