W chitynowym pancerzyku osamotnienia

“Przemiana” według opowiadania Franza Kafki – najnowszy spektakl bielskiego Teatru Lalek Banialuka to niezwykle fascynujący i plastyczny obraz kafkowskiego hermetycznie zamkniętego świata, gdzie człowiek, obcy i samotny nawet wśród najbliższych, sam sobie sterem i okrętem. Rzeczywistość nasza jawi się jako zespół niedorzecznych czynności, tak więc metamorfoza człowieka w robaka nie szokuje zanadto – staje się kolejnym z paradoksów naszego życia.
Ten ciekawy literacki zabieg, który powtórzy się za kilkadziesiąt lat w twórczości innego żydowskiego pisarza Brunona Schulza stara się opisać Rabin Arthur Hertzberg. W swoim eseju na temat żydowskości Kafki przedstawia fakty z życia pisarza, które mogły doprowadzić go do napisania w 1912 roku opowiadania “Przemiana” (paralelny tytuł to “Metamorfozy”) – trzeciego po “Procesie” i “Zamku” najbardziej znanego tekstu. Hertzberg pisze: “Kafka senior szydził z uwielbianego przyjaciela syna, aktora Isaka Lowy, i zbył go przysłowiem, “kto się kładzie spać z psami, ten wstaje z pchłami.” Niektórzy badacze twórczości Kafki, sugerują, że pomysł opowiadania “Przemiana”, o człowieku, który rano budzi się jako insekt, jest zakorzeniony w reakcji autora na “obelgi, oszczerstwa i oczernianie” wobec jego niewinnego przyjaciela”. W bielskiej inscenizacji reżyser Aleksander Maksymiak w opowiadanie Kafki wplótł fragmenty “Traktatu o manekinach” pochodzące ze “Sklepów cynamonowych” przytaczanego już wyżej Brunona Schulza. Reżyser wykorzystuje fragmenty dotyczące demiurgicznej mocy wtórnego tworzenia, przekształcania materii na własne podobieństwo. Ów traktat jest zarówno prologiem, jaki i epilogiem spektaklu. W “Traktacie...” z opowiadań ojca wynika, iż każda materia może być formowana – nawet nasze życie może się zmieć pod wpływem mocy, jaką dysponujemy. W spektaklu słowa te wypowiada swojego rodzaju “mistrz ceremonii”, jawny narrator, sytuujący się na zewnątrz świata rodziny Samsów (w tej roli elektryzujący wręcz swoją charyzmą i demonicznością Ryszard Sypniewski). I tu pojawia się bohater Kafki – Georg Samsa (w tej roli Włodzimierz Pohl) – znerwicowany, wylękniony, zahukany i szary człowieczyna pracujący jako komiwojażer i tym samym utrzymujący z jednej pensji swoją rodzinę. Jego słowa zdają się trafić na podatny grunt, niczym mag – demiurg właśnie – rzuca zaklęcie, które nazajutrz zmieni jego życie. Strzeżmy się więc złowrogich słów-zaklęć, bo być może pewnego dnia będą zechciały się ziścić – zdaje się mówić reżyser. Podobno Kafka, wydając “Metamorfozę” zażyczył sobie, aby nie ilustrować książek żadnymi insektami – w to, co zamieniał się Georg miało na zawsze pozostać w sferze niedomówień. Czytelnik musiał sobie sam wyobrazić proces przeobrażenia się bohatera w brzydkiego robaka a fotografie odjęłyby mu różne ścieżki interpretacji. Podobnie dzieje się w bielskiej “Przemianie” – robak, w którego przeistoczył się Georg jest niedookreślony. Wiadomo jedynie, że COŚ porusza się wewnątrz starej marynarki leżącej na łóżku w pokoju Georga. Świetny zresztą to był pomysł z wykorzystaniem usztywnionego ubrania, z którego pewnego poranka znika człowiek, a pojawia się insekt. Kafkolodzy zwracają uwagę na fakt, iż Georg, który przemienił się w okropnego robaka wcale się takim stanem rzeczy nie przeraził. Ale aż nim zatrzęsło, gdy zdał sobie sprawę, że może nie zdążyć do pracy, co w konsekwencji sprawi, że zostanie z niej usunięty. A to spowoduje kolejne poważne komplikacje w dotychczasowym, nudnym i monotonnym, ale w miarę spokojnym życiu. Sytuacja taka uwydatnia paradoks życia jednostki skrajnie samotnej – problemu szczególnie widocznego w tym opowiadaniu, jak i w spektaklu. “Przemiana” Teatru Banialuka nie jest spektaklem lalkowym sensu stricto – jest sztuką z wykorzystaniem technik animacyjnych. W przedstawieniu mamy zarówno do czynienia z aktorami żywego planu, jak i sugestywnymi, przytłaczającymi kafkowskim ponuractwem lalkami ojca, matki i siostry Grety. Całość rozgrywa się na dwóch poziomach: pierwszy z nich, usytuowany na “parterze” należy do aktorów, drugi, nadbudowany na parterowy jest domeną lalek. Oba poziomy następują po sobie jeden po drugim tak, że wpierw gra toczy się wśród aktorów, a potem wśród lalek. Zrównanie poziomów następuje w scenie kulminacyjnej, gdzie rodzina spiskuje przeciwko Georgowi próbując symbolicznie utłuc go za pomocą jabłek. Jest jeszcze na scenie – oprócz podziału pionowego – poziomy podział przestrzeni gry na plany bliskie i dalsze: pierwszoplanowo do widowni usytuowany jest pokój Georga, a właściwie tylko łóżko, na którym wiedzie swój “robaczy żywot”. Plan bliski oddzielony jest od planu dalszego arkadą parawanu, za którą znajduje się “pokój rodzinny” oznakowany symbolicznie stołem i czterema krzesłami. Plany poziome i pionowe równocześnie się krzyżują skupiając tym samym uwagę widza na każdym ruchu postaci. Wyeksponowana na pierwszy plan przestrzeń, w której tkwi Georg sprawia, że na scenie non stop dzieje się spektakl równoległy, minimonodram, minidramat odrzuconego syna, brata, pracownika, człowieka. Gdyby rozbić również plan dalszy na dwa rodzaje (aktorów i animacje) to otrzymalibyśmy trzy typy inscenizacji: wyżej wyodrębniony już monodram, spektakl lalkowy i mały dramat rodzinny z aktorami planu żywego – a całość spięta przez osobę narratora. Pomieszania z poplątaniem jednak zupełnie na szczęście brak – wszystkie gesty, ruch sceniczny, a zwłaszcza metody poruszania lalek są niezwykle precyzyjne, dopracowane w każdym calu, hipnotyzujące wręcz. Można by się jedynie wykłócać o to, dlaczego reżyser postanowił maksymalnie skrócić uczestnictwo samego Georga ograniczając je do zdawkowych odpowiedzi po anemiczną egzystencję na łóżku. Zrezygnowano z potoku jego przemyśleń, doznań, bólu i monologów, których pełno w tekście opowiadania a na scenie zupełnie ich brak. Stąd wrażenie, że czegoś ważnego brakuje w tej postaci Georga-robaka – oglądu świata z jego “robaczej” perspektywy, porządnej analizy własnej sytuacji, czy ewolucji powolnej destrukcji i rezygnacji z życia. Gustaw Herling Grudziński określa kafkowską metaforę mianem realistycznej, osadzonej głęboko w rzeczywistym wymiarze i czasie. Kafka trzyma cały czas groteskę w ryzach absolutnej naturalności, brak zupełnie paraboliczności. “Nie jestem nawet pewien, czy wolno tu w ogóle mówić o grotesce. Kafka świadomie i konsekwentnie zabija w “Metamorfozie” wszelką metaforyczność, oczyszcza opowiadanie z jakichkolwiek cech przypowieści. Tak się po prostu zdarzyło” komentuje opowiadanie pisarza Grudziński w “Dzienniku pisanym nocą”. Pozbawiona metafory “Przemiana” nie jest wszakże uboga w interpretacje – najważniejszą wydaje się być ta, która mówi o niezwykle mocnym w twórczości Kafki poczuciu wyobcowania, które dotyczy właściwie, w mniejszym bądź większym stopniu każdego. Ta “czarna”, wyzbyta złudzeń proza Franza K. z powodzeniem przeniesiona przez Aleksandra Maksymiaka na deski Teatru Banialuka jest dobrą propozycją teatralną dla wymagającego widza – z pierwszorzędnym aktorstwem i trafną interpretacją na pewno zmusi do głębszych przemyśleń a młodzież być może nakłoni do sięgnięcia po prozę tego geniusza w ilustrowaniu groteski codzienności XX wieku. Teatr Lalek Banialuka w Bielsku-Białej, Franz Kafka, "Przemiana", adaptacja: Aleksander Maksymiak, reżyseria i scenografia: Aleksander Maksymiak, muzyka: Zbigniew Karnecki, asystent reżysera: Ryszrad Sypniewski, Występują: Małgorzata Bulska, Lucyna Sypniewska, Włodzimierz Pohl, Ryszard Sypniewski, Piotr Tomaszewski Premiera: 4 kwietnia 2008 r.
Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
9 kwietnia 2008

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia