W aktorstwie liczy się instynkt

15. Dąbskie Wieczory Filmowe w Szczecinie - 2021

Zakończył się jubileuszowy festiwal Dąbskie Wieczory Filmowe. Widzowie mogli zobaczyć najciekawsze polskie filmy ostatnich dwóch lat oraz porozmawiać z aktorami o ich rolach i nie tylko. Wszystko w pięknych okolicznościach przyrody.

Jubileuszowe, piętnaste Dąbskie Wieczory Filmowe rozpoczęły się pokazem świetnego filmu „7 uczuć" w reżyserii Marka Koterskiego. To opowieść, w której Adaś Miauczyński - kochany przez publiczność bohater sfrustrowany absurdami polskiej rzeczywistości - powraca do czasów dzieciństwa, by nauczyć się odczuwania prawdziwych uczuć. Gościem tego dnia była aktorka Gabriela Muskała.

- Słyszałam różne rzeczy o Marku Koterskim, że jest bardzo stanowczy, jeśli chodzi o granie dokładnie tego, co on napisał. Nie pozwala niczego zmienić. Ma swoje wyobrażenia, jak dana rola ma być zagrana - mówi aktorka. - Nie do końca mi to pasowało, ale jak poznałam Marka, okazało się, że to nie tak. Od początku czułam, że ta rola mnie niesie i wiele rzeczy ustalaliśmy wspólnie. Bardzo lubię pracować z reżyserami, którzy wiedzą, czego chcą, ale też słuchają aktorów.

Rola Weroniki, w którą wcieliła się Gabriela Muskała, tryska autentycznością, to „mieszanka konkretu i szaleństwa". Kunszt aktorki docenili zgromadzeni w sali widzowie, którzy aktywnie uczestniczyli w rozmowie. Ona sama zapowiedziała też, że w planach ma także napisanie książki inspirowanej własnym dzieciństwem - nie możemy się już doczekać tej kolejnej roli Gabrieli Muskały.

Była mowa także o romansie z teatrem, tabloidach, pandemii, a także innych filmach, w których można podziwiać aktorką w tym m.in. „Fudze" Agnieszki Smoczyńskiej czy „W lesie dziś nie zaśnie nikt" Bartosza M. Kowalskiego.

- Najbardziej cenię sobie w aktorstwie instynkt - wyznała artystka.

Padło też pytanie o nasze miasto - w Szczecinie chciałaby zobaczyć Centrum Dialogu Przełomy, a w przyszłości wybrać się do Teatru Współczesnego na sztukę Anny Augustynowicz, którą ceni i podziwia.

Po poniedziałkowym spotkaniu z Gabrielą Muskałą, aktorką teatralną i filmową, ale także wykładowczynią w łódzkiej Szkole Filmowej, szczecińska publiczność miała okazję spotkać się z jej byłą studentką – Karoliną Bruchnicką. Pretekstem był pokaz filmu „Córka trenera" w reżyserii Łukasza Grzegorzka – ciepła, wzruszająca, momentami trudna opowieść o relacji ojca i córki, która jest jednocześnie relacją trenera i zawodniczki tenisa ziemnego.

Aktorka opowiadała, że zainteresowała ekipę produkcyjną filmu wpisem w bazie aktorów, gdzie chwaliła się wysokimi umiejętnościami gry w tenisa, co nie do końca było zgodne z prawdą. Miłość Karoliny Bruchnickiej do tenisa jest jednak autentyczna (jest wielką fanką Igi Świątek), w trakcie przygotowań do roli z wielką uwagą chłonęła wszystkie uwagi i rady, które trafiały do niej ze świata sportu.

Kolejny Dąbski Wieczór Filmowy poświęcony był filmowi „Zieja", w którym w jedną z głównych ról wcielił się Zbigniew Zamachowski. To opowieść o prawdziwej postaci, tytułowym księdzu Ziei, którego spektakularnie zagrał Andrzej Seweryn. Zamachowski (w filmie odtwarzający rolę majora SB) i Seweryn spotykają się po dwóch stronach barykady: jeden - dobro wcielone, drugi - symbol zła i występku.

Spotkanie ze Zbigniewem Zamachowskim po projekcji trwało długo. Widzowie mieli do gościa wiele pytań. On sam niezwykle barwnie opowiadał o pracy na planie filmu „Zieja", ale nie tylko. Była mowa o początkach jego kariery i miłości do muzyki. Pytano także o kwestie mające wpływ na wybór filmów, w których decyduje się pojawić oraz o to, czy aktor wcielający się w „czarny charakter" może go polubić. Zbigniew Zamachowski wspominał też współpracę z Korą i Maanamem, która miała miejsce przy okazji jego kinowego debiutu sprzed 40. lat, czyli filmu „Wielka majówka". W Klubie Delta nie można było nie wspomnieć o rolach w dubbingu ze „Shrekiem" na czele, a także o wielkich nieobecnych jak Kazimierz Kutz czy Andrzej Wajda, którego gość Dąbskich Wieczorów Filmowych ożywił własnym głosem, czym zachwycił publiczność.

Kolejnego dnia można było zobaczyć film „Wieleżyński - alchemik ze Lwowa". To reżyserski debiut Mariusza Bonaszewskiego, który - jak sam opowiadał w Klubie Delta w Dąbiu - porwał się na to wyzwanie relatywnie późno, bo w wieku 56 lat.

- Ten film jest prosty, ale mówi o człowieku, który był kiedyś bardzo znany i był wybitną osobowością - mówi Mariusz Bonaszewski. - W roli reżysera obsadziła mnie w tym filmie moja żona. Ona już była w obsadzie, a reżyserować miał znany reżyser, ale ze względu na pandemię nie mógł. Wtedy Dorota mi powiedziała: "Zrób to".

Zgromadzona w Klubie Delta publiczność mogła mieć czasem wrażenie, że oto uczestniczy w teatrze jednego aktora w wykonaniu Bonaszewskiego, który strzelał z siebie niczym z procy anegdotami i pełnymi humoru opowieściami. Dorota Landowska zapytana przez widzkę jak udaje się jej wytrzymać „z takim gadułą", odpowiedziała ze śmiechem, że sekretem ich związku jest to, że Mariusz Bonaszewski lubi dużo mówić, a ona lubi słuchać, dzięki czemu się uzupełniają.

Ostatnie dwa pokazy odbyły się w plenerze nad jeziorem Dąbskim w Marina Pogoń. Widzowie obejrzeli jednego dnia filmy: "Moja biedna głowa" Adriana Panka i "Amatorzy" Iwony Siekierzyńskiej - ten drugi premierowo w Szczecinie, a drugiego dnia "Hitler w operze" i 'Biały Potok" - również premierowo w Szczecinie.

Częścią festiwalu był "Eko-Kadr" - 2. edycja konkursu dla uczniów szkół podstawowych na spot ekologiczny.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
2 sierpnia 2021
Wątki
FILM

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...